Apulia czyli moje południowe włoskie wakacje
Apulia perła południowych Włoch. Choć dziś nie do końca wiadomo jaka jest etymologia nazwy Apulia to możemy stwierdzić bez żadnych wątpliwości, że jest to przepiękny, włoski region. Zapraszam Was na post, którym razem ze mną odbędziecie podróż po klimatycznych miasteczkach z południowych Włoch, jak zwykle zobaczycie piękne zdjęcia i poznacie co nieco historii i smaków odwiecznego regionu. Zapraszam serdecznie na krótką włóczęgę po regionie, który jest rajem dla miłośników kultury, zabytków, malowniczych krajobrazów i pysznej, włoskiej kuchni. Dowiesz się czym są trulli, orecchiete, cafe speciale, Lama Monachile Cala Port i co przeskrobał Dominico Modugno, odwiedzisz piękne miejscowości z listy Unesco, przejdziesz kilometry białymi uliczkami, wsród suszącego się prania, a przede wszystkim odpoczniesz od zgiełku, o ile nie wyruszysz w sercu sezonu turystycznego. Ja wybrałam się tam w połowie lutego. Pogoda była przeważnie słoneczna, temperatura idealna do zwiedzania, a co najważniejsze – częstokroć byłyśmy z Magdą jedynymi osobami na ulicy. Można było chodzić godzinami i nie męczyło przeciskanie się w tłumie ludzi, czekanie na zrobienie zdjęcia.
Bari – urocza plątanina uliczek i dużo przysmaków
Wakacje w Apulii zapewne rozpoczniesz w Bari, największym mieście regionu i jednocześnie jego stolicy. Lotnisko nie jest oddalone od centrum co znacznie ułatwia logistykę wyjazdu.
Pierwszy raz spotkałam się z włoskim Bari mieszkając w Czarnogórze w Starym Barze, znanym w antycznych czasach jako Antibaris – czyli miejscowość położoną na przeciwko miasta Bari. Ja postanowiłam Bari zostawić na koniec włoskiej podróży i w sumie się nie zawiodłam. Zaplanowałam jednodniowe szwendanie się po mieście i to było w sam raz. Co ma do zaoferowania to miasto? To co lubię, czyli niekończącą się plątaninę wąskich uliczek, trochę zabytków i multum, fotogenicznych kontrastów.
W moim opisie Bari nie znajdziesz przewodnika co warto zwiedzić krok po kroku, bo ja i Delko postawiłyśmy na beztroskie włóczenie się po mieście i zahaczanie o kilka wspominanych wszędzie punktów. Bo wiesz, my lubimy poczuć ducha miasta, posiedzieć gdzieś na murku przeżuwając lokalny przysmak i przyglądając się ludziom. A przy okazji – zerknij do Magdy aby zobaczyć wycieczkę do Apulii jej okiem.
Bari – kolejna stolica włoskiego makaronu
Będąc w Bari koniecznie musisz przejść się ulicą Strada delle Orecchiette i zobaczyć Panie, które wyrabiają makaron znany pod nazwą orecchiette – małe uszy. Czym wyróżnia się ta uliczka? Szczerze? Praktycznie niczym. Po prostu akurat tu mieszka dużo Pań trudniących się wyrobem makaronu, my szturmujemy ulice i Panie robiąc safari, a one wywracają oczami i ich irytacja jest wprost proporcjonalna do ilości zdjęć wykonanych i pomnożonych przez ilość niekupionego makaronu. Być może wasze babcie i mamy nigdy nie robiły makaronu, łazanek lub pierogów – ale wierzcie mi to żadna super moc i wszędzie wygląda to tak samo. Stolnica, mąka, nóż i jedziemy: kluski śląskie, kopytka, orecchiette, łazanki. Oczywiście ja również zrobiłam kilka zdjęć makaronowej uliczce, bo co by nie było stragany z domowym makaronem, albo inaczej stragany z domowymi przetworami i wytworami zawsze są urokliwe, rynki, targi, to wszystko budzi we mnie nostalgię i jakąś melancholię, że są tu już trochę relikty w naszym świecie dostaw w mgnieniu oka, paczkomatów, samoobsługi. Ale powróćmy do zwiedzania Bari.
Bari – restauracje i inne przysmaki
Jeśli już mówimy o jedzeniu to co w Bari spróbować warto? Och, polecę Wam trzy miejsca. Wszystkie idealne dla portfela oraz podniecenia.
Panificio Fiore
Panificio Fiore, Strada Palazzo di Città, 38, Bari
Piekarnia z długą tradycją, gdzie zjesz przewspaniałą foccacię. Gdy będzie miała odrobinę szczęścia kupisz ją z rąk arcyprzystojnego Włocha, dzięki któremu stanie w długiej kolejce nie było tak straszne jak by się mogło wydawać. W sumie to nawet pożałowałam, że już po transakcji i ja wychodzę, a Włoch zostaje. Ale powróćmy do Foccacii – to właśnie tu masz idealną sposobność aby spróbować foccaci barese czyli tradycyjnej włoskiej foccaci z Apulii – składa się z oliwy, pomidorów oraz oliwek i oregano. Warto stać w kolejce. Miejsce doceniane zarówno przez lokalsów jak i turystów.
Da Maria Spagliozze
Idealne miejsce, aby spróbować polenty smażonej na głębokim oleju. Nie jest to danie ani fit, ani bardzo wyrafinowane, ale dość zapychające. Smaku napewno dodaje mu długa kolejka nieszczęśników, którzy oczekują aby spróbować kultowego dania z barijskich uliczek. Moja opinia? Lubię chrupkie, lubię smażone na głębokim oleju, jednakże polenta nie skradła żadnego zakamarka serca. Da Maria Spagliozze czynna jest od godziny 17.00 do 21.00.
Pizzeria degustazione il rustico
Pizzeria degustazione il rustico, Via Quintino Sella, 95 – czynna tylko wieczorami.
12 euro to cena spróbowania niezliczonej ilości włoskich przysmaków, pizzy i wina (w cenie 0,33l). Po tej uczcie jedyne co Wam pozostanie to wykulać się z pizzerii i pójść na długi nocny spacer aby to jakoś przetrawić, a jeśli jesteś solo w Barze to dla Ciebie jest menu za 7 euro: bruschetta, oliwki, pizza i napój. To było pierwsze miejsce, w którym Magdy patrzyły z przerażeniem na jedzenie – a wiedzcie – to jest wyczyn. Pizza poszła z nami na wynoś. Polecam Wam to miejsce, bo ma w sobie klimat dawnych lat. Restauracja jest wybitnie prosta i toporna w wystroju, nic z nowoczesnego designu, kuszącego wystroju. Stoły, krzesła, obrusik, finito.
Jest 18.50 pod drzwiami Il rustico zaczyna się coraz większy ruch. Już za 10 minut otwierają. Stoimy grzecznie – wiedziałyśmy, że należy być tu wcześniej, aby był stolik. Wybija 19.00 wszyscy tuptają niecierpliwie. Drzwi się otwierają i wita nas uśmiechnięty Włoch. Sprawnie rozsadza ludzi pomiędzy stolikami tu dwie osoby, tu hyc robi stolik dla singielki, tam usadzą rodzinę z dzieciakami. My mamy miejsce tuż koło wielkiej gabloty z szynkami, na które Magda łypie łakomie.
Po chwili wszyscy otrzymujemy menu. Wybór jest prosty – menu 12 euro i wino, o pizzę spytają później. I od tego momentu zaczyna się spektakl jedzenia. Co chwilę na naszym stole lądowały talerze z kolejnymi przysmakami. Co tam było? Foccacia w różnych odsłonach, fasola, małże, grillowane warzywa, ziemniaczki pieczone w ziołach, sałatka z ryżem i szynką, talarki buraka w sosie, pomidorki koktailowe, oliwki, przeróżne rodzaje wędlin i serów, bruschetta. Po tym wszystkim wjeżdża wielka pizza, a po niej limoncello z lodami. Nie są to dania wyrafinowane, są domowe. Polecam to miejsce i jestem szczęśliwa, że Magda mnie tam zaprowadziła – bo w naszej wycieczce to Magda wiedziała gdzie można coś dobrego zjeść 😉
Bari zwiedzanie
Jak już wiesz, pobyt w Bari upłynął nam na jedzeniu i szlifowaniu barskich uliczek, jednak na naszej drodze pojawiło się kilka punktów, które warto zobaczyć i zwiedzić.
Bari Vecchia – czyli stare miasto w Bari. To tu właśnie zobaczysz najciekawsze zakątki, po południu ujrzysz na ulicach butle gazowe, a na nich patelnie z krewetkami i innymi przysmakami, które przygotowują mieszkańcy Bari na lunch lub obiad. Gdy będziesz wypatrywać jak sokół to dojrzysz również fresk z zezowatym lwem, a kilka ulic dalej figury z lwami bez grzyw, bardzo zjedzonymi przez ząb czasu, a właściwie to dobrych kilka zębów. W Bari Vecchia znajduje się również słynna uliczka z makaronami. Warto tu znaleźć jakiś nocleg. Miejsce jest dobrze skomunikowane i z dworcem kolejowym, i z lotniskiem, ale o tym później.
Castello Svevo – Zamek Sforza – zbudowany został przez króla Sycylii Rogera II w XII wieku. Jeśli zaintrygowała Cię nazwa Sforza i skojarzyła Ci się z naszą królową Boną Sforzą to bardzo dobry trop. Bona często bywała w tym miejscu oraz zamieszkała tam po opuszczeniu w 1556 roku Polski. Niestety rok później została otruta przez dworzanina Jana Wawrzyńca Pappacodę. W pięknej bazylice św. Mikołaja w Bari Vecchia znajduje się jej nagrobek. Po śmierci Bony zamek przejął król Neapolu i stworzył tam koszary wojskowe oraz więzienie. Obecnie w zamku są różne wystawy. Nie zwiedzałysmy jego wnętrza, za to przepysznie smakowała foccacia jedzona na murku nieopodal.
Lungomare Nazario Sauro – czyli promenada nadmorska. Strasznie wiało jak byłyśmy, ale została przez nas przetuptana.
Borgo Murattiano i Via Sparano di Bari – czyli nowe Bari oraz najsłynniejsza ulica handlowa. Pomiędzy linią kolejową, a Bari Vecchia znajduje się dzielnica Murat – jej nazwa pochodzi od króla Neapolu Joachima Murata, który miał duży wpływ na budowę nowego Bari. Nowe miasto zaczęto budować w XIX wieku i różni się totalnie od wąskiej plątaniny uliczek w starym mieście. Tu brak suszącego się prania i straganów, wszystko jest uporządkowane i zaplanowane. Szerokie ulice, XIX i XX wieczne kamienice i pałace wyróżniające się pięknymi fasadami pełnymi ozdobnych detali. To właśnie tu mieści się Via Sparano di Bari czyli handlowa ulica, na której znajdują się sklepy słynnych marek modowych i kosmetycznych. Na szczególną uwagę zasługuje wspaniały budynek Palazzo Mincuzzi – powstał on w latach ’20 XX wieku i zachwyca zarówno w dzień jak i wieczorem, gdy jest pięknie oświetlony.
I to na jeden dzień zdecydowanie wystarczy.
Bari – komunikacja i noclegi czyli Bari w pigułce
Bari jest fajnym miejscem wypadowym do zwiedzania Apulii, jednak ja doradzałabym Ci tułaczkę po apulijskich miasteczkach i zostanie wszędzie po dwie noce. Małe miasteczka po zmroku mają niezapomniany czar, szkoda go tracić spiesząc się na pociąg i odjeżdżając do wielkiego miasta. A gdzie można pojechać z Bari przeczytasz w następnych akapitach.
do Bari najlepiej dostać się samolotem. Lotnisko im. Jana Pawła II jest oddalone o 12 km. Można tam się dostać na kilka sposobów: taksówką, pociągiem, specjalnym autobusem za 4 euro, zwykłym autobusem za jedno euro, który naprawdę się wlecze – wiemy, bo jechałyśmy nim z lotniska na dworzec kolejowy.
Dworzec w Bari jest oddalony od starego miasta o około 1,5 km. Jeśli miałabym Ci rekomendować najlepsze miejsce do spania to proponuję właśnie stare miasto. Odradzam okolice dworca kolejowego – podobno nie słyną ze zbyt dużego bezpieczeństwa i raczej nocą nie należy się tam szwendać.
My zatrzymałyśmy się w B&B la Maison Del Borgio Antico – malutkie pokoiki w sercu starego miasta. Miła właścicielka, malutka część wspólna, w której można coś sobie przygotować do jedzenia. Jeśli szukasz czegoś innego zerknij na mapę – będę wdzięczna jak rezerwacji dokonasz z mojego linku afiliacyjnego – wiesz, booking dzieli się ze mną prowizją i zawsze to miły dodatek na podróż i tak też możesz zrewanżować się za ciekawe informacje.
Zwiedzanie Apulii – plan na tydzień
Matera
Matera nie należy do Apulii, jednak najwygodniej się do niej dostać lądując w Bari. Jednak o tym magicznym mieście przeczytasz w kolejnym tekście. Moje wieloletnie marzenie zasługuje na oddzielny tekst. Pamiętają jedno – pod żadnym pozorem nie traktuj Matery jako plan na jednodniową wycieczkę. Narazie pokażę Ci tylko to zdjęcie.
Polignano a Mare – miasto gdzie wszyscy nucą Volare
Polignano a mare to jedno z miasteczek, które bardziej mi przypadło do gustu oprócz oczywiście Matery. Małe Polignano ma w sobie to coś. Położone nad morzem, malutkie, kompaktowe, białe i artystyczne. Przeszłam dziesiątki kilometrów jego malutkimi uliczkami i ciagle znajdowałam coś zachwycającego.
Domenico Modugno
Nasze zwiedzanie rozpoczęłyśmy od wycieczki z przewodnikiem. Lubię zwiedzać miasta z mieszkańcami, więc teraz praktycznie wszędzie sprawdzam co ciekawego można znaleźć na GuruWalk. Tym razem wybrałam: Polignano and its magical terraces overlooking the sea amongsaints, art and the notes of Domenico Modugno – wycieczka prowadzona przez Eusto. Polecam serdecznie, bardzo miły Pan kochający ten region, opowiadający mnóstwo ciekawostek. Oprowadza również po Alberobello.
No to zacznijmy od Domenico Modugno – czyli twórcy szlagieru Volare… oh, oh!… Cantare… oh, oh, oh, oh! Nel blu, dipinto di blu, felice di stare quaggiù. – i teraz już nie uwolnisz się od dreptania tej melodii w Twojej głowie przez cały dzień.
Otóż Domenico wygrał tą piosenką festiwal w Sanremo w 1958 roku i stał się sławny. W sumie festiwal ten wygrywał czterokrotnie, występował na Eurowizji, był włoskim aktorem, a nawet przez chwilę politykiem. Sławny człowiek z małego Polignano – jest tylko jeden zgrzyt – Domenico był brany za Sycylijczyka. Gdy w mieście stanął jego pomnik, mieszkańcy ze złości go zniszczyli. Obecnie na tarasie nad morzem stoi wielki pomnik Domenica Modugno, ulice zdobią neony z nutkami i refrenem piosenek, a turyści chodzą ulicami nucąc sobie Volare… oh, oh!… Cantare… oh, oh, oh, oh! Nel blu, dipinto di blu, felice di stare quaggiù.
Polignano a mare – poezja, karnawał i caffe speciale
Jednak Polignano to nie tylko historia jednej piosenki i artysty. Miasto słynie z konkursów skoków do wody z małego balkoniku kilkanaście metrów nad wodą (kobiety skaczą z 21 metrów, a mężczyźni z 27), pięknej plaży z niebieską flagą: Lama Monachile wciśniętej w serce miasta oraz poezji wypisywanej na białych ścianach budynków.
Smakosze kawy koniecznie muszą udać się do kawiarni Il Super Mago del Gelo gdzie wymyślono caffe specjale – jest to kawa espresso ze śmietaną (choć ja bym sobie głowę dała obciąć, że to był lód śmietankowy), amaretto i skórką cytryny. Bardzo mi smakowała, szczególnie pita po włosku, czyli bez siadania przy stoliku, tylko stojąc przy barze. Idealna przerwa w zwiedzaniu miasteczka.
Jeśli jesteśmy przy przysmakach, to w Polignano jadłyśmy najwspanialsze panini podczas całej podróży – polecam odwiedzić Gelso la bottega dal 1967 przy ulicy San Vito 39. Również tam udałyśmy się do włoskiej sieciówki z owocami morza Pescaria. Bardzo dobry stosunek ceny do jakości, tylko w godzinach „szczytu posiłkowego” jest bardzooo długa kolejka, którą może Ci umilić Aperol na wynos kupiony w kiosku na rogu ;-). ps. Delko mówi, że sławna kanapka z ośmiornicą niczego nie urywa.
A skąd poezja na ulicach miasta? To wszystko za sprawą artysty, Guido Lupori, który przeprowadził się z Bari do Polignano i postanowił ozdobić ulice strofami ze swoich ulubionych wierszy.
Polignano informacje praktyczne
W Polignano a mare spałyśmy w prześlicznym małym mieszkanku. Jeśli chcesz poczuć się jak mieszkanka miasta polecam Ci zostać na noc w Casa Antonia, położona jest na uliczce Via Roma, która jest oddalona o zaledwie kilka kroków od centrum. Do Polignano dostaniesz się pociągiem trenitalia z Bari – podróż trwa 31 minut, a bilet kosztuje około 3 euro. Polecam instalację aplikacji Trainline – działa ona nie tylko we Włoszech i bardzo ułatwia kupowanie biletów.
Monopoli – białe miasto z instagramową zatoczką
Monopoli, kolejne białe miasteczko w naszej włoskiej podróży. Szczerze mówiąc zrobiło na mnie o wiele mniejsze wrażenie niż cudne Polignano. Owszem można znaleźć kilka fajnych kadrów, ale generalnie to wszystko było zamknięte na cztery spusty – nawet z kupieniem zwyczajowego magnesu był duży problem. Zresztą panujący czas sjesty prześladował nas podczas całej podróży – restauracje i bary otwarte my idziemy na ciastko, wszystko się zamyka my zaczynamy szukać jedzenia. I tak w kółko.
Zatoczka w Porto Vecchio to miejsce jak ze snów i …. jest dobrym przykładem insta vs reality 😉 Lazurowa woda, piękne słońce, niebieskie łodzie. Tak napewno jest czasem przy odpowiednim ustawieniu światła, słońca i Photoshopa, no i nad ranem kiedy nie ma ludzi, lub na bardzoooo długim czasie naświetlania (wtedy ludzie znikają ze zdjęć, trzeba mieć tylko szary filtr i statyw, nigdy tej sztuczki nie próbowałam, ale działa).
Podczas przemierzania kilometrów apulijskich uliczek i wtykania głowy w każdy kąt zauważyłam, że bardzo popularne są tu przydomowe kapliczki. Czają się w murach budynku, wbudowane w bramach. Jest ich naprawdę dużo.
Monopoli jest oddalone o 10 minut pociągiem od Polignano, a około 40 minut ( w zależności od pociągu) od Bari.
Noci – miasto starszych ludzi
Nie planowałyśmy odwiedzić Noci, wyszło to przypadkiem, gdy okazało się, że w Alberobello musimy czekać do południa aby zostawić bagaże w naszym małym, magicznym domku trullo. Cóż mogę powiedzieć? Noci to małe, białe, apulijskie miasteczko – zadziwiłam Cię? wiem, że tak 😉 ale powiem, Ci, że to miasteczko, a może i miasteńko ma w sobie coś urzekającego.
Trafiłyśmy tak akurat na targ, długo włóczyłyśmy się pomiędzy straganami obserwując mieszkańców. Zasmucający był fakt, że nie widziałyśmy nikogo młodego. Rozglądałyśmy się potem po ulicach, głównym placu. Nic, tylko starsze osoby przemykające gdzieś z zakupami lub dyskutujące na ławeczkach. Zastanawiałyśmy się jaka jest przyszłość takich kompaktowych miasteczek, gdzie praktycznie nie ma nic atrakcyjnego dla młodych. ani przemysłu, ani spektakularnych walorów turystycznych. Nic. Tylko spokój i włoski zgiełk – tak, te dwa wyrażenia mogą iść w parze. Czy Noci i wiele innych, małych miasteczek podzieli los tych, gdzie domy można kupić za jedno euro? A może niedługo dzięki zmianom klimatu nie da się tam i tak żyć, i pozostaną miastami widmami trawionymi gorącem i wybuchającymi pożarami. W każdym razie jeśli lubicie senne miasteczka to odwiedźcie Noci. Z Alberobello tylko 15 minut pociągiem.
Locorotondo – okrągłe miasto białych uliczek
Locorotondo to miasto zbudowane na planie koła – od tego właśnie powstała nazwa miasteczka. Jest urocze, podobno jest tu przepyszne lokalne wino, o zaskakującej nazwie: Locorotondo – ale jak byłyśmy tam z Magdą to jakimś dziwnym trafem była siesta i nawet trudno było nam znaleźć miejsce, w którym można wypić kawę i zjeść pysznego croissanta z czekoladą lub pistacjami. Tutaj prześladował nas również deszcz, który trochę starał się popsuć nam szyki. Miasto położone jest na wzniesieniu i otoczone winnicami oraz widocznymi w oddali domkami trulli.
W Apulii byłyśmy w lutym i trwał karnawał – w Locorotondo widziałyśmy dość dziwne karnawałowe dekoracje – były to postacie zawieszone na sznurach na ulicy – wyglądało to dość niepokojąco.
Locorotondo znajduje się 15 minut od Alberobello i prawie 2 godziny pociągiem od Bari.
Alberobello – moje wielkie, apulijskie marzenie.
Lata temu zobaczyłam zdjęcie uliczki pełnej małych, białych, okrągłych domków ze śmiesznymi daszkami niby kamiennymi, niby z szarej dachówki. To było tak nierealne zdjęcie, ze myślałam, że to coś a la wioska hobbitów, inscenizacja, magiczna, sztuczna kraina.
Ale nie. Kraina, w której mieszczą się te urocze domki to Alberobello i jego okolice. Od 6 grudnia 1996 znajduje się na liście UNESCO. Alberobello to malutkie miasteczko, zamieszkane przez około 12.000 osób. Jego nazwa pochodzi od łacińskich słów: Sylva Alboris Belli – czyli słów oznaczających wojnę i drzewo – przed wiekami na terenie Alberobello rósł dębowy las, a z drewna dębowego wyrabiało się broń.
Trullo – magiczne domki z tejmniczymi symbolami
Domek trullo charakteryzuje się tym, że jest zbudowany na planie koła z wapiennych kamieni, które trzymają się bez żadnej zaprawy tylko utrzymuje je własny ciężar, domki trulli zwieńczone są spiczastym dachem, czasem zakończonym krzyżem – tzw. iglica trullo. Podobno wystarczy wyciągnąć jedną dachówkę, aby dach się złożył – takie wieści bardzo korcą aby je urzeczywistnić 😉 i sprawdzić prawdziwość tych tez.
Dachy domów były często zdobione malowanymi, białymi znakami. Ich pochodzenie jest różnorakie – są symbole religijne, pogańskie, magiczne i prymitywne. Odnajdziemy tu serce, gwiazdę Dawida, symbol Merkurego, Neptuna, hostię z napisem IHS. Ich znaczenie nie jest wyjaśnione, najcześciej wspomina się o funkcji identyfikacyjnej oraz ochronnej. Nazwa trullo pochodzi od języka greckiego: tholos – okrągły.
Nie jest znana historia powstania uroczych domków. Jedna z hipotez głosi, że nietrwała konstrukcja to odpowiedź na podatki od zabudowy nałożone przez neapolitańskiego króla – ponieważ dach był łatwy do demontażu mieszkańcy łatwo mogli udowodnić, że dom jest niewykończony.
Inna teoria mówi, o zakazie budowania domostw wydanym przez Ferdynanda I Aragońskiego – władca chciał swobodnie dysponować apulijskimi chłopami i przenosić ich tam, gdzie będą potrzebni, dlatego nie chciał aby gdzieś zapuszczali trwałe korzenie. Jedno jest pewne – konstrukcja domków trulli zapewnia ich mieszkańcom chłód latem, a ciepło zimą. W okolicach Aberobello znajduje się około 1500 domków.
Najsłynniejszym miejscem jest Rione Monti – jest to piękne zgrupowanie kilku uliczek z domkami trulli. Wedle danych na stronie Unesco jest ich to 1030. Można tam godzinami chodzić po uliczkach, odwiedzać sklepy z pamiątkami i podziwiać małe domeczki. Na ulicy Via Monte Nero znajduje się sklep, w którym można wejść na dach i zrobić zdjęcia z nieco innej perspektywy. W Rione Monti znajduje się również kościół w formie trullo – kościół św. Antoniego – został on zbudowany w XX wieku. Zwróć też uwagę na trullo z podwójnym dachem – Trullo Siamese – legenda głosi, że mieszkali tu dwaj bracia zakochani w jednej kobiecie, ona wybrała młodszego nich i zamieszkali w trójkę pod jednym dachem. Jak można sobie wyobrazić atmosfera raczej była gęsta i młodszy brat postanowił nieco powiększyć życiową przestrzeń i rozbudował trullo oraz postawił przegrodę między częścią brata, a swoją i żony..
Drugim miejscem z domkami trulli jest Riona Aia Piccola – domków jest nieco mniej bo „tylko” 590. Tutaj również mieści się pierwsze trullo, które zbudowano z użyciem zaprawy Trullo D’Amore. Miało to miejsce w 1797 roku i było aktem buntu Francesco D’Amore – zbudował je dokładnie naprzeciwko ratusza. Jest to jedyne trullo z balkonem. Nazwa niestety nie ma nic wspólnego z miłością, pochodzi od nazwiska twórcy. Budynek uznany jest za narodowe dziedzictwo. Oprócz tych miejsc warto odwiedzić Trullo Sovrano, w którym zlokalizowane jest muzeum oraz jest to największy dom trullo i jeden z niewielu dwupoziomowych. W Trullo Sovrano możemy zajrzeć do środka domu i życia mieszkańców.
Alberobello informacje praktyczne
Do Alberobello można dostać się koleją z Bari podróż trwa nieco ponad godzinę i kosztuje ok. 4,5 euro, lub z autobusem z Polignano a Mare – czasem jedzie się z przesiadkami, czasem bez. My miałyśmy jedną przesiadkę w Turi, które również okazało się ciekawym miasteczkiem.
Najlepszym pomysłem jest pozostać w Alberobello na dwie noce i zrobić z niego kolejną bazę wypadową do okolicznych miasteczek. Aby jeszcze bardziej poczuć klimat trullo należy w nim zamieszkać. My mieszkałyśmy w ślicznym domku – Trulli di Nonno Carlo. Wnętrze było urządzone z dużym smakiem i dbałością o szczegóły. Skromna kuchnia pozwalała przygotować kolacje i śniadania z lokalnych przysmaków. To było ukoronowanie naszych noclegów w Apulii. W Materze mieszkałyśmy w sassi czyli mieszkaniach w jaskini, w Polignano w typowym małym mieszkanku, a w Alberobello w domku truli. Nasze noclegi stanowiły idealne dopełnienie zwiedzanych miejsc.
I jak podobał Ci się tekst o Apulii? Mam nadzieję, że znalazłaś/eś tu ciekawe informacje i zachęciłam Cię do wyruszenia w podróż, a jeśli czujesz, że samodzielna organizacja nie jest dla Ciebie skorzystaj z oferty Itaki, która oferuje wycieczki do Apulii. Pamiętaj też, aby tekst podrzucić znajomym, którzy szukają podróżniczej inspiracji. 🙂
A tym czasem zapraszam Cię do polubienia malenowego FP na Facebooku oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu , albo kilka razy w roku 😉 pojawiają się nowe zdjęcia i instastory. Nie chcesz przegapić kolejnego wpisu? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz!