Site icon Okiem Maleny

Bagan zwiedzanie i informacje praktyczne

Zachód Słońca w Bagan

Zachód Słońca w Bagan

Bagan – magiczny wschód Słońca, którego nie było

Bagan – skąd wzięły się pagody (stupy)? Czyli kilka słów o historii

Bagan, znane również jako Pagan.  Magiczne, wspaniałe, birmański „must see”. Miasto było pierwszą stolicą Mjanmy, a dokładniej Królestwa Paganu, które swoimi początkami sięga końcówki IX wieku.

Za początek jego dynamicznego rozwoju uważa się okres panowania króla Anawrathy, które rozpoczęło się w roku 1044. To właśnie on rozpoczął dzieło budowy niezliczonej ilości stup i świątyń, które teraz możemy podziwiać w tej okolicy. Jego zasługą jest też wprowadzenie dominacji Buddyzmu Therawada na tym terenie. Uważa się, że za rządów króla Anawrathy Pagan stał się z małego królestwa pierwszym birmańskim imperium.

Królestwo rosło w siłę przez następne lata, rozwijało się ekonomicznie, ale też powiększało swoje terytorium. Kolejni królowie kontynuowali też dzieło budowy setek stup i świątyń.  Pod koniec XIII wieku w Paganie było około 10.000 obiektów sakralnych. Królestwo upadło w roku 1287 w wyniku inwazji Mongołów.

A co ze świątyniami? Obecnie jest ich ponad 2000. Ucierpiały w wyniku wojen i trzęsień ziemi. Szczególnie silne trzęsienie było na tym terenie w roku 1975 r.. W 2016 roku w sierpniu w Bagan było trzęsienie ziemi o sile 6,8 – ucierpiały kolejne świątynie i zginęło 4 turystów. Birmańczycy systematycznie odbudowują i odrestaurowują kolejne obiekty. Być może w 2018 roku teren ten trafi wreszcie na listę UNESCO.

Zamiast wstępu

Gdy przeglądam zdjęcia myślę o nim w samych superlatywach, jednak gdzieś w głębi serca czułam niedosyt. Jak wiecie często pomysł na podróż zaczyna się od jednego zdjęcia, które zobaczę i wokół niego powstaje cały plan podróży. W Laosie był to→ wodospad Kuang Si, który nawet w deszczowej pogodzie zachwycił, w przypadku Mjanmy takim zdjęciem był wschód słońca w Bagan. Cała równina Baganu w złotym blasku wschodzącego słońca, snujące się mgły i niezliczone ilość pagód. Niestety widziany przeze mnie wschód słońca w Bagan nie był tak magiczny. Nie zawsze ma się szczęście. O tym co wywoływało mieszane uczucia napiszę pod koniec postu. Co znajdziecie w tym wpisie? Informacje czysto praktyczne i trochę opowieści. Spis treści pomoże Wam w nawigacji.

Bagan – Spis treści:

    1. Dojazd i nocleg w Bagan
    2. Jak zwiedzać Bagan?
    3. Co warto zobaczyć w Bagan?
      1. Najpiękniejsze pagody
      2. Wschód i Zachód Słońca w Bagan czyli historia jednego zdjęcia
      3. Okolice Irrawaddy
      4. Muzeum Archeologiczne
    4. Dlaczego Bagan potrafi zmęczyć?
      1. z zapisków
    5. Informacje Praktyczne

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dojazd i nocleg w Bagan

Dojazd

Do Baganu możecie dostać się każdym środkiem komunikacji: autobusem, samolotem, łódką i pociągiem.

W miejscowości Nyaung U znajduje się lotnisko. Jednak jest to zdecydowanie najdroższe rozwiązanie.

W zależności od tego jak zaplanowaliście swoją trasę po Birmie możecie przyjechać tu między innymi z Kalaw, Mandalay (o Mandalay przeczytacie w poście: Mandalaj w trzy dni – plan zwiedzania) lub z Rangunu. Ja do Baganu jechałam z Mandalay (całą moją trasę znajdziecie w poscie: Birma w pigułce). Bilet kosztował 9.000 kyat, a droga zajęła około 7 godzin. Nie był to duży turystyczny autobus z wygodami, tylko mały lokalny busik. Choć w sumie patrząc na ilość ludzi i rzeczy które pomieścił wcale nie taki mały 😉 . Autobusy robią w ciągu trasy kilka przerw w miejscach gdzie można kupić wodę, coś zjeść.

Jeśli macie dużo czasu możecie też pomyśleć nad rejsem do Bagan z Mandalay. Jednak taki rejs albo jest koszmarnie długi (13 /16 h) i w miarę akceptowalnej cenie (około 15$), albo koszmarnie drogi – około 45 $ i trwa od 9 do 11 h.

Przy wjeździe do Bagan zapłacicie opłatę w wysokości 15 $ lub 25.000 kyat. Bilet miejcie przy sobie przez cały czas, bo czasem jest wymagany.

Nocleg

Bagan dzieli się na Old Bagan, New Bagan i pobliską miejscowość Nyaung U. Jeśli marzycie o noclegu z pagodami na wyciągnięcie ręki musicie nastawić się na wysokie koszty. Hotele w Old Bagan są bardzo luksusowe i co za tym idzie drogie. Najlepiej nocować w Nyaung U. Jest to mała miejscowość około 4 km od granic historycznego Bagan i pełni rolę bazy turystycznej. Znajdziecie tu liczne restauracje, hotele o różnym standardzie, wypożyczalnie rowerów i e-bików.

Ja nocowałam w Shwe Nadi Guest House. Bardzo sympatyczny hotelik. Pokoje duże, ale z minimalnym wyposażeniem. W cenie śniadanie dość sympatyczne. W pokojach nie ma łazienek. Trzeba chodzić do przybudówek na zewnątrz, na terenie hotelu. Jednak w tym klimacie to nie jest problem. 🙂 W hotelu jest wypożyczalnia rowerów i e-bików, w recepcji dostępne są mapy okolicy. Za pokój 3 osobowy płaciliśmy 30 $ za noc.

Jak zwiedzać Pagan?

Rower, e-bike, a może dorożka lub balon?

Jedno jest pewne – napewno nie na piechotę 🙂 Odległości są duże i ciężko byłoby cokolwiek zobaczyć wędrując od pagody do pagody. Można oczywiście zdać się na doświadczenie miejscowych i przemierzać Bagan bryczką, jednak to zdecydowanie nie dla mnie.

Dużą popularnością cieszą się e-bike. Nawet przez chwilę rozważałam możliwość spróbowania swoich umiejętności na skuterze, jednak wychodząc z hotelu zobaczyłam chłopaka, który właśnie przeszorował po ziemi i miał skórę zdartą z całej nogi. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że może jednak Birma nie jest najlepszym krajem aby sprawdzać czy umiem na tym jeździć czy nie 😉 Poza tym uwielbiam jeździć po Azji na rowerze. Nie dość, że mam trening gratis, to jeszcze można tak wspaniale zatopić się w swoich myślach, przemierzać powoli teren. Dodatkowo w Birmie nie miałam takich problemów ze znalezieniem roweru odpowiedniego dla mojego wzrostu jak w Laosie czy w Tajlandii. 🙂 W sumie przez dwa dni zrobiłam prawie 72 km na rowerze szwendając się po okolicy. Jak zwiedzać Bagan? Zdecydowanie na rowerze 🙂

Koszt

Wypożyczenie roweru kosztuje około 2000 kyat. Jesli chcecie rower górski to koszt jest wyższy, ale te podstawowe miejskie dają radę 🙂 W całym Nyaung U nie znajdziecie roweru z koszyczkiem z przodu, więc odpuśćcie sobie poszukiwania.

Jeśli jednak wolicie e-bike to koszt jest nieco wyższy – 7000 kyat kosztuje wypożyczenie e-bike dla 2 osób, dla jednej kosztował chyba 5000 kyat.

A co ze sławnymi balonami? Jeśli macie 320$ opowiedzcie jak było podziwiać Bagan z lotu ptaka ;-). To musi być niezapomniane przeżycie.

Co zabrać?

Oprócz wody, której zapas uzupełnicie bez problemu przy prawie każdej świątyni, KONIECZNIE miejcie okulary przeciwsłoneczne. I to wcale nie po to aby chronić oczy przed słońcem, ale dla ochrony przed makabrycznymi ilościami pyłu i prochu. Ja swoje zgubiłam w Inwie (więcej o Inwie przeczytacie w poscie: Inwa, Sikong i Amarapura – dawne stolice Baganui mocno to odpokutowałam na piaszczystych drogach Baganu. Oczy się zbuntowały totalnie, musiałam kupić pierwsze lepsze okulary, a i tak miałam mega problem z łzawieniem. Kilkukrotnie musiałam się zatrzymywać i płukać oczy wodą, bo nie widziałam kompletnie nic. Dodatkowo przyda Wam się maseczka lub chusta zakrywająca usta.

Co warto zobaczyć w Bagan?

Najpiękniejsze świątynie

Jest w Bagan kilka świątyń, które koniecznie trzeba zobaczyć. Największa, najstarsza, najbardziej znana, najwyższa, cudna Mahazedi w kształcie wielkiego, dzwonu itp, itd. Przed wyjazdem miałam skrzętnie na maps.me zaznaczone najważniejsze miejsca. Wczasie szwendania się po Bagan skrzętnie zaznaczałam gwiazdką na mapie każde odwiedzone miejsce, w którym zostałam na jakąś chwilę i zrobiło na mnie wrażenie. I teraz patrzę na te ponad 30 kropek na mapie i wiem jedno – bez sensu je wszystkie opisywać. 🙂 Usnęlibyście po 6 😉

Przed wyjazdem zaznaczcie kilka najbardziej znanych, a potem po prostu jedźcie przed siebie, nie kierujcie się od punktu do punktu, pozwólcie się sobie zgubić wśród piaskowych dróg, jedźcie, bo na horyzoncie widzicie jakąś majestatyczną iglicę pagody, która z daleka Was urzeka i tyle. To chyba jest klucz do zwiedzenia Bagan. Przy odwiedzonej świątyni zaznaczcie kropkę, sprawdźcie czy w pobliżu jest, któraś z większych, aby przy okazji ją zobaczyć. Następnego dnia odwiedźcie puste plamy na Waszej mapie. Nie trzymajcie się z góry wyznaczonej trasy. Gdybym tak robiła pewno nie zajechałabym do wielu urzekających miejsc.

Shwezigon Pagoda

Jedna z okazalszych o ile nie najokazalsza ze stup. Zbudowana została na początku XII wieku. Podobo są w niej aż 3 relikwie Buddy – ząb, obojczyk i przepaska. Styl pagody stał się prototypem dla innych świątyń w Mjanmie. Znajduje się w pobliżu Nyaung U.

Htilominlo

Jedna z największych świątyń Baganu. Na uwagę zasługują freski znajdujące się w środku. Pochodzi z XIII wieku i była wzorowana na świątyni Sulamani.

świątynia Htilominlo, Bagan

Ananda

To zdecydowanie jedna z najsłynniejszych świątyń Baganu. Zbudowana została na przełomie XI i XII wieku. Jest jedna z najwiekszych i najlepiej zachowanych świątyń. Na uwagę zasługują 4 wysokie, stojące posągi Buddy. Posąg północny i południowy są oryginalne – pozostałe to rekonstrukcje. Jest uważana za największe osiągnięcie architektury stylu wczesnego Baganu.

Sulamani

Moja perełka Baganu. Zdecydowanie ta świątynia zrobiła na mnie największe wrażenie. Pochodzi z XII wieku, a jej wnętrze kryje w sobie niesamowite freski. Jej wygląd był wzorem dla budowniczych świątyni Htilominlo. Podobno jest też jedną z najczęściej odwiedzanych świątyń, choć mnie wydała się prawie pusta.

Dhamma – yan- gyi

To największa świątynia w Bagan, ale też świątynia ze złą karmą – dlatego nie została odbudowana. Zbudował ją król Narathu w XII wieku, aby odkupić swoje winy – między innymi ojco i bratobójstwa. Za wiele mu to nie pomogło, bo został zamordowany. W Świątyni czuje się nieco mroczną aurę. Jak wiele innych świątyń jest schronieniem dla nietoperzy, jednak miałam wrażenie, że tę upodobały sobie szczególnie. W środku było głośno od ich pisku i niestety o ich obecności świadczyła też góra odchodów.

Thatbyinnyu

Thatbyinnyu to najwyższa świątynia w Bagan ma 61 metrów. Pochodzi z połowy XII wieku.

Wschód i Zachód Słońca w Bagan czyli historia jednego zdjęcia

W grudniu 2017 roku wstęp na pagody w Bagan został zabroniony. Są trzy powody tej decyzji – głównym impulsem stał się śmiertelny wypadek 20-letniej turystki, jaki wydarzył się w listopadzie 2017 roku. Kolejne powody to względy religijne oraz chęć ochrony zabytków – aby nie zostały zadeptane przez turystów.

Shwesandaw Paya

Zarówno wschody jak i zachody Słońca można podziwiać z Shwesandaw Paya. Jest to wysoka, biała pagoda. Jeśli chcecie stamtąd oglądać wschód lub zachód słońca przygotujcie się na tłumy. Dobrze nie przyjechać na ostatnią chwile, bo okaże się, że nie będzie już dla Was miejsca na najwyższych piętrach pagody. Czasem jest tak, że jak  podniesiecie nogę to macie problem, aby ją z powrotem postawić na ziemi. 

Jej zaletą jest to, że jest wysoka, ale polowanie na zdjęcie w tym tłumie odziera chwilę z całej magii. I tak naprawdę po wschodzie słońca pozostaje uczucie niedosytu i zmęczenia. Po zachodzie również.

Jednak to właśnie tu zrobiłam najlepsze zdjęcie w Birmie. Kompletnie z zaskoczenia. Było już po zachodzie, tłum schodził w dół po wąskich i stromych schodkach, a ja okrążałam pagodę. Dopiero teraz zaczynało być miło. Nagle kątem oka dostrzegłam młodego mnicha siedzącego na murku. Pozował komuś innemu. To była kwestia uda się nie uda, nie było czasu na kadrowanie, myślenie. Odruch. Udało się.  To moje ulubione zdjęcie z Mjanmy.

Wschód Słońca

Kolejnego dnia wstałam przed 5:00, bo o 6:15 miał być wschód Słońca. Ten magiczny, cudowny wschód w Bagan. Marzenie i główny punkt wyjazdu do Birmy. 6 km w jedną stronę na rowerze w kompletnych ciemnościach. W tym momencie zazdrościłam mijającym mnie skuterom. Wreszcie, zmachana, dotarłam.

Niestety magii było jak na lekarstwo, ludzi chyba więcej niż poprzedniego wieczoru. Nawet balony, które po 6:00 zaczęły wznosić się na niebie nad Bagan, nie zmyły uczucia niedosytu. Cóż nie zawsze pogoda jest po naszej stronie. Zdjęcie mnicha z poprzedniego wieczora było jak balsam na zawód poranka.

Ostatni zachód Słońca w Bagan

Tego wieczoru nie pchałam się już na pagodę Shwesandaw Paya, w której, o czym mało kto pamięta podobno jest złoty włos Buddy. Wracałam powoli do hotelu. Skręciłam aby obejrzeć pagodę Htilomilo. Miałam juz wracać gdy ktoś zapytał mnie czy nie chcę obejrzeć zachodu słońca na dachu pobliskiej świątyni. Pomyślałam czemu nie i dałam się zaprowadzić. Zostawiłam buty przed wejściem do Htilomilo, więc dreptałam na boso po rozgrzanym piachu i kamieniach. Weszłam przez wąskie schody na górę, usiadłam na jej tarasie. Było nas w sumie 4 osoby. Jednak 3 Francuzów bardzo szybko poszło i zostałam sama. Usiadłam oparta o murek, zmęczona po całym dniu i rozkoszowałam się zachodem Słońca, który był tylko dla mnie. Oprócz śpiewu ptaków panowała kompletna cisza. W oddali widziałam góry za rzeką Irrawadi, dachy innych stup i różowiejące niebo. Miałam gdzieś pogoń za tym jedynym zdjęciem, uchwyceniem magii. Kontemplowałam tę chwilę, rozkoszowałam się nią. Wyjęłam notatnik i zapisałam:

17:48:

Znalazłam pagodę koło pagody Htilominio. Zachód Słońca się zaczyna, nikogo nie ma. Ptaki śpiewają, cisza i spokój. W oddali za Irrawadą góry, niebo różowieje od czerwonej kuli słońca. Za murkiem wierzchołki pagód. Bajka. Jest cudownie. Nie chce mi się wracać, a powoli czas iść, zaraz się ściemni. W takim klimacie to można osiągnąć nirwanę 😉 .”

Okolice Irrawaddy

W okolice Irrawady w sumie zajechałam przypadkowo. Byłam zmęczona i zobaczyłam znak river view cafe. Idealne miejsce na odpoczynek, pomyślałam. Jednak nim dojechałam do tego idealnego miejsca zdążyłam jeszcze trafić na wspaniały drewniany klasztor Nat Taung Kyaung, zobaczyć wóz udekorowany na ceremonię Shinbuy, przejechać przez wioskę i zobaczyć stupy za stogiem siana.

Fantasia Garden, bo tak nazywała sie oaza na rzeką Irrawady okazała się rzeczywiście cudna. Wypiłam wodę kokosową odpoczywając na leżaku i podziwiając rzekę Irrawady.

Co jeszcze ciekawego kryje się w tej części Bagan? Jest tu muzeum wyrobów z laki – niestety było zamknięte oraz wspomnienie po najstarszej pagodzie Bu paya. Pagoda została zbudowana w IX wieku, jednak jej obecna wersja to rekonstrukcja. Stupa nie przetrwała trzęsienia ziemi. Dodatkowo możecie zapuścić się do wsi nad brzegiem rzeki, to już miejsca gdzie turystów praktycznie nie ma i zaczynacie budzić zdziwienie.

Muzeum Archeologiczne

Jest ciekawe. Znajduje się w nim wiele makiet dawnego Baganu, opisów świąt, życia mieszkańców, manekiny z dawnymi fryzurami. Warto poświecić na nie trochę czasu. Minusem jest zakaz posiadania lepszego aparatu niż telefon komórkowy.

Zmęczyło mnie trochę to, że stałam się tam wiekszą atrakcją niż muzealne obiekty. Doszło do tego, ze bałam się spojrzeć na ludzi, bo od razu widziałam ten specyficzny uśmiech, który niesie w sobie pytanie: Photo? No i potem się zaczyna. Jedna osoba pyta, kolejnych 10 robi zdjęcie. Przy czym wszystkie 10 się wymieniają i biegną ze swoimi telefonami, a wy czujecie, że mina, którą macie w okolicach 3 zdjęcia na twarzy jest napewno niealbumowa 😉 Po 3 takiej serii chodziłam z nosem przy gablotkach, ale i to mnie nie uchroniło. Instynktownie się odwracacie gdy czujecie na plecach uporczywe spojrzenie. I to moje główne wspomnienie z muzeum archeologicznego. Gdy wyszłam i odebrałam aparat usiadłam na murku, przeglądałam zdjęcia w telefonie i zastanawiałam się gdzie tu dalej pojechać. Na chwilę podniosłam głowę. Tuż przy mnie stała kobieta z cudnym uśmiechem. One photo?

Dlaczego Bagan potrafi zmęczyć?

Oj potrafi zmęczyć i to bardzo. Jest niewątpliwie magiczne, piękne i jedyne w swoim rodzaju, ale niesamowite ilości pyłu, który towarzyszy Wam w każdej sekundzie podróży po Bagan dają się we znaki. Zresztą o moim problemie z oczami już Wam pisałam.

Dodatkowo nie tylko Bagan ale cała Birma przytłacza trochę biedą skontrastowaną z przemiłymi ludźmi. Im dłużej tam przebywacie tym większą złość czujecie na bieg historii, niesprawiedliwość dziejów. A gdy spotykałam się z prośbami o prezent w postaci koszuli, kolczyków, branzoletki z jednej strony usztywniałam się i próbowałam asertywnie ale również cholernie miło wyjść z impasu, szczególnie, że zawieszki bądź co bądź srebrne, a koszula jedyna chroniąca przed słońcem, a z drugiej pozostawała we mnie pewna gorycz, smutek.

z zapisków

W każdym razie z tej części zapisków, która jest ogólnej natury, praktycznej, czasem wymuszonej, nie mówi o złamanym sercu, snutych marzeniach, która tak bardzo jak cechują się ciekawym językiem, spostrzeżeniami tak samo bardzo nie nadaje się do publikacji. 🙂

godzina 8:42:

[…]Teraz siedzę w knajpce i czekam na herbatę jaśminową. Senność mnie ogarnia. Na nogach jestem od 5:00, bo trzeba było zobaczyć wschód słońca w Bagan i te malownicze balony nad pagodami. Dupy nie urywa, ale ok. Tzn. chciałam napisać jakoś ładniej, ale się zamyśliłam 😉

Birma jakoś mnie nie urzeka. Jest ładna, ale ja jednak wolę przyrodę. Laos był wg. mnie ładniejszy. Po pierwsze tu jest dużo większy syf, jakiś pył i proch, który czuć wszędzie, nawet w ustach. Jest niewątpliwie pięknym i ciekawym krajem, ale trzeba teraz zobaczyć jak najwięcej i uciekać, i nigdy nie wracać. Jak wrócę kupuję bilet do Nepalu.

Wczoraj przejechałam 31 km na rowerze wśród pagód. Było cudownie. Tak siedzę, tępo piję herbatę i zastanawiam się po jakiego grzyba ludzie jeżdzą do takich krajów, zamiast na łono natury, oddychać pełną piersią. Dochodzi 9:00. Za 30 minut się zbieram. Ten Wschód Słońca był zabójczy – mam percepcję skorupiaka. Aaacha wczoraj drogę „przebiegł” mi wąż. […]

16:22 :

Już miałam wracać gdy zobaczyłam po drodze restaurację z napisem Thai food. W Birmie żywię się jedzeniem tajskim, bo tam nie ma mięsa, a dodatkowo jest smażone. I tak całe dnie mnie mdli. Czasem mam wrażenie, że czyściej było w laotańskiej dżungli.

Ależ jestem głodna. Przejechałam 22 km plus rano jakieś 12 przed śniadaniem. Dziś jeździłam między świątyniami. Podziwiałam i odnalazłam swoją ulubioną. Nazywa się Sulamani. Ma cudne freski. Jest z XII wieku. Na drodze byłam tylko ja, tumany piachu i wóz z krowami.

O choroba jaki ostry sos dostałam. Chili, czosnek i soja. Aaaa. PALI! Kolejny z trawy cytrynowej pyszny, tylko wypaliłam sobie język pierwszym. (imbir, sok z tamaryndowca, czosnek, cukier, trawa cytrynowa i sok z niej) O jak pali. Więcej chyba nie napiszę, bo mózg też mi wypaliło. Wzięłam kilka papryczek chili z czosnkiem i pożarłam. Ała! Zjadłam sajgonki z krewetkami + warzywa w tempurze + zabiłam wszystkie napotkane dziś bakterie.

Informacje Praktyczne

Exit mobile version