Site icon Okiem Maleny

Kuang Si, Laos – magiczne wodospady

Kuang Si, Laos

Kuang Si, Laos

Wodospady Kuang Si – zrealizowane marzenie

Wodospady Kuang Si  to jeden z ważniejszych punktów z listy „must see” w Laosie. Jakiś czas temu dostałam zdjęcie tych wodospadów – spytałam od razu – gdzie to? tam jest jak w bajce. Od tego czasu Laos zagościł na liście państw do odwiedzenia. Laos warto odwiedzić nie tylko dla tych wodospadów. Urzekło mnie w tym kraju tak naprawdę wszystko. Ludzie, jedzenie, krajobrazy, niesamowita przyroda. Żal było opuszczać ten kraj. Jedynym minusem są słabe drogi i cieszące się dość kiepską opinią linie lotnicze. To dlatego w ciagu dwóch tygodni udało mi się zrobić tylko pętelkę po Laosie północnym. Przemierzenie 400 km zajmuje czasem około 12 godzin.

Informacje praktyczne

Wodospady są oddalone od Luang Prabang o około 45 km (więcej o Luang Prabang przeczytacie tu: [KLIK]). W dawnej stolicy Laosu znajdziecie multum wycieczek do tych wodospadów, jednak warto to zrobić samemu. Wystarczy zaczepić pierwszego lepszego kierowcę songthaew. Przejazd kosztuje 200.000 kip (8.000 kip = 1 $). Nie martwcie się nie zapłacicie tej ceny – kierowca bardzo sprawnie sam zorganizuje grupę, pytając przechodniów, czy aby nie mają ochotę na wycieczkę do wodospadu. I tak cena od osoby spada niepostrzeżenie do 50.000 kip za przejazd w dwie strony – songthaew czeka na was 2 godziny, przejazd trwa około godzinę. Bilet wstępu kosztuje 20.000 kip. Przed wejściem do wodospadów jest multum straganów z jedzeniem i pamiątkami. Napewno nie będziecie mieli okazji zgłodnieć. Z uwagi na pogodę my pierwsze kroki skierowałyśmy ku straganowi z gorącą herbatą.

Kuang Si – absolutne piękno

W Luang Prabang przeżyłyśmy załamanie pogody w Azji. W Hong Kongu było najzimniej od 60 lat, w Wietnamie zmarli turyści z wychłodzenia organizmu, a w Luang Prabang wszyscy zamarzali moknąc w strugach deszczu. W tych niesłychanie malowniczych okolicznościach przyrody, totalnie zamarznięte i zrezygnowane, pijąc gorącą herbatę podjęłyśmy decyzję. Trudno, jedziemy. W songthaew zamarzałyśmy jeszcze bardziej smagane zimnym wiatrem. Ja, z marsową zapewne miną, obserwowałam sino-szare niebo. Pierwsza rzeczą po przybyciu był zakup gorącej herbaty.Ogrzewając się kubkami trzymanymi w dłoni wyruszyłyśmy zwiedzać wodospady Kuang Si. Przy tej pogodzie nie spodziewałam się rewelacji. Pierwszym punktem jest schronisko czarnych niedźwiedzi azjatyckich. Miśki zostały odratowane z rąk handlarzy i oszczędzono im spędzenia życia w klatce metr na metr lub zabicia z uwagi na organy wykorzystywane w medycynie naturalnej.

Po przejściu kilku metrów naszym oczom ukazują się pierwsze kaskady wodospadu Kuang Si. Są oszołamiająco piękne. Mimo szarego nieba, zimna, braku dobrego światła robią wrażenie bajkowego krajobrazu. W moim dzienniku pisanym dzień pózniej porównałam je z Batadem na Filipinach: […] Potem szwendałyśmy się po mieście zamarznięte i milczące. Wreszcie padła decyzja. Jutro wyjeżdżamy do Wientianu nocnym autobusem, a póki nie pada jedziemy obejrzeć wodospad Kuang Si. I to była dobra decyzja z kilku powodów. Po pierwsze dziś leje i z wodospadów nici, po drugie spacer nas obudził, dodał energii. Wodospad, który był głównym powodem przyjazdu do Laosu prezentował się cudownie nawet w pochmurnym niebie. Niesamowicie piękny. Tak piękny  ze można by było tam zostać, siedzieć i podziwiać bez końca. W takich chwilach szkoda iść dalej. Tak było w Batadzie na Filipinach – miejsce, z którego odchodzi się zostawiając kawałek serca.

 

Jeśli zainteresował Cię temat Laosu zapraszam do innych tekstów o tym kraju. Całą trase tej wycieczki ze wskazówkami i opisami znajdziecie w poscie Laos w pigułce.

Spodobał Ci się post? Zostaw po sobie ślad dając lajka lub komentując. Nie przegap następnego wpisu śledząc Okiem Maleny na Facebooku. Do zobaczenia.

 

Exit mobile version