Site icon Okiem Maleny

Wokół Mostaru

Wodospady Kravica

Wodospady Kravica

Mostar – Kravica – Počitelj – Blagaj – Mostar

Ostatnim razem opowiedziałam Wam o odwiedzinach w małym ale bardzo urokliwym Počitelju w Bośni. Dziś czas na dwa pozostałe miejsca, które można odwiedzić w czasie jednodniowej wycieczki z Mostaru. Wodospady Kravica oraz Blagaj – klasztor Derwiszy położony u źródła rzeki Buna.

W sumie opowieść o Bośni zaczynam od końca, ale jednocześnie był to dla mnie jeden z ważniejszych dni, bo pokonałam swoją obawę przed wypożyczeniem i prowadzeniem auta poza Polską. Gdy jechałam do Bośni zaplanowałam wszystko tak, aby przemieszczać się płynnie autobusami. W Mostarze miałam skupić się na zwiedzaniu miasta i zrobić jeden krotki wypad autobusem do Blagaja. Po całodziennej szwędaninie i oglądaniu zdjęć z Kravicy w głowie zaczęła mi kiełkować myśl a może by tak się odważyć? Wieczorem usiadłam z notesem, mapą i zaczęłam obliczać czasy przejazdów, kilometry, powysyłałam esemesy do znajomych jak wyglądają drogi i po drugim kieliszku wina zadecydowałam – jadę!

W drogę – nie ma odwrotu, nie ma kapitulacji

Rano, po śniadaniu wyruszyłam do wypożyczalni, aby wynająć malutkie, miejskie autko, które powiedzie mnie po uroczych zakątkach Bośni. I po dobrych drogach. Po pierwsze okazało się, że nie mam paszportu, bo jest w hotelu w recepcji. Znajomość języka otwiera wiele drzwi, więc w rezultacie wypożyczono mi auto oglądając tylko moje prawo jazdy. Po drugie okazało się, że terminal nie działa i muszę zapłacić gotówką – moje kalkulacje ile mam gotówki do powrotu nagle runęły i zostały uszczuplone o około 35 euro. Na 3 dni przed powrotem do domu to robi różnicę. Po trzecie plan małego, miejskiego autka również okazał się niemożliwy, gdyż jedynym dostępnym autem był Van. Siedziałam w wypożyczalni i miałam ochotę z niej uciec z krzykiem. Gdy podpisywałam umowę wynajmu trzęsł się każdy centymetr mojego ciała. Obcy kraj, wielkie auto, nieznane drogi. Przypomniał mi się tekst z filmu Bez odwrotu, który od wczesnego dzieciństwa zawsze towarzyszy mi w sytuacjach kryzysowych: nie ma odwrotu, nie ma kapitulacji.

Moje ostatnie przeżycie związane z prowadzeniem auta na obczyźnie to gigantyczna kłótnia z moim ex gdzieś na pograniczu Słowacji i Węgier kończąca się prawie spakowaniem walizki i udaniem się na lotnisko. Po tej traumie rzeczywiście wiara w swoje siły była gdzieś na poziomie -10. Jakby ktoś był ciekaw jaki kataklizm drogowy spowodowałam to spieszę z wyjaśnieniem – jechałam za wolno.

10 po 10 siedziałam już w ślicznym czerwonym autku. Nawigacja ustawiona, za plecami usłyszałam skręć na Dubrownik. Skręciłam na Split. Gdy droga zaczęła piąć się serpentynami w górę zaczęłam zastanawiać się jak wygląda droga na Dubrownik. Wspinałam się w górę autkiem coraz bardziej dumna z siebie, ciesząc się, że jednak jadę od strony skał, nie od strony przepaści – to też się wkrótce zmieniło. Bez większych przeszkód i perypetii dotarłam do parkingu nieopodal wodospadu Kravice. Dawno nie byłam z siebie tak dumna. W tamtej chwili czułam, że jestem w stanie przenosić góry, wierzyłam z całego serca, że wszelkie ograniczenia tkwią tylko w naszej głowie i czasem wierzymy w jakieś brednie o sobie, które ktoś próbuje nam wmówić aby poprawić swoje samopoczucie lub by mieć nad nami większą władzę.

Wodospady Kravica

Wodospady okazały się absolutnie niesamowite. Znajdują się na rzece Trebižat, mają szerokość około 120 m i wysokość około 26m. Na spacer, zwiedzanie, wypicie kawy potrzebujemy około godziny czasu. Wstęp kosztuje 4 KM (około 2 EU) plus niewielka opłata za parking. Płaciłam chyba 7 KM za wszystko. Od parkingu do wodospadów prowadzi betonowa droga, zajmuje około 10 minut. Wodospady słychać już z daleka, jednak odsłaniają swoje piękno po kawałeczku. Najpierw widać tylko zieleń wzgórz rozciągającą się aż po horyzont i lekki zarys spienionej wody.

Dopiero za jakiś czas ukazują nam się w całej okazałości. Można podziwiać je bez końca. Przy samych wodospadach jest restauracyjka z WIFI warto usiąść tam i wypić kawę z jednym z piękniejszych widoków jakie można sobie wyobrazić 😉

A jeśli lubisz podziwiać wodospady to napewno zainteresuje Cię tekst o wodospadzie Una na granicy Bośni i Chorwacji – zerknij na bloga placetovisit.pl.

Pocitelj – miasto piratów

Kolejnym punktem był oddalony o około 25 km Počitelj. Zaparkować można tuż przy medresie (budynek z 6 kopułami) lub, jeśli przegapi się parking, tuż za zakrętem przy restauracji 😉 Zwiedzanie Počitelja [Tu opis] zajmie Wam również około godzinę.

meczet Hadżi – Aliji

Nawigacja to czasem zło, nie skręcajcie w prawo

Z Počitelja, już rozluźniona i pełna wiary we własne siły, wyruszyłam do Blagaja. Po drodze złapała mnie ulewa. Blagaj jest oddalony również o około 25 km. Jeśli posługujecie się nawigacją to jej nie ufajcie 😉 i nie skręcajcie z głównej drogi w prawo. No chyba, że chcecie nagle znaleźć się w wąwozie, z którego nie ma odwrotu, jechać przechylonym autem i słyszeć jak przydrożne krzaki niemiłosiernie ocierają się o lakier.

Nic nie zapowiadało takiej drogi, początkowo była to zwykła asfaltowa droga między domami. Ok, dość wąska, ale że przypominała mi czarnogórskie drogi jechałam nią zauroczona i w sumie zadowolona, że sama o własnych siłach pokonuje sobie takie wąskie, bałkańskie drogi. W pewnym momencie zmieniła się w drogę szutrową, ponieważ były ślady kół stwierdziłam, że napewno jest przejezdna i min też nie powinnam się obawiać, auto jadące za mną utwierdziło mnie w tym przekonaniu. Potem dojrzałam, ze miało dubrownickie rejestracje. Ciekawe, czy byli tak samo zdziwieni tym skrótem jak ja. W momencie jak auto zaczęło jechać przechylone wyłączyłam wszystko – radio, klimatyzacje, nawiew, każde jedno źródło dodatkowego, rozpraszającego dźwięku. Jechałam powoli i zastanawiałam się kiedy droga skończy się przepaścią, albo kłodą i będę musiała dzwonić do wypożyczalni, że jestem gdzieś w centrum zadupia z brakiem możliwości wycofania auta. Nie wiem ile kilometrów jechałam w takich warunkach, wydawało mi się, że całą wieczność. Oczyma wyobraźni widziałam obdarty lakier na całej długości karoserii.

Gdy dojechałam do Blagaja i zaparkowałam na parkingu bałam się wysiąść z auta i zobaczyć jak ono teraz wygląda. Po kilku chwilach zebrałam się na odwagę. Cud. Drzwi od strony kierowcy ok, teraz kilka wdechów i zobaczmy te drugie. Cud razy dwa. Też ani zadrapania. Ups … zderzak z przodu. Szczęśliwie po wyczyszczeniu nawilżonymi chusteczkami rysy były niewidoczne. Więcej szczęścia niż rozumu. Pamiętajcie – żadnych bocznych dróg, żadnych skrętów w prawo. Kilka km wcześniej był drogowskaz Blagaj prosto 20 km. Nawigacja powiedziała Blagaj w prawo 11 km.

Chanaka w Blagaju i żródło rzeki Buna

Blagaj – źródło rzeki Buna i Chanaka

Parking na górce w Blagaju kosztuje około 5 KM i jest bez ograniczeń czasowych. Parking znajduje się niecały km od klasztoru Derwiszy. Bilet wstępu kosztuje 4 KM. Przed wejściem do pomieszczeń chanaki (nazwa sufickiego klasztoru)  musimy ubrać się w dwie chusty – jedną zostajemy opleceni w pasie, w drugą ubieramy na głowę. Czy warto? Trudno powiedzieć. Najładniejszy widok na sam klasztor jest z przeciwnej strony rzeki Buny. W środku są bardzo ascetyczne wnętrza, jeśli zwiedziliśmy Svrznu kuću w Sarajewie lub dom Muslibegovića w Mostarze chyba można sobie odpuścić i przysiąść na kawie z widokiem na klasztor.

Chanaka została zbudowana w XV wieku, jest kandydatem do wpisania na listę UNESCO. Źródło rzeki u stóp klasztoru jest jednym z najsilniejszych źródeł w Europie. Miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia i zarezerwowania czasu na obiad. Mnie niestety wypędziła stamtąd zbliżająca się burza.

Informacje praktyczne:

Jeśli zainteresował Cię temat Bośni zapraszam do innych tekstów o tym kraju.

Spodobał Ci się post? Zostaw po sobie ślad dając lajka lub komentując. Nie przegap następnego wpisu śledząc Okiem Maleny na Facebooku. Do zobaczenia.

Exit mobile version