Site icon Okiem Maleny

Tatry dla zielonych

Tatry dla zielonych – dla kogo jest ten tekst?

Dlaczego warto jechać w góry?

Pamiętam czasy liceum, gdy każde ferie i wakacje spędzałam w górach, teraz niestety jestem tam dość rzadkim gościem. Schodziłam wtedy m.in. Pieniny, Bieszczady, Beskidy. Dlaczego tak lubię góry? Pewno po troszę z racji genów 😉 mam w sobie mieszankę morsko – górską i dlatego najlepiej czuję tam gdzie mam jedno i drugie blisko. Góry podobne jak morze wymagają szacunku, pokory, nie szarżowania, uczą przeciwstawiać się swoim słabościom i kształtują charakter.

Ale jest jeszcze coś co pociąga mnie w wędrowaniu po górach – to możliwość absolutnego resetu. To jest niesamowite jak spacer górskimi szlakami potrafi uspokoić emocje, naładować akumulatory. Jest się sam na sam z widokami zapierającymi dech w piersiach, zmęczeniem i tą niesamowitą radością ze zdobycie kolejnego szczytu.

Kiedy jestem w górach nie istnieje świat zewnętrzny, zgiełk i pośpiech Jest tylko natura i życie razem z jej rytmem. Ktoś może powiedzieć, że to tylko mój wymysł, bo przed życiem się nie ucieknie. Zależy kto co nazywa życiem.  [Piotr Morawski]

Uwielbiam to uczucie, gdy wspinam się na szczyt. Widoki coraz piękniejsze, ale i zmęczenie daje się we znaki. I jeszcze kilka kroków, wewnętrzna walka… gdy staję na szczycie całe zmęczenie umyka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pojawia się uczucie zadowolenia, radość i nowe siły by iść dalej.

Wejście w góry jest mistycznym przeżyciem pozytywnym. Ułatwia akceptację negatywnych stron życia: starzenia się, słabnięcia, choroby…Wejście na szczyt jest oczyszczeniem z neurotycznych skutków codziennego życia – z bycia pochłoniętym małymi sprawami. Stres wysysa z Ciebie cały ten niepotrzebny absurd. Po wejściu na szczyt ludzi doznają uczucia odświeżenia i odnowy. Po powrocie do codziennej egzystencji jesteś zwykłym człowiekiem, a nie znerwicowanym zwierzęciem. Poza tym uprawianie wspinaczki to możliwość odkrywania prawdy o samym sobie. Moje rozumienie życia jest ukształtowane przede wszystkim przez góry.” [Wojciech Kurtyka]

Iść dalej nie tylko wyznaczonym szlakiem, ale też aby wrócić i wziąć znowu życie za rogi. Życie, które parę dni wcześniej mocno nas tymi rogami pokłuło w 4 litery 😉 Zdecydowanie lekarze powinni w L4 wypisywać wyjazd w góry.

„…Góry tylko wtedy mają sens, gdy jest w nich człowiek ze swoimi uczuciami, przeżywający klęski i zwycięstwa. I wtedy, gdy coś z tych przeżyć zabiera ze sobą w doliny…” [Andrzej Zawada]

Na koniec jeszcze jedna mała rada. Jeśli planujecie dalekie podróże i zastanawiacie się jak sprawdzić ekipę, z którą planujecie wyruszyć to wybranie się w góry jest strzałem w dziesiątkę. Zobaczycie w jakim stopniu możecie na sobie polegać, czy jesteście w stanie się zgrać.

Jedźcie w góry cieszyć się życiem, jedźcie w góry aby się poznać i odnaleźć.

Tatry dla zielonych

Po tym troszkę osobistym wstępie szybko wracam do meritum. Tatry dla zielonych to propozycja 3 szlaków, niezbyt trudnych ale pięknych. W sam raz na 4 dni w Kościelisku. Trasy dla tych co w góry jeżdzą od wielkiego dzwonu, ale nie chcą zalegać na Krupówkach, a trochę powalczyć z sobą.

Wiem, że mam słabość do przestrzegania, ostrzegania i czasem moralizowania 😉 Dlatego tradycyjnie znajdziecie tu linki do artykułów o tym jak się przygotować na taką jednodniową wycieczkę, jak uniknąć spotkania z niedźwiedziem i gdzie sprawdzić górską prognozę.

Góry to nie spacer po łące i nawet taka krótka wyprawa wymaga przygotowania. Zakładam, że nikt z Was nie chce swoją osobą narażać GOPRU lub TOPRU na niepotrzebną interwencję, której przyczyną było tylko nieodpowiednie przygotowanie i nieznajomość podstawowych zasad. W napisaniu postu pomogły mi  moje tatrzańskie przewodniczki – Magda z W 10 inspiracji dookoła świata oraz Kasia z Obserwatorium podróży.

Reasumując, post dla zielonych – jednak górscy zapaleńcy znajdą kilka zdjęć by oko nacieszyć. Jestem ciekawa Waszych opinii i opisów najbardziej kuriozalnych zachowań z jakimi zetknęliście się na szlaku, podzielcie się w komentarzach. W Informacjach praktycznych na końcu postu znajdziecie dokładne zakładane czasy przejść.

Tatry, wejście na Rakoń

 

3 wybrane szlaki w Tatrach Zachodnich

1. Dolina Kościeliska – schronisko Ornak – Smreczyński Staw – Przysłop Miętusi

W pierwszym dniu nasza trasa miała w sumie ok. 27 km. Wyruszyłyśmy z Kościeliska na piechotę. Pogoda niestety nam nie sprzyjała. Praktycznie całą trasę padało. Wypogodziło się około godziny 15.00 gdy wracałyśmy do domu.

Doliny Kościeliskiej nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeden z bardziej zaludnionych szlaków 😉 Jest to dobra trasa aby się rozchodzić i przede wszystkim sprawdzić swoje możliwości przed prawdziwym wyjściem w góry. Do schroniska na Ornaku prowadzi prosta droga wzdłuż potoku. Wg opisu szlaków trasa zajmuje około 1,5 godziny (5,5 km).

Ze schroniska Ornak można udać się leśną ścieżką nad Smreczyński Staw. Droga w jedną stronę to około 30 minut. Do Smreczyńskiego Stawu prowadzi urokliwa kamienista droga w lesie. Padało przez całą drogę. Kaczkom jak widać to niezbyt przeszkadzało, nam też nie.

Po wizycie na Smreczyńskim Stawie, wróciłyśmy do schroniska Ornak i dalej udałyśmy się w drogę powrotną Doliną Kościeliską, aż do wejścia na szlak na Przysłop Miętusi. Trasa nie jest trudna. Zeszłyśmy trasą do Nędzówki – zejście tą trasą nie jest trudne, jednak podejście nią jest dość strome (dla ceprów 😉

 

2. Dolina Chochołowska – Rakoń – Grześ – Wołowiec – Dolina Chochołowska

Dolina Chochołowska, Tatry

Tego dnia pobudka była wczesna. Wyruszyłyśmy autobusem z Kościeliska około 7 rano. Chciałyśmy zdążyć na pierwszy traktor, który podwiezie nas do Polany Hucisko – czyli zaoszczędzi nam 3,5 km dość nudnej trasy w lesie. Misja została wykonana z powodzeniem.  Dolina Chochołowska dopiero budziła się ze snu. Od Polany Hucisko do Doliny Chochołowskiej wiedzie ciekawa i urocza trasa wzdłuż potoku, a potem wzdłuż połonin z bacówkami i pasącymi się owieczkami. W schronisku na Polanie Chochołowskiej jest najlepsza szarlotka z sosem borówkowym (jagodowym). Wymarzona nagroda po całodziennej trasie. Rano wypiłyśmy szybko kawę i w drogę. Czas nas naglił.

Pierwsza część trasy na Grzesia położona jest w lesie. Jest trochę stromo. Po dłuższym odcinku w lesie wreszcie docieramy do linii kosówki i bardziej widowiskowej część trasy. Widoki zaczynają zapierać dech. Pogoda jest idealna. Cudne niebieskie niebo, nie za gorąco. Na Grzesiu czas na pierwszy posiłek. Po jednej kanapce nadal jestem wilczo głodna. Wieje jak diabli. Siedzimy tuż przy kosówce, by choć trochę ochronić się od wiatru. Po chwili odpoczynku czas w drogę. Nie ma marudzenia – mamy jeszcze całkiem napiety plan, a od 15:00 zapowiadają burze.

Po krótkiej regeneracji idziemy dalej na Rakoń. Droga jest urocza, prowadzi szeroką granią. Wiatr daje się we znaki. Trawy na wzgórzach przepięknie układają się w falujące łany.

trasa z Grzesia na Rakoń, Tatry

Po niecałej godzinie docieramy na szczyt. Pogoda nadal nam dopisuje. Nic nie zapowiada tego co za chwilę nadejdzie…

Na Rakoniu za długo nie cieszymy się z wejścia na szczyt, chcemy zdążyć na Wołowiec. W końcu to ma być mój pierwszy dwutysięcznik 🙂 W głowie mamy ostrzeżenia przed burzami. Idziemy granią. Z prawej strony rozpościera się piękny widok na Słowacką część Tatr.

Za plecami coraz silniejsze podmuchy wiatru. Gdy docieramy do przełęczy Zawracie pogoda zaczyna się zmieniać. Szybko oceniamy sytuacją. Damy radę wejść na Wołowiec. Wchodzimy tak naprawdę prawie biegiem. Robię szybkie zdjęcie tablicy Wołowiec i w nogi.

Wołowiec

Gdy schodzimy z Wołowca na Zawracie dopada nas deszcz. W oddali słyszymy złowieszczy pomruk burzy. Większość osób szybko schodzi ze szczytu, aby ukryć się po drodze do Doliny Chochołowskiej. Po drodze mijamy jednak takich, co idą „odważnie” na szczyt. Pytają ile czasu zajmuje wejście, odpowiadamy, że jeszcze około 30 minut, ale idzie burza i lepiej zejść ze szczytu, oni mówią, ok zdążymy i idą dalej…. Chwilę potem wszystko wyglądało tak:

Wystarczyła niecała godzina, aby mgła zakryła wszystko i niebieskie niebo znikło. W oddali coraz mocniejsze pomrukiwania burzy.

zejście z Zawracia do Doliny Chochołowskiej

Droga w dół nie jest skomplikowana jednak po śliskich kamieniach trudno szybko iść. Każdy pomruk burzowy przyspieszał nasze zejście. Po około 20 minutach deszcz przestał padać, a niebo zrobiło się ponownie niebieskie. Gdy weszłyśmy do lasu trasa zaczęła się dłużyć niemiłosiernie. Po pół godzinie za każdym zakrętem miałyśmy nadzieję, że to juz koniec i zobaczymy zarys schroniska. ale niestety nie. I tak chyba z 10 zakrętów. Drogę umilała nam rozmowa o niedźwiedziach, które są tu częstym gościem. Jednak prawdę o niedźwiedziach poznałam dopiero następnego dnia …

 

Gdy dotarłyśmy do schroniska rozpętała się burza. Było około 15:00. Nie zapomnijcie tam zamówić szarlotki z borówkowym sosem. Jest absolutnie niesamowita.

3. Kuźnice – Boczań – Hala Gąsienicowa – Boczań – Kuźnice

Tego dnia plany miałyśmy bardzo ambitne. Celem była przełęcz Krzyżne. Tym razem z domu wyszłyśmy przed 6:00, aby dostać się do Kuźnic. Przed 7:00 byłyśmy już na szlaku. Ostrzeżenia burzowe znowu przewidywały burze popołudniu. Trasa z Kuźnic do schroniska Murowaniec przez Boczań jest naprawdę urokliwa. Jak już pokonamy dosyć strome podejście w lesie, dalej idziemy granią. Panorama jest imponująca.

Zaskakująco wygląda Giewont od strony Boczania. Giewont to jest góra, która z każdej strony wygląda inaczej. Poznalibyście masyw śpiącego rycerza?

Droga do schroniska Murowaniec przez Boczań

 

Gdy docieramy do schroniska pogoda jest akceptowalna. Pytamy w schronisku jaka jest przewidywalna prognoza i kiedy pojawią się burze. Do około 14:00 ma być czysto. Nie tracimy czasu i wyruszamy na przełęcz Krzyżne. Czeka nas 3 godzinne podejście. Na początku trasa jest kamienista i prowadzi przez las. Gdzieś w dole spostrzegam dwóch zdyszanych chłopaków. Biegacze w górach to dość częsty widok (nie mam pojęcia jak oni to robią). Gdy się mijaliśmy rzucili krótkie: uważajcie na niedźwiedzie. Po paru krokach doszło do mnie, że to jednak różni się od zwyczajowego cześć na trasie. Okazało się, że na dole przy mostku spotkali niedźwiedzia, ryknął tuż za ich plecami. Stanęłyśmy z Magdą zastanawiając się co dalej zrobić. Trasa kusiła, spotkanie z niedźwiedziem ni cholery. Postanowiłyśmy posłuchać rozsądku i zmienić plany.

Trasa nr 2 – na Kasprowy wierch przez Czarny Staw Gąsienicowy. Gdzieś w połowie drogi zaczęło padać. Gdy byłyśmy tuż przy stawie rozpętała się burza i zerwał szalony wiatr. Znowu odwrót do schroniska. Po drodze spotkałyśmy Pana co ukryty pod kosówką rozmawiał przez telefon…

I tak skończyła się wyprawa na Krzyżne…

Znajomość gór polega na umiejętności odwrotu. [Anna Czerwińska].

Pod schroniskiem od strony Boczania szedł niedźwiedź. Dobrze, że go nie widziałam. Asekuracyjnie w drodze powrotnej przez cały czas głośno mówiłam. To jedyny minus Tatr dla mnie – nieustające widmo niedźwiedzia.

Niedźwiedzie w Tatrach

Czy trudno spotkać niedźwiedzia? Jak mówi Magda z w 10 inspiracji do okola świata wcale nie tak trudno:

Możliwość spotkania niedźwiedzia w górach nie jest wcale taką trudną sprawą jak myślicie;) Miśki z roku na rok są coraz bardziej rozbestwione i zaczynają schodzić na łowy coraz niżej. Jest to niestety wina turystów, którzy zostawiają jedzenie i śmieci na szlakach.W ostatni weekend niedźwiedzica wraz z małymi zeszła aż do Kościeliska, dosłownie kilometr od mojego domu! Trzeba pamiętać, że misiek to nie słodkie, przyjazne zwierzę i nie należy sobie robić z nim zdjęć, dokarmiać go ani szarpać się o własny plecak, jak to zrobiła kiedyś turystka na Rysach. Niedźwiedź to jedyne zwierzę, które nie daje żadnych znaków ostrzegawczych przed atakiem, więc niech nikogo nie zachęca do bratania się z fauną i florą spokojny misio w zaroślach.

Przed wyruszeniem na szlak przeczytajcie artykuł na stronie www.polskiwilk.org.pl, aby dowiedzieć się co zrobić aby niedźwiedzia nie spotkać i jak się zachować gdy już stanie na naszej drodze.

Krótkie górskie Know How

No dobra, a teraz jak się przygotować do wyjścia w góry, żeby nie stać się bohaterem Kronik TOPRu?

Po pierwsze trzeba dopasować trasę do własnych możliwości i kierować się pokorą i szacunkiem do gór.

„Kiedyś pytany przez laika, dlaczego przeżyłem w górach, odpowiedziałem przekornie: bo jestem tchórzem”. [Wojciech Kurtyka]

Kolejna sprawa to rozpoczęcie dnia skoro świt. W góry wyruszamy o poranku (około 6 rano), a nie w okolicach południa, gdy przebudzimy się po imprezie. Dobrze jest sprawdzić przewidywalne warunki pogodowe – o tym gdzie najlepiej przeczytacie na portalu Góry i ludzie.

Nawet jeśli wyruszacie w słoneczny dzień nie zapomnijcie wziąć ze sobą czegoś ciepłego. Jak widzicie w poście pogoda potrafi zmienić się mega szybko, a nawet przy słonecznym niebie na szczycie może wiać zimny wiatr.

O reszcie przydatnych rzeczy opowie Wam Kasia z Obserwatorium Podróży:

Przygotowanie do wyjścia w góry musi być przemyślane. Powinniśmy przewidzieć różne warunki atmosferyczne (nawet jeżeli pogoda mówi swoje) i spakować się by było nam w miarę lekko, ale za to bezpiecznie. Ważne jest też to, by starać się przygotować na różne sytuacje – podstawą jest ubiór na cebulkę, posiadanie kurtki przeciwdeszczowej to obowiązek! Na nogi zakładamy wygodne buty trekkingowe. Ważne by plecak był tak spakowany by nam nie ciążył, a wszystko co w nim mamy było przydatne po drodze.

O tym jak dokładnie spakować plecak na jednodniowy wypad w góry przeczytacie na blogu u Kasi.

Najpiękniejszy widok na Giewont z Zakopanego

Na zakończenie, albo i na deser coś smakowitego. Gdy już zejdziemy ze szlaku, albo robimy dzień regeneracji warto wypić kawę / herbatę/ piwo z pięknym widokiem. Można też przejść się po Krupówkach, ale to męczy bardziej niż górska wspinaczka 😉 Najlepsze miejsce na relaks to  taras Cafe Tygodnik Podhalański. Przy okazji mają też naprawdę dobre ciasta. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam patrzeć na śpiącego rycerza.

Informacje Praktyczne:

Bilety Wstępu:

Czas przejść:

nocleg:

Spodobał Ci się post? Zostaw po sobie ślad dając lajka lub komentując. Nie przegap następnego wpisu śledząc Okiem Maleny na Facebooku. Do zobaczenia.

Exit mobile version