Mkinvarstveri – gruziński wygasły wulkan
Na szczycie Mkinvarstveri, znanego jako Kazbek stanęłam 10 sierpnia o 10.35. O tym jaka była to droga opowiem Ci w tekście poświęconym całej wyprawie. Był to jeden z moich bardziej udanych wyjazdów, choć tym razem, podobnie jak w Pakistanie, nie samodzielnym, a w grupie.
Górskie Reminiscencje czyli moje dygresje 😉
Kazbek jest moją pierwszą górą powyżej 5.000 m n.p.m. (za każdym razem zapominam jak zapisuje się ten skrót), na którą weszłam. Tak właściwie jest również pierwszą górą powyżej 3000 i 4000. Czasem pisząc tutaj uświadamiam sobie jak bardzo na głowie stoi moje podróżowanie i życie. Bo jak to się zaczęło? Pomińmy może etap liceum i wyjazdy w góry, miłość do góralszczyzny, pisanie prac na konferencje o porównaniu leksyki góralskiej i języka chorwackiego itp, bo to że góry mam we krwi to wiemy 😉 podobnie jak morze.
W 2018 roku postanowiłam pojechać do Nepalu i nie Himalaje były motorem napędowym tej wycieczki, a dawne marzenie o Tybecie, które nigdy nie zostanie spełnione 🙁 (odpowiedź dlaczego w świetnym reportażu Czerwony Tybet – komunizm w krainie śniegu Roberta Stefanickiego). Pisząc te słowa zastanawiam się, dlaczego nadal mnisi buddyjscy w Nepalu mieli dla mnie tę magię i moc przyciągania, w końcu widziałam ich już tylu w Tajlandii, Laosie, Mjanmie itd. Jednak fakt jest taki, że mogłabym tu z dużą dozą autoironii napisać, że wybrałam się do hinduistycznego kraju na poszukiwanie magii buddyzmu i na treking do bazy pod Annapurnę w poszukiwaniu jaków. Inny fakt jest też taki, że jedne z najbardziej magicznych momentów podróżowania działy się w Kathmandu – poczytajcie historię branzoletki z tygrysiego oka 🙂 W każdym razie pomijając etapy pośrednie przeskoczyłam sobie hop siup na treking w Himalaje. Z Wołowca do bazy pod Annapurną , a co mi tam. W końcu jak zaczynać to najlepiej z wysokiego C 😉
15 kg plecak na plecy i w drogę. Zawlekłam siebie i plecak do bazy pod Annapurną i oprócz pokazania sobie, że mogę znacznie więcej niż bym myślała, wróciłam zarażona, zainfekowana i naznaczona górami. Potem przedreptałam Alpy i zawędrowałam na 2.800 do La Jonction – jednego z tych miejsc, które wywołuje gęsią skórkę i wyciska łzy z oczu. Od tego czasu moje podróże starały się zawsze o jakąś górę, lub choćby wulkan (Bromo: 2.329, Kawa Ijen: 2.769) zahaczyć. Dodatkowo w tamtym czasie pożerałam też wszystkie książki o himalaistach. Znowu na odwrót. Najpierw zobaczyłam Annapurnę, potem przeczytałam o jej zdobywaniu fantastyczną książkę Maurice’go Hercoga. Itp, itd.
I tak niespodziewanie nadszedł rok 2022 i treking pod K2. Pierwszy raz choć trochę nie na głowie. Trasa przez miejsca naznaczone magią z książek. Wtedy wlazłam też na do tej pory nieprzekroczoną wysokość 5100 m n.p.m. – Memoriał Gilkeya, wielkie cmentarzysko marzycieli. Tu kolejna polecają książkowa – przeczytajcie sobie książkę Pochowani w niebie. Niezwykła historia szerpów w najtragiczniejszym dniu na K2 Amandy Padoan i Petera Zuckermana. Koniec dygresji 😉 wracamy do tematu.
Kazbek – powrót do meritum
A dziś zabieram Cię do Gruzji na jeden z jej najpiękniejszych szczytów i piąty najwyższy szczyt Kaukazu. Kazbek. 5054 m n.p.m. Jedna z legend mówi, że gdy Bóg rozdzielał ziemię pomiędzy różne ludy Gruzini pili wino za jego zdrowie i biesiadowali i tak przegapili moment rozdawania dóbr. Gdy wreszcie zgłosili się do Boga okazało się, że nie było już nic do rozdania poza jego ulubionym miejscem – Kazbekiem – i tak Gruzini dostali tę krainę. Inna legenda mówi, że to właśnie do skał Kazbeku został przykuty Gruziński pierwowzór Prometeusza – Amirami. Niewątpliwie ta kraina jest miejscem mitów, legend i wielu wierzeń.
Zerknij na zdjęcia – jeśli jesteś takim górskim freakiem jak ostatnimi czasy ja to napewno zapragniesz również poznać tę krainę. Tylko proszę – rób to bezpiecznie. Nie masz doświadczenia lub własnej grupy skorzystaj z lokalnej agencji (polecam Mountain Freaks, z którymi ja dreptałam na Kazbek), nie pchaj się tam samemu – lodowiec Gergeti dał po nosie niejednemu, pamiętaj, że hasło wymyślone przez chłopaków z akcji Bezpieczny Kazbek brzmi: Kazbek nie lubi singli.
I jak? Spodobały Ci się widoki. Daj znać w komentarzu oraz udostępnij tekst znajomym. Niedługo będzie można przeczytać tekst o całej wyprawie na Kazbek, aklimatyzacji i oczywiście perturbacjach, bez których żaden mój wyjazd nie może się odbyć 😉
A tym czasem zapraszam Cię do polubienia malenowego FP na Facebooku – dołącz do ponad 3.000 obserwujących oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu , albo kilka razy w roku 😉 pojawiają się nowe zdjęcia i instastory.
Lubisz malenową działalność? Nie krępuj się i postaw mi kawę 🙂 a jeśli nie chcesz przegapić kolejnego to koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz!