Site icon Okiem Maleny

9 rajskich wysp – Similan Islands, Tajlandia

Similan Islands, Tajlandia

Similan Islands, Tajlandia

Park Narodowy na dziewięciu wyspach

9 wysp położonych na morzu Andamańskim tworzy archipelag  Similan. Oddalone są o około 60 km od miejscowości Khao Lak. Nazwa Similan pochodzi z języka jawi i oznacza cyfrę dziewięć. Język jawi, używany jest na południu Tajlandii, przy granicy z Malezją. Jest blisko spokrewniony z językiem malajskim. Należy on do austronezyjskiej grupy językowej, a język tajski należy do dajskiej rodziny językowej. Tyle wynurzeń językoznawczych 😉 dawne zboczenie zawodowe 😉 dodam tylko jeszcze, że na terenie Tajlandii oprócz urzędowego języka tajskiego znajdziemy jeszcze kilkanaście innych używanych przez różne grupy etniczne.

Na terenie wysp Similan w 1982 roku utworzono Park Narodowy. Kiedyś można było zwiedzać wszystkie wyspy, obecnie dla turystów dostępnych jest tylko kilka. Dostępne to też dużo powiedziane, bo tak naprawdę dostępny jest snorkeling w wodach otaczających wyspy, a wejść stopą można na najsłynniejszą z wysp – Koh Similan.

Wycieczki na archipelag reklamowane są hasłami pływania z żółwiami morskimi. No i tu zaczyna się mały rozdźwięk, bo żółwie a i owszem są, ale przeważnie w części parku niedostępnej dla turystów. Z powodu żółwi nie można też wchodzić na wyspiarskie plaże – aby nie zniszczyć ich jaj. Zamknięcie części parku turyści podobno zawdzięczają sami sobie i własnej głupocie. W sieci zaczęły pojawiać się filmiki z turystami pływającymi z żółwiami, ciągnącymi je za płetwy, doczepiającymi się do ich skorup itp itd. Władze parku postanowiły zamknąć wody wokół części wysp, a żółwie mają swój rozum. Po co miałyby się zapuszczać w rejony gdzie liczba dziwnych, głośnych istot z dwiema płetwami konkuruje z ilością ryb? Siedzą sobie spokojnie w swojej części parku i czasem tylko jakiś zabłądzi w głośne rejony. Tego dowiedziałam się obserwując nietoperze na Koh Similan, kiedy podpytywałam przewodniczkę czy to my mieliśmy wyjątkowego pecha, że ani pół żółwia i czy często przypływają.

Wyspy Similan – czy warto?

Czy warto? Wyspy Similan uważane są za jedno z najlepszych miejsc do nurkowania. Snurkowanie było rzeczywiście bardzo udane. Dużo kolorowych rybek, mniejszych, większych. Przecudny kolor wody. Biały piasek i wielkie, niesamowite skały.

Jest też druga strona medalu czyli oddech tłumu na plecach. Spaliny wyczuwalne na plaży, bo łódki co chwile podpływają, wysadzają turystów, zabierają turytów, odpływają i tak w kółko. Wycieczka na piękny punkt widokowy – znak rozpoznawczy archipelagu to tak naprawdę wspinaczka w tłumie. I tu pojawia mi się pytanie jakie zdjęcia z takich miejsc powinno się zamieszać? Na piękne, samotne zdjęcie na skale czekałam w kolejce, często trzeba lawirować z aparatem między ludźmi. To tak na prawdę odbiera połowę piękna zwiedzanym miejscom. Wycieczki nadmorskiej części wyprawy pozostawiły pewien niedosyt. Miejsca,  które były marzeniem rozczarowały. Nie to, że nie są piękne. Są, ale ten rwetes, gwar, ryk silników motorówek. To jakieś nieporozumienie. Z rozrzewnieniem wspominałam nadmorskie wycieczki w Kambodży i na Filipinach. Kompletnie inny rytm, bez tłumów, lunche przepyszne, komercja nie była odczuwalna w tak natężonym stopniu. W tym ryku silników, hałasie i tłoku zatęskniłam nie raz do laotańskiej dżungli.

Informacje praktyczne:

Jeśli zainteresował Cię temat Tajlandii zapraszam do innych tekstów o tym kraju.

Spodobał Ci się post? Zostaw po sobie ślad dając lajka, komentując lub udostępniając znajomym.

Zapraszam Cię też do polubienia mojego FP na Facebooku  oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiają się zdjęcia z podróży. Nie chcesz przegapić nowych postów? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz!

Exit mobile version