Home Azja Treking pod K2 i na przełęcz Gondogoro – La czyli spełnione marzenie w Karakorum.

Treking pod K2 i na przełęcz Gondogoro – La czyli spełnione marzenie w Karakorum.

by Magdalena Krychowska
6 komentarzy
K2 Karakorum i k2 treking

K2 i przełęcz Gondogoro La – spełnione marzenie czy wieczna udręka?

Dziś zabieram Cię w podróż śladami wyprawy moich marzeń, wyprawy, o której śniłam kilka dobrych lat. Zdecydowanie najdłuższej, najcięższej i najdroższej. Mamy 3 x naj – czy dorzucimy do tego jeszcze najpiękniejszej? Zapraszam Cię na wyprawę przez lodowiec Baltoro, przemierzymy razem szlak, który przemierzają wyprawy himalaistów gdy idą zdobywać Broad Peak, K2, Gaszerbrumy i wiele innych szczytów Karakorum. Opowiem Ci czy to wyprawa dla każdego, co jest ważne, jakie elementy sprzętu się sprawdziły i uchylę rąbka tajemnicy moich górskich notatek.

Długo zastanawiałam się jak skonstruować ten tekst. Czy zabrać Cię na wędrówkę dzień po dniu jak w Nepalu i opisie treku pod Annapurnę, czy też zrobić miks praktyczno – wspomnieniowy. Wybieram drugą opcję. Znajdziesz tu wszystko co chcesz wiedzieć i boisz się zapytać oraz czego nikt Ci wcześniej nie powiedział ;-). Zabrzmiało wystarczająco marketingowo? No to dosyć tych trików. Chodź na spacer.

Jeszcze dodam tylko jedno – jest to pierwszy tekst z cyklu pakistańskiego, a dokładniej pierwsza część pierwszego tekstu. W ramach serii ukażą się jeszcze trzy lub cztery teksty – przeczytasz w nich o Islamabadzie i Rawalpindi, Skardu, podróży przez Pakistan, treku do bazy pod Nangą Parbat i noclegu na płaskowyżu Deosai, znajdzie się też co nieco o pakistańskiej kuchni, pamiątkach i savoir- vivrze.

Askole – tu gdzie kończy i zaczyna się świat

Askole, mała mieścina usytuowana tuż pod wielką, skalną ścianą. Ostatnia osada po drodze ku wielkim górom, położona jest na wysokości 3040 metrów i od tej pory już niżej nie zejdziemy, a tylko pójdziemy wyżej. Co znajdziemy w Askole? Kilka piaszczystych ulic, pola uprawne, Gashabrum Motel Askoli gdzie można rozbić namiot lub przespać się w pokojach oferujących iście spartańskie warunki, sklepik i ciekawe muzeum etnograficzne.

Jeśli wyruszasz na zorganizowaną wyprawę to tu właśnie o poranku Tragarze rozpoczną długi i bardzo precyzyjny proces rozparcelowywania bagaży pomiędzy siebie. Obserwowanie tego procederu jest niezwykle ciekawe i jak zwykle w Pakistanie trwa tak mniej więcej dwa razy dłużej niż trwać powinien. Wybuchają kłótnie bo on ma za mało bagaży, a ja nie chcę nieść tego ciężkiego plecaka. Każda rzecz ważona jest na ręcznej wadze. Na jej wskazanie patrzą bacznie conajmniej trzy pary oczu, potem trzeba trochę pokiwać głową i już pierwszy Tragarz gotowy do wymarszu. Zaczynamy treking. Opcje są dwie – podjechać jeszcze kilka kilometrów dżipami lub wyruszyć na piechotę – proponuję to pierwsze – nachodzisz się jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie.

Jednak nim wyruszymy dalej poświęćmy trochę miejsca Askole. Jeśli dotrzesz tam przed zmrokiem nie przegap możliwości spaceru po miasteczku i odwiedzenia muzeum Askole House Museum – a właściwie jednej chaty, w której zachowano dawne warunki mieszkaniowe oraz zgromadzono stroje ludowe – między innymi z koziej wełny, tablice informacyjne, ozdoby i poroża koziorożców. Dawniej mieszkańcy zimą przenosili się do piwnicy i mieszkali w niej razem ze zwierzętami, bo tak było im cieplej. Po muzeum oprowadzał nas syn założyciela, chłopak studiuje w Islamabadzie i jest skarbnicą wiedzy o lokalnym życiu.

Bardzo ciekawy jest też sam spacer po mieścinie. Jak zwykle w takich miejscach daje możliwość poobserwowania lokalnego życia. Mnie udało się spotkać pana wyrabiającego cegły i obfotografować cały proces. Tak jak w wielu miejscach tak i tu kobiety i dziewczynki uciekają przed obiektywem aparatów, za to chłopcy i mężczyźni prężą się z dumą. Gdy jeszcze za mało atrakcji i energia przedtrekingowa nie pozwala Ci usiedzieć na miejscu, jak mnie, to możesz wybrać się na pobliskie wzgórze i poobserwować Askole w ostatnich promieniach słońca. A jutro o świcie w drogę.

Treking pod K2 – czyli właściwie co Cię czeka?

W drogę czyli gdzie? Co czeka Cię przez 11 dni trekingu? Otóż po pierwsze marsz przez kilka godzin dziennie codziennie. W słońcu i deszczu, gorącu i zimnie, zdrowiu i chorobie. Nie ma przebacz, nie ma lektyki dla tych co słabsi. Idziesz. Tuptasz. Ty i góry. Ty i lodowiec. W górę i w dół. Po kamieniach, miale, głazach. Tuptasz od rana po zmierzch. Czasem nawet około 20 km, czasem ponad. Gdybym nie zgubiła ładowarki do mego kochanego Garmina podałabym Ci dokładną ilość przetuptanych km, tak niestety jest ona przybliżona. Garmin zanotował 133 km nim padł, a wieści z netu mówią o 160 km.

Co dalej z atrakcji? Zimne wieczory, zasypianie w namiocie z butelkami gorącej wody w śpiworze, nieschnące pranie, deszcz co się wściekł i uwziął na nas, chmury zasłaniające szczyty, pyszne jedzenie, brak kąpieli przez kilka dni, pobicie rekordu w niemyciu włosów i w ogóle w braku prysznica, biegunki, gorączki, bóle brzucha, do krwi obtarte nogi, opuchlizna, wymioty, choroba wysokościowa, wilgotna zawartość plecaka, deszcz dudniący co noc o dach namiotu, miliardy konstelacji gwiazd na czarnym niebie, cisza i spokój, monotonia, zapierające dech w piersiach widoki (mimo przesłaniających je chmur), bezczas, odpoczynek od internetu. Jesteś tu jeszcze? Ja nadal uważam, że to jedna z najpiękniejszych moich przygód.

Gdy opowiedziałam mojej przyjaciółce połowę wieści podanych powyżej to zataczając się i dławiąc ze śmiechu wypowiedziała: I Ty za to płaciłaś i to w dodatku grubą kasę? Długo nie mogła się uspokoić. Nie była jedyna, wiele osób i przed, i po dopytywało: ale Ty tak dla przyjemności, czy chcesz komuś zaimponować? Ale serio, serio chcesz tam jechać, no powiedz prawdę?

Z praktycznych informacji krajoznawczych: przy odrobinie szczęścia pokonasz przewyższenie 2.500m , jeśli przełęcz Gondogoro La nie będzie łaskawa najwyższym punktem Twojej wycieczki będzie monument Gilkeya na wysokości 5.100, a potem powrót ta samą drogą. Jak będzie? Nie wiadomo – zmiany klimatu robią nam psikusy, nikomu nie życzę takiego syfu pogodowego jaki ja miałam. Byłam w sierpniu, deszcz prześladował nas przez 90% trekingu, nawet Karim, nasz przewodnik, był zdziwiony, że na wysokości ok. 5.000 metrów wciąż towarzyszy nam deszcz. Klimat się zmienia, to nie mrzonki – jeśli jeszcze nie oglądał_ś zerknij na film „Można panikować” Szymona Malinowskiego.

Pierwsze dni trekingu pod K2

Nim wkroczymy na mityczny lodowiec Baltoro trzeba do niego dojść. A idzie sie wzdłuż rzeki Braldu. Rzeka Braldu ma około 80 km długości – wypływa spod lodowca Baltoro, a potem łączy się z rzeką Shigar i wpada do Indusu – rzeki, która ma 3180 km długości i swój początek w Tybecie. Bardzo ciekawie idzie się wzdłuż brzegu rzeki. W okresie, w którym byłam w Karakorum Braldu była tylko wąskim strumykiem. Niesamowite wrażenie robiła lodowa jaskinia, z której wydobywała się spod lodowca Baltoro.

Treking wzdłuż rzeki Braldu zakończy się mniej więcej w Payu. Payu to kamping o najlepszej po drodze infrastrukturze. Co to oznacza? Ano oznacza kilkadziesiąt budek na początku i na końcu kempingu, w których zlokalizowane są toalety i prysznice. Ale, ale nie dajmy zwieść się liczbie toaletowych budek tak naprawdę tylko kilka nadaje się do użytku. Te tzw. angielskie czyli z muszlą są obsrane do granic możliwości i nie da się do nich wejść, te azjatyckie – czyli narciarze nadają się do użytku – ale tylko niektóre, bo nie każdemu chce się wziąć z sobą dzbanuszek wody i spłukać swoje pozostałości. Są tu też prysznice, a dokładniej budki, gdzie można polewać się wodą z wiadra i wykąpać. Do użytku nadawała się jedna. I należy to zrobić, bo to może być Twój ostatni prysznic i mycie włosów na najbliższe 10 dni.

Mierzi Cię temat kupy? Przepraszam, ale jadąc na taką wyprawę musisz przywyknąć, że pytania o kupę pojawiają się kilka razy dziennie i nawet przy posiłku. Współczujesz tym co nie mogą, współczujesz tym, z których leci jak z fontanny, dzielisz się swoimi doświadczeniami, proponujesz leki. To nie kwestia delikatności, savoir-vivre’u, to kwestia zdrowia. Twój przewodnik musi wiedzieć co się z Tobą dzieje, aby podać Ci elektrolity, albo inne leki. Twoja kupa, bądź jej brak staje się tematem publicznej dyskusji. Niektórzy mogą dostać wypieków, bo na trekingu okazuje się, że kobiety również robią kupę. Skandal i pomówienia! A jednak. Ups.

Payu jest też miejscem charakterystycznym, bo o to tu pójdziesz na marsz aklimatyzacyjny oraz właśnie tu koza, która wyruszyła z Tobą na trek kończy swój marsz. Zostaje z niej tylko stróżka krwi na kamieniu koło toalet, kopytka leżące tuż obok i kilka pysznych potraw. I znowu dysonans. Niektórzy mogą dostać histerii, bo o to kotlet okazał się żywym i całkiem przyjemnym organizmem, inni patrzą lekko zdruzgotani na oskórowane zwłoki wiszące na drzewie tuż obok namiotu kuchennego. Witaj w Karakorum, witaj w świecie z krwi i kości.

Trekingowa kondycja i jakie zasadzki na ciebie czyhają?

Gdy myślisz o wyjeździe na taką ekspedycje dwie rzeczy nie dają Ci spokoju – co zabrać, czy będzie zimno oraz czy dam radę? Jak się przygotować fizycznie? Czy trzeba mieć super kondycję? Nie musisz być górską kozicą, aby przemierzać ten teren, ale powinnaś mieć dość mocną psychikę. Powinnaś być odporna na niewygodę i spartańskie warunki i naprawdę lubić długodystansowe marsze. Dużo jest w głowie. Moja namiotowa współlokatorka od połowy trekingu miała go serdecznie dosyć, gdy pakowała się w Skardu cieszyła się, że przeżyła, jest cała i zdrowa, i leci do domu. Miała 62 lata i super kondycję, jednak powiedziała szczerze – ten treking ją przerósł i nie wiedziała, że będzie tak ciężko. Inna koleżanka na samym początku zrobiła sobie kontuzję biodra, ale dzielnie szła dalej i była najszczęśliwszą osobą, że tam była, widziała te wszystkie szczyty, dotknęła K2 – to, że realizuje marzenie dodawało jej sił i pchało dalej – miała 67 lat i góry we krwi.

Podczas takiego marszu wszystko się zmienia raz pędzisz na czele grupy, innym razem człapiesz na końcu, każdy ma lepsze i gorsze dni. Ja oczywiście przygotowywałam się do treku, ale nie jakoś specjalnie, ja po prostu jestem aktywna. Kijki, rolki ot zwyczajna aktywność. Podobnie jak w przypadku treku w Himalajach uważam, że kluczem jest dobrze rozciągnięte ciało.

Musisz też wiedzieć, że czasem na drodze zdarzają się niespodzianki. Szczególnie jeśli chodzi o przeprawy przez rzeki. Ale nie taki diabeł straszny jak go malują. Jakież było moje zdziwienie gdy moim oczom ukazała się skrzynka przymocowana do liny, w której mieliśmy pokonać rzekę. Stałam na skarpie, patrzyłam na spienioną rzekę w dole i leżące szczątki stalowego mostu oraz na linę przeciągniętą nad brzegami i tym podczepionym koszem. Strach mieszał się z ekscytacją. Nie sądziłam, że uda mi się przeżyć coś co do tej pory widziałam tylko na filmach o najtrudniejszych trasach na świecie. Podróż w skrzynce nad rzeką wcale nie była taka straszna. Podobało mi się, choć z ulgą stanęłam na drugim brzegu. Innym razem trzeba było przejść przez most, który składa się z 3 położonych belek. Idziesz wolno krok za krokiem i starasz się utrzymać równowagę. Czasem zdarza się tak, że mostu brak. Wtedy zamieniasz buty na sandały i udajesz się na zabieg krioterapii. Nurt rzeki jest mocny, dlatego idziemy dwójkami, trzymając się mocno za plecaki. Krok za krokiem, macamy kamienne podłoże. Po chwili już nie czujemy nóg, bo zamarzły. Jeśli czytając te opisy uśmiechnęłaś się w duchu tak jak ja teraz na ich wspomnienie to to jest coś dla Ciebie. Jedź i spełniaj marzenia.

A czy będzie zimno? Będzie. Niech nie zwiodą Cię zdjęcia, bo one są wykonywane w chwili, gdy świeci słońce, maszerujesz, jesteś rozgrzana, jest ciepło. Musisz być jak cebula lub Shrek i mieć warstwy.

Lodowiec Baltoro

Lodowiec Baltoro – cóż w nim takiego magicznego? Lodowiec Baltoro wraz z lodowcami łączącymi się z nim w jedną całość jest jednym z najdłuższych lodowców na świecie występującym poza strefą okołobiegunową. Podczas marszu lodowcem towarzyszy nam 14 szczytów powyżej 6000 m.n.pm w tym 4 ośmiorysięczniki.

Jak wygląda spacer lodowcem? No cóż. Muszę Cię rozczarować – z miłym spacerem ma mało wspólnego, jest to raczej mozolna łazęga, włóczęga po lodowcu, a musisz wiedzieć, że lodowiec wiele ma twarzy. I jeśli teraz pomyślał_ś o pięknym białym lodowcu, który od czasu do czasu skrzy się kolorami ultramaryny to również jesteś w błędzie. Możesz napotkać lodowiec, który okazuje się skalnym rumoszem, możesz napotkać wysokie głazy, przy odrobienie szczęścia zdarzy się biały lodowiec skuty lodem i chropowaty, po którym mkniesz bez wysiłku, ale to wyjątek i to tylko na drodze pod K2. Generalnie pniesz się to w górę to dół wąską ścieżką, na której czasem przepuszczasz tragarzy i muły i brniesz krok za krokiem. Jeśli jesteś spostrzegawczy to prędzej czy później w swoją wędrówkę wdrożysz technikę na muła – czyli głowa w dół i kroczysz krok za krokiem, obojętnie, nie wyglądając w przyszłość, cierpliwie – i to jest klucz do przetrwania lodowcowego spaceru. Wiesz jak pożegnasz lodowiec Baltoro, szczególnie wracając tą samą drogą? Do zobaczenia nigdy.

18.08.2022

Doszliśmy do miejsca naszego noclegu. Dziś śpimy na lodowcu. Treking przez lodowiec Baltoro był super. Praktycznie przez większą część czasu szliśmy moreną, a lodowiec miał czarny kolor, brnęliśmy przez wielkie głazy. Im wyżej wchodziliśmy, tym mocniejszy wiał wiatr, oczywiście padał również deszcz. Karakorum jest bardzo kapryśne dla nas. Mamy już trochę dosyć tego deszczu. Mogłoby naprawdę przestać padać, bo wszystko jest mokre. Ale mieliśmy jedno szczęście – widzieliśmy piękną ścianę nowego lodowca – duża ściana odpadła kilka dni temu i odsłoniła spory kawał lodowca. Było pięknie, kolor ultramaryny i ściana wysoka na kila metrów, a może nawet kilkanaście. Była przepiękna, widziałam ją z daleka – najpierw malutka w oddali, cały czas zastanawiałam się czy do niej dojdziemy, czy ją ominiemy gdzieś po drodze. Za entym zakrętem wyłoniła się. Wielka, majestatyczna, w pięknym zielonkawo – niebieskim kolorze na tle czarnych ścian lodowca. Była wspaniała. Mogłabym tam zostać i siedzieć, i patrzeć na nią godzinami.

I oto koniec pierwszej części tekstu o trekingu w Karakorum. Zapraszam Cię na część drugą i trzecią, w których przeczytasz o kolejnych dniach wyprawy, poznasz świat tragarzy, dowiesz się co warto ze sobą zabrać, ile kosztuje taka przygoda oraz przeczytasz o katastrofie nad Braldu. A jeśli chcesz obejrzeć więcej zdjęć z wyprawy to koniecznie zerknij na tekst Pakistan, Karakorum – trek do K2 w obiektywie.

Treking, w którym brałam udział współorganizowała Magda Jończyk – więcej o Magdzie i organizowanych przez nią wyprawach przeczytasz w wywiadzie, który z nią przeprowadziłam. Przewodnikiem na naszej wyprawie był Karim Hayat, właściciel agencji Mountains Ekspert Pakistan – jeśli myślisz o trekingu w Pakistanie to koniecznie odwiedź naszą polską stronę: www.pakistanadventure.pl.

A tym czasem zapraszam Cię do polubienia malenowego FP na Facebooku  oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiaja się nowe zdjęcia i instastory. Nie chcesz przegapić kolejnego wpisu? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz! A jeśli lubisz to co piszę to zapraszam Cię również na moje konto na Patronite – możesz zostać mecenasem malenowego pisania – na Patronów czekają niespodzianki 

Może Cię również zainteresować:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy

Mkinvarstveri - Gruzja, Kaukaz - zdjęcia z drogi na Kazbek - Okiem Maleny 4 lutego 2024 - 20:29

[…] poświęconym całej wyprawie. Był to jeden z moich bardziej udanych wyjazdów, choć tym razem, podobnie jak w Pakistanie, nie samodzielnym, a w […]

Reply
Himalaje Pakistanu - treking do bazy pod Nanga Parbat - Okiem Maleny 1 stycznia 2023 - 20:41

[…] najbardziej niebezpieczną i trudną do zdobycia górę świata – przed nią są tylko K2 oraz […]

Reply
Treking w Karakorum cz.II - Concordia i baza pod Broad Peakiem - Okiem Maleny 20 grudnia 2022 - 10:17

[…] himalaistów na memoriale Gilkeya. Jeśli przegapił_ś część pierwszą to proszę: łap link: Treking pod K2 i na przełęcz Gondogoro – La czyli spełnione marzenie w Karakorum. […]

Reply
Treking w Karakorum cz. III - katastrofa nad Braldu - Okiem Maleny 20 grudnia 2022 - 08:52

[…] część pierwsza: Treking pod K2 i na przełęcz Gondogoro – La czyli spełnione marzenie w Karakorum. […]

Reply
Szymon@Znajkraj 14 grudnia 2022 - 00:09

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaale to fajne. Już dziś nie przeczytam, ale wrócę. Zazdro!

(i trzymaj się dzielnie)

Reply
Magdalena Krychowska 14 grudnia 2022 - 10:42

Dzięki Szymon :))) Czytaj, czytaj dziś opublikowałam drugą część, a w sobotę będzie trzecia. :))

Reply

Ta strona korzysta z plików cookies do prawidłowego działania bloga, aby oferować funkcje społecznościowe, analizować ruch na blogu i prowadzić działania marketingowe. Czy wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Więcej informacji w Polityce Prywatności

Polityka Prywatności
Close