Site icon Okiem Maleny

Amalfi i wybrzeże amalfitańskie

Amalfi

Amalfi

Wybrzeże Amalfitańskie

Amalfi i wybrzeże amalfitańskie to kolejne miejsce na liście UNESCO, które udało mi się odwiedzić. Wiele wspaniałych wybrzeży miałam okazję już zwiedzić, ale zdecydowanie wybrzeże amalfitańskie zaliczam do jednych z najpiękniejszych. Najpiękniejszych i najbardziej mrożących krew w żyłach. Miejsce idealne na jednodniową wycieczkę z boskiego Neapolu – o tym jak zaplanować 4 dni w Neapolu przeczytacie więcej w poście: →Neapol w 4 dni.

Amalfi widziane z portu

Amalfi w telegraficznym skrócie – co, gdzie i kiedy?

Na listę UNESCO wybrzeże amalfitańskie – Costiera Amalfitana -trafiło w 1997 roku. Oprócz cudnego Amalfi, o którym informacje znajdziecie poniżej, są tam też takie perełki jak Positano znane z filmu Pod słońcem Toskanii oraz położone na wzgórzu Ravello. Wybrzeże kończy się miejscowością Vietri sul Mare, położoną niedaleko Salerno. Na wybrzeżu amalfitańskim znajduje się 13 miejscowości zwanych 13 perłami wybrzeża amalfitańskiego. Oprócz wymienionego Ravello, Positano, Vietri sul Mare oraz Amalfi są to: Atrani, Cetara, Conca dei Marini, Furore, Maiori, Minori, Praiano, Scala i Tramonti.

Strada Statale 163 – mrożąca krew w żyłach jedna z piękniejszych dróg na świecie

Strada Statale 163 – czyli droga wzdłuż wybrzeża amalfitańskiego. Rozpoczyna się w Positano, a kończy w Salerno – w sumie ok. 50 km. Pomyślicie – krótka trasa, o czym tu pisać? Powiem Wam jedno – jest to trasa, którą zapamiętam na długo. Często przemierzając Azję południowo – wschodnią czułam gęsią skórkę – a to na Filipinach, na drodze wiodącej do Sagady, a to w Birmie przy ułańskiej fantazji kierowców. Jednak droga z Sorrento do Amalfi zaskoczyła mnie totalnie. Po 30 minutach miałam powyżej uszu zapierających dech w piersiach widoków i marzyłam o jednym – aby wreszcie dojechać do tego cholernego Amalfi i wysiąść z autobusu.

Myślę, że gdyby nie to, że ZAWSZE na zakręcie musieliśmy mijać się z autobusem jadącym z naprzeciwka i widziałam jak nasz autobus lawirował nad przepaścią, ta droga nie zostawiłaby takich wspomnień. Podejrzewam, że gdybym jechała tą trasą autem osobowym odbiór byłby kompletnie inny i skupiłabym się tylko na podziwianiu jej piękna. Mogłabym też zatrzymać się na kilku punktach widokowych, które widziałam z okien autobusu.

wybrzeże amalfitańskie – widok z okiem autobusu

Śledzenie reakcji ludzi w czasie drogi było kapitalnym doświadczeniem. Gdy po długim oczekiwaniu w Sorrento wreszcie wsiedliśmy i wyruszyliśmy w autobusie, pomimo tłoku, ścisku i braku wolnych miejsc, panował wesoły gwar w nastu językach świata. W drodze do boskiego Positano gwar raz po raz się wzmagał, na zakrętach przycichał, aby zaraz znowu wybuchnąć ze zdwojoną siłą.

Chwilę po wyjeździe z Positano droga pokazała swoje prawdziwe oblicze. W autobusie robiło się coraz ciszej, aby wreszcie zapanowała grobowa cisza, przerywana tyko westchnieniami ulgi, gdy kierowca pokonał kolejny zakręt, lub wyminął kolejny autobus.

To była kolejna wycieczka, na którą zabrałam swoją Mamę. Dobrze pamiętałam wrażenia, jakie jej zafundowałam rok wcześniej w Czarnogórze, gdy ledwo zipiący autobus wyjechał z Budwy, ukazała się przepaść i słychać było raz po raz odgłos świszczących hamulców. Autobus zjeżdzał do miejscowości w dole po krętych drogach, wspinał się potem do magistrali i sprawiał wrażenie, że zaraz odmówi posłuszeństwa. Mama nie patrzyła na widoki, a ja modliłam się, żeby wreszcie był Bar. Teraz im dalej jechaliśmy tym bardziej się bałam. Nie o siebie, ale o to, że tym razem przegięłam w ekstremalnych doznaniach fundowanych Mamie 😉 Po 30 minutach zaczęłam również bać się o siebie i złapałam się na powtarzanej myśli: spokojnie, oni tu jeżdzą dzień w dzień, bez paniki. Robiłam zdjęcia, nerwowo zerkałam na Mamę, siedzącą kilka rzędów dalej i marzyłam o tym, żeby już dojechać do Amalfi.

Gdy wysiadłyśmy z autobusu Kotor – Bar Mama była blada i do tej pory w rodzinie krąży dowcip o tym jak mówiłam, że to „malownicza trasa wzdłuż wybrzeża„. Gdy wysiadłysmy w Amalfi dobiegłam do Mamy i zdenerwowana pytałam: jak się czujesz? Jezu nie podejrzewałam, że jest aż tak ekstremalnie. Na co Mama roześmiana odpowiedziała: wiesz, koło mnie siedział taki młody chłopak, bałam się o niego, co zakręt chował się i mówił: O Jesus Christ, a jak kierowca go pokonywał szeptał: thank you, thank you. To była wspaniała trasa. Odetchnęłam z ulgą i teraz ja przypomniałam „malowniczą trasę wzdłuż wybrzeża” i zapytałam co teraz o niej powie? Mama zaśmiała się w odpowiedzi.

Amalfi – jedna z pereł wybrzeża amalfitańskiego

Amalfi otacza pasmo gór Monti Lattari, które rozpościera się od Sorrento, wzdłuż wybrzeża amalfitańskiego po Salerno. Miasteczko wyglada jak wydarte górom i morzu pasmo ziemi. Plątanina uliczek z białymi domkami, mozaiki ulic, labirynty schodów i wieńcząca to wszystko Katedra św. Andrzeja Apostoła to Amalfi w pigułce.

Uliczka w Amalfi

Uliczki Amalfi

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam poznawać nowe miejsca poprostu gubiąc się w nich. Tak też było w Amalfi. Spacerowałyśmy bez planu skręcając w coraz bardziej urokliwe i wąskie uliczki. Każda z nich kusiła cudnymi widokami, ceramicznymi zdobieniami na budynkach i straganami z setką pamiątek.

Limoncello

Jeśli lubicie włoskie limoncello – czyli likier cytrynowy, to trafiliście do raju 😉 To właśnie ta część Włoch uważana jest za jego ojczyznę. Wytwarzany jest ze szczepu cytryn rosnących w okolicach Sorrento, jednak na wybrzeżu amalfitańskim również  nie trudno o stoiska chwalące się typowym dla regionu likierem.

W sumie nic dziwnego, bo właśnie z Amalfi pochodzi najdroższy likier na świecie. Typowe limoncello wlano do butelki, której szyjkę ozdobiono diamentami o łącznej wadze 13 karatów, a na froncie umieszczono diament o wadze 18, 5 karata. Wyprodukowano tylko dwie takie butelki – można je było kupić za cenę 27 milionów funtów. Butelki zaprojektowała firma Stuart Hughes z Liverpoolu, która specjalizuje się w designie dóbr luksusowych.

Osiołki z Amalfi

Kolejną popularną pamiątką z Amalfi jest osiołek. O ciuccio – tak jest nazywany w lokalnym dialekcie i był nieodłączną częścią codziennego życia w tym regionie. Osły, które dzień w dzień nosiły ciężkie ładunki zd wzgórz, na których rosły cytryny na wybrzeże, stały się symbolem ciężkiej pracy oraz wspaniałego ducha ludzi zamieszkujacych wybrzeże Amalfi.

Fontanna De Cape ‘e Ciuccio

Przy głównej uliczce Via Pietro Capuano, około numeru 113, tuż przy murze znajduje się fontanna Cap’ e Ciuccio. Została wybudowana w XVIII wieku. Jej nazwa nawiązuje do wspomnianych osiołków, które schodziły obładowane warzywami, owocami ze wsi  Pogerola i spragnione piły tu wodę. Od 1974 roku fontanna zaczęła zapełniać się figurkami przedstawiającymi sceny z życia mieszkańców.

Katedra św Andrzeja Apostoła w Amalfi

Duomo w Amalfi – Katedra św. Andrzeja

Katedra swoją historią sięga IX wieku, jednak obecna budowla pochodzi z XI wieku. Wieża zegarowa była budowana pomiędzy rokiem 1180, a 1276. Katedra zbudowana jest w stylu romańskim, jednak widać w niej wpływy sztuki Saracenów. Na uwagę zasługuje klasztor z pięknym krużgankiem – Chiostro di Paradizo, który został zbudowany przez Filippo Augustariccio w 1268 roku i stylem przypomina budowle orientalne.

W katedrze możemy zwiedzić muzeum katedralne, w którym znajdziemy wiele sakralnych eksponatów oraz relikwiarzy – znajdziemy wśród nich m.in relikwię z krzyża św. Najważniejszą relikwią jest oczywiście relikwia św. Andrzeja. Na uwagę zasługuje też pomnik św Andrzeja, który wykonał uczeń Michała Anioła – Michelangela Maccherino. Wnętrze katedry utrzymane jest w stylu barokowym. Bilet wstępu kosztuje 3 euro.

Museo della carta

W Amalfi od połowy XI wieku istniały manufaktury wytwarzające papier. Był to jeden z pierwszych ośrodków produkujących papier w Europie. Mieszkańcy Amalfi nauczyli się tego rzemiosła od Arabów. Dziś można obejrzeć dawny sposób wytwarzania papieru w Museo della carta, które mieści się przy ulicy Via delle Cartiere 23. Muzeum funkcjonuje od 1969 roku. Wstęp kosztuje 4,5 Euro – dorośli; 2,5 euro studenci.

Gdzie zjeść w Amalfi?

Gdy już zwiedzimy labirynty uliczek oraz katedrę czas wreszcie coś zjeść. Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze dużą wagę przywiązuję do miejsca, w którym jem. Jest ono dla mnie takim ukoronowaniem zwiedzania. I jak zwykle również w Amalfi trochę czasu zajęło mi wyszukanie miejsca idealnego. Uważajcie na chwyty typu: jedzenie w przystępnej cenie – lampka wina w cenie karafki 😉

Po przejściu wielu knajpek zdecydowałam się na małą pizzerię tuż przy schodach wiodących do katedry. I powiem jedno – to był niesamowicie dobry wybór. Najlepszy. W Sant’ Andrea Restaurant and Pizzeria podano mi najlepszą pizzę z owocami morza jaką kiedykolwiek jadłam. To było niebiańskie doznanie. Praktycznie to to były owoce morza z pizzą – zresztą zerknijcie sami.

Informacje praktyczne:

Jeśli zainteresował Cię temat Włoch zapraszam do innych tekstów o tym kraju.

Spodobał Ci się post? Zostaw po sobie ślad dając lajka, komentując lub udostępniając znajomym.

Zapraszam Cię też do polubienia mojego FP na Facebooku  oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiają się zdjęcia z podróży. Nie chcesz przegapić nowych postów? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Exit mobile version