Home Azja Bromo – wulkan w Cemoro Lawang, Indonezja, Jawa

Bromo – wulkan w Cemoro Lawang, Indonezja, Jawa

by Magdalena Krychowska
7 komentarzy

Bromo – jawajska wycieczka na Księżyc

Wulkan Bromo to jeden z około 150 czynnych wulkanów Indonezji i zdecydowanie jeden z najpopularniejszych celów wędrówek. Dziś zabiorę Cię do krainy z księżycowym krajobrazem. Przejedziemy się skuterem po wielkiej kalderze Tenggere, zmarzniemy w Cemoro Lawang, nawkurzamy się na przedmiotowe traktowanie turystów w tej części Jawy i pojedziemy dalej.

W czasie pobytu w Indonezji odwiedziłam 3 aktywne wulkany: Ijen, Kelimutu oraz Bromo – każdy z nich był totalnie inny. Dziś zdecydowanie najbardziej surowy z całej trójki Mount Bromo. Zapraszam.

Droga do Cemoro Lawang

podróż pociągiem z Yogyakarty do Prombolingo

Żeby stanąć oko w oko z kraterem wulkanu Bromo trzeba tam najpierw dojechać. Zapewne udasz się tam wprost z niezbyt urodziwej Yogyakarty. Z Yogyakarty najłatwiej dojechać pociągiem do Prombolingo. I tu parę słów na temat kupowania biletu na pociąg w Indonezji, bo to całkiem ciekawa kwestia.

Po pierwsze bilet do Prombolingo warto kupić z zapasem czasowym – pozwoli to zaoszczędzić pieniądze oraz mieć pewność, że będzie miejsce. Jest to bardzo uczęszczana trasa. Bilet najlepiej kupować za pomocą aplikacji tiket.com. W aplikacji niestety nie da się zapłacić kartą Revolut, jeśli nie macie polskiej karty SIM w telefonie to zapłacenie kredytową z polskiego banku też będzie utrudnione – poza tym po co płacić za przewalutowanie. Najlepszą opcją jest wybór płatności w sieci sklepów Indomaret – oczywiście pod warunkiem, że macie internet w telefonie. Po zarezerwowaniu biletu, wybierasz się do Indomaretu i masz jeśli dobrze pamiętam 45 minut, aby zjawić się w sklepie i zapłacić. Trzeba znać swój indonezyjski numer telefonu i trochę cierpliwości. Generalnie obsługa sklepu bardzo będzie chciała Ci pomóc, ale na tych automatach zna się mniej więcej tak samo jak Ty. Po wpisaniu danych do terminala wyskakuje wydruk, z którym idzie sie do kasy, aby go płacić. Ważne jest to, że wydruk zamienia sie na stacji na bilet!

I tu kolejny „protip” dobrze być na stacji około godzinę przez odjazdem pociągu. Niby jest 6 stanowisk komputerowych z minidrukarkami, ale nie zawsze wszystkie działają. U mnie działały 2 na 6, im bliżej odjazdu tym więcej osób się pojawia i tym bardziej nerwowo się robi.

A samo podróżowanie pociągiem? Jest mega komfortowe. Pociągi są wygodne, czyste i zadbane. Dobrze mieć coś ciepłego bo są klimatyzowane i można zmarznąć. Jeśli nie kupisz jedzenia to co chwilę pojawia się indonezyjski wars, gdzie można kupić picie oraz jedzenie. W klasie ekonomicznej na jednym siedzeniu siedzą 3 osoby, a w klasie wyższej 2. Generalnie i tu i tu jest wygodnie, a nie warto przepłacać. Podróż trwa 9 godzin i 10 minut.

Sławetna mafia z Prombolingo

Oj naczytałam się o sławetnej mafii z Prombolingo. Jak wysiadałam na stacji to czekałam, aż doskoczą do mnie te dziesiątki przewoźników i będą ciągnęli ku sobie niczym szmacianą lalkę. Jeden zaklepie, inny nie będzie się mógł odezwać, a pomiędzy tym ja – przerażona i milcząca. Normalnie sceny mrożące krew w żyłach. Nic takiego się nie stało. Generalnie cisza i spokój. Żadnej walki o moją osobę, ani o inne osoby. Po dramatycznych opisach mafii z Prombolingo naprawdę można poczuć spory zawód.

Nie ma za bardzo co się rozwodzić. Dobrze pogadać w pociągu kto jedzie do Cemoro Lawang i zebrać dość dużą grupę. Jeśli nie ma dużo osób, a kierowca busa stojącego zaraz przy dworcu zaproponuje 50.000 IDR to należy wsiadać i nie kombinować. Dużo osób to minimum 12. Jedno co trzeba oddać przewoźnikom z Prombolingo oraz z Cemoro Lawang – targowania to oni nie uznają. Cena taka albo nie jadę. Jesteś taki mądry to se znajdź inny autobus. Pod tym względem rzeczywiście jest to mała mafia.

Jeśli jednak wierzysz, że pod dworcem Cię oszukują to wsiadaj do żółtego busa i pędź na stację autobusową. Żółty bus kosztuje 5.000 – oni akurat uznają targowanie się 😉 Po około 30 minutach dojedziesz do stacji autobusowej i usłyszysz tam 35.000 jeśli jest 12 osób – jeśli mniej to 50.000. Nie ważne, że jest Was 11. 50.000 albo czekamy na 12. osobę. Gdybyśmy nie jechali z uporem maniaka na stację bylibyśmy do przodu o około godzinę i 5.000 IDR 😉

Cemoro Lawang – baza wypadowa na wulkan Bromo

Cemoro Lawang to malutka miejscowość w górach. To właśnie tu rozpoczyna się  Park Narodowy Bromo Tengger Semeru. Co można o niej powiedzieć? Szczerze mówiąc nie za wiele. Typowa baza na Bromo i tyle. Jest tu kilka knajpek, kilka sklepików no i zatrzęsienie dżipów i skuterów, które wiozą na punkty widokowe i do kaldery. O godzinie 3 w nocy – jeśli nie planujesz wschodu słońca – obudzi Cię ryk silników. Wtedy miejscowość na chwilę ożywa i kto żyw pędzi na wschód słońca.

Nocleg w Cemoro bez problemu znajdziesz na bookingu (w informacjach praktycznych znajdziesz link i polecany nocleg). Tak naprawdę nie potrzeba tu jakiś luksusów, bo za długo nie pośpisz. Do Cemoro przyjedziesz około 19.00, a już po 3.00 musisz się zerwać na wycieczkę. Większość osób zaraz po zwiedzeniu Bromo opuszcza Cemoro i jedzie dalej – najczęściej do Banyuwangi, aby zdobywać wulkan Ijen. Ja zostałam tu dwie noce.

Czy to była dobra decyzja? I tak, i nie. Była dobra, ponieważ po pobudce w środku nocy i wędrowaniu miałam dzień na odpoczynek aby zregenerować siły – tym bardziej potrzebny, że akurat nie był to moment w miesiącu, kiedy mam najwięcej sił 😉 Z drugiej strony mogłam się regenerować śpiąc w busie i pociągu, a z trzeciej strony myślę, że maraton pod tytułem 3:00 początek wycieczki na Bromo, 10:00 w drogę do Prombolingo, 16:00 koniec podróży w Banyuwangi i 0:30 start wyczerpującej wycieczki na wulkan Ijen to trochę za duża kumulacja. Z moich obserwacji wynika, że najwięcej osób od razu jechało dalej i robiło dzień odpoczynku w kolejnej miejscowości.

Wycieczka na Bromo

Ja zrezygnowałam z wycieczki dżipem – z jednej strony ze względu na koszty, a z drugiej planowałam się poszwendać samemu i nie chciałam być uwiązana programem innych ludzi. Aby dostać się na punkt widokowy wybrałam eskapadę motocyklem. Miałam już na koncie kilka przejazdów po bezdrożach jako pasażer skutera (np. jadąc na zachód słońca w Riungu) . Jednak to co czekało mnie tego dnia było delikatnie mówiąc ekstremalne.

Po pierwsze – wszędzie wyczytasz info, że w Indonezji kaski są obowiązkowe. To ja delikatnie sprostuję: kaski są obowiązkowe i kierowca z reguły takowy posiada. Jako pasażer, raczej, dostaniesz kask na Bali i w większych miastach jednak generalnie oswój się z myślą, że kasku niet. Kolejna kwestia – podjazdy i zjazdy w czasie tras w okolicach Bromo są tak strome, że jadąc w dół czujesz jak zsuwasz się na kierowcę, a jadąc pod górę zapierasz się ze wszystkich sił, aby nie zsunąć się poza skuter. Kolejna kwestia to nawierzchnia drogi, która też nie jest idealna, ale to jeszcze nie wszystko. W pewnym momencie czeka Cię nocny przejazd przez kalderę i morze piasku. Wtedy zapomnij o trzymaniu się rękoma z tyłu siodełka – wtedy trzeba obejmować ze wszystkich sił kierowcę i wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

Po dojeździe na punkt widokowy prawie, że musiałam się uszczypnąć, żeby uwierzyć, że jednak przeżyłam. Obiecałam sobie, że choćby nie wiem co to ja tu już na skuter nie wsiądę. Terefere 😉

punkt widokowy Kingkong

Wschód słońca obserwowałam z punktu widokowego o wdzięcznej nazwie Kingkong. Tak szczerze mówiąc to praktycznie nie do końca z punktu widokowego, a ze wzniesienia, na które trzeba się wdrapać po wąskiej ścieżce pełnej wulkanicznego pyłu. Taki nieoficjalny punkt widokowy, choć sądząc po frekwencji może bardziej oficjalny niż ten prawdziwy 😉 Pod punkt widokowy jest się dostarczonym na tyle wcześnie, aby był jeszcze czas na szybkie śniadanie i kawę. Nie odkładaj śniadania na później. Po wschodzie słońca większość miejsc zostaje zamkniętych, albo nie ma już nic sensownego do zjedzenia.

Gdy dotarłam na sam szczyt było jeszcze kompletnie ciemno. Kaldera Tenggere była zakryta zasłoną ciemności, nie widać było nawet zarysu wulkanicznych stożków. Na niebie rozpoczynał się cudny spektakl. Daleko na horyzoncie niebo zaczynało się żarzyć i przybierało czerwoną barwę. To było wspaniałe, czarne zarysy gór, światełka tlące się w dolinie i ten niesamowity kolor nieba. Po jakimś czasie powoli zaczęły być widoczne kontury wulkanów, aby za parę chwil ukazać cały kształt kaldery skąpanej we fioletowo – różowym świetle. Zdecydowanie warto telepać się o 3 w nocy, aby obejrzeć to widowisko.

W drodze do Kaldery Tenggere

Po wschodzie słońca punkty widokowe bardzo szybko pustoszeją. Ja postanowiłam dojść na piechotę do Bromo. Po pierwsze nadal bardzo świerze było wspomnienie nocnej jazdy skuterem, po drugie tęskniłam za fajnym trekingiem. Niestety trasa biegnie wzdłuż drogi. Jednak ja uparcie postanowiłam dreptać. Koło mnie jechał pewien skuterzysta co chwile oferujący mi podwózkę pod krater Bromo. Cena z każdym krokiem malała, a ja uparcie tłumaczyłam mu, że nie, że ja kocham chodzić. I dreptałam dalej po drodze wyprzedzana przez kordon dżipów. Byłam jedyną osoba, która wpadła na tak ekstremalny pomysł jak chodzenie. Skuterzysta to mijał mnie, to czekał, oferował podwózkę i znikał. Po jakimś czasie stał się samozwańczym przewodnikiem i pokazywał mi przydrożne punkty widokowe. Na jednym z takim punktów spełniło się moje małe marzenie – wulkan Semeru wypluł z siebie całkiem pokaźną chmurę wulkanicznych gazów.

Powoli zaczynaliśmy się zaprzyjaźniać i ucinać coraz dłuższe pogawędki. Cierpliwy skuterzysta miał na imię Dżunedi. Po około godzinie marszu, gdy do kaldery było wciąż tak samo daleko postanowiłam dać się skusić na podwózkę. Wsiadłam na motocykl i popędziliśmy.

Po chwili droga stała się tak stroma, że czułam jak zsuwam się z siodełka i spycham mojego kierowcę. Modliłam się w duchu, aby kąt nachylenia był ciut mnieszy. Po kilku minutach znowu znalazłam się na morzu piasku, czyli w Kalderze Tenggere. Wjechaliśmy w wulkaniczny pył. Tym razem, kompletnie irracjonalnie, czułam się bezpiecznie. Mój kierowca jechał pewnie, szybko, czasem czułam jak lekko ślizgamy się po zbyt głębokim piachu. To było fantastyczne. Ani cienia porannego strachu, rozkoszowałam się tą jazdą i chciałam by trwała jak najdłużej. Dżunedi jakimiś cudem wyczuwał to, że mi się podoba i gnał przez kalderę coraz śmielej. Offroad w morzu piasku. Wreszcie dojechaliśmy pod Bromo. Umówiłam się z Dżunedim, żeby na mnie poczekał i pomknęłam ku kraterowi.

Gunung Bromo

Aby spojrzeć do wnętrza ziemi trzeba się wdrapać na stożek wulkanu. Idzie się kanionem, który tonie w piachu i pyle. Pomiędzy punktem, do którego dojeżdżają dżipy, a schodami prowadzącymi do krateru wulkanu kursują konie. Obudził się dzień, zrobiło się upalnie. W tym skwarze biedne konie wnoszą na swoich grzbietach turystów, którym nie chce się zrobić kilku kroków więcej, a może to po prostu dla nich dodatkowa atrakcja? Konna przejażdżka po kalderze. Żal mi ich było, w tył pyle i skwarze pokonują tę trasę dziesiątki razy jednego dnia.

Krater wukanu Bromo (2329 m) wznosi się na wysokość 133 metrów powyżej poziomu kaldery, sama kaldera jest położona na średniej wysokości około 2100 m.n.p.m – kaldera ma aż 16 km szerokości i powstała około 820.000 lat temu po eksplozji wulkanu Tenggere. Oprócz wulkanu Bromo, w kalderze Tenggere jest są jeszcze 4 inne wulkany: Batok (2,470 m), Kursi (2,581 m), Watangan (2,661 m) oraz Widodaren (2,650 m). Wulkan Batok jest jedynym z całej piątki nieczynnym wulkanem.

Gdy dojdzie się do skraju krateru widać dymy wydobywające się z wnętrza wulkanu oraz słychać pewien dźwięk. Trudno go określić, to jakby wulkan po cichu mruczał, warczał, jakby coś tam w środku się gotowało, bulgotało. Jednym słowem budzi respekt. Gardłowy dźwięk i wydobywające się z wnętrza dymy. Gdzieś tam po głowie chodzi myśl: oby nie zrobił psikusa i nie zaczęła się erupcja.

Warto przejść się wzdłuż krateru, pójść w lewą stronę i dojść do przeciwległego końca. Droga wzdłuż krateru jest dość wąska, ale nie jest niebezpieczna. Mnóstwo tam pyłu wulkanicznego. Czasem tonie się w nim po kostki.

Krajobraz jest bardzo zróżnicowany. Praktycznie zależy w jaką stronę popatrzymy. za plecami mamy morze piasku, z lewej strony pełno lawowych pól, po drugiej stronie wulkanu młodsze lawowe pola, które mają rdzawy kolor, a ciut wyżej, na granicy kaldery wybucha bujna roślinność. Może właśnie przez tę różnorodność ro miejsce jest tak niezwykłe. Gdy stoi się na punkcie widokowym, to widać dokładnie – okrąg księżycowego, surowego krajobrazu, wcinający się pomiędzy urodzajne pola.

Siedziałam na szczycie krateru, w najwyższym punkcie i wspominałam książkę Juliusza Vernea Wyprawa do wnętrza ziemi. Książka była o tym, że grupa badaczy weszła przez wulkaniczny krater do wnętrza ziemi, a tam były idealnie zachowane i żywe prehistoryczne stwory. Tyle pamiętam. Takie dziecinne czytadło, a teraz siedziałam oko w oko z wulkanem i to czynnym.

Powrót do Cemoro Lawang

Po zejściu z wulkanu wsiadłam na motocykl i pognałam z Dżunedim w kierunku Cemoro Lawang. Dżunedi postawił na jazdę offroadową max i wjeżdżaliśmy do wszelkich kanionów wydrążonych przez lawę. Było bosko. 🙂 Po powrocie do Cemoro Lawang poszłam zjeść zasłużone śniadanie, a potem miałam w planie wykąpać się – pył wulkaniczny był dosłownie wszędzie, odpocząć z pół godziny i poszwendać się po okolicy. Była mniej więcej 11.00. Obudziłam się po 15:00.

Powłóczyłam się po okolicy, poszukałam dobrych miejsc na wschód słońca, na następny dzień, poszłam na kolację, spakowałam plecak i wróciłam dalej spać. Po 3.00 obudził mnie warkot silników. Całe Cemoro jechało na wschód słońca. Zakryłam głowę poduszką i spałam do 8:00. W sam raz aby zjeść śniadanie, podejść i ostatni raz rzucić okiem na wulkan i odjechać o 10:00 ku Prombolingo.

I znowu zapłaciliśmy ponad miarę – na szali stanęło 15:000 IDR lub spóźnienie się na pociąg po 11:00 do Banyuwangi.

Wulkan Bromo – informacje praktyczne

  • droga dojazdowa do Cemoro Lawang
    • miejscowością wypadową na Bromo jest Cemoro Lawang – najłatwiej dostać się do niej z Prombolingo
    • do Prombolingo najłatwiej dojechać pociągiem
    • bus ze stacji w Prombolingo kosztuje 35.000 IDR jeśli jest 12 osób, jesli jest mniej kosztuje 50.000, droga zajmuje około 1,5 godziny
    • ze stacji kolejowej na stację autobusową kursują żółte minibusiki – koszt 5.000 IDR
  • cennik atrakcji
    • wjazd do Cemoro Lawang – 10.000 IDR
    • wstęp do Parku Narodowego Bromo Tengger Semeru: 215.000 IDR + 5.000 ubezpieczenie
    • wycieczka dzipem
    • wycieczka skuterem – Cemoro punkt widokowy – krater – Cemoro 150.000. Ja zapłaciłam 100.000 w każdą stronę 😉
  • gdzie zjeść w Cemoro Lawang?
    • W Cemoro Lawang raczej lepiej nie nastawiać się na doznania kulinarne. Zapewne wylądujesz w Cafe Lava, śniadanie dobrze zjeść w jednym z warungów – bo w Cafe Lava jest tylko bufet w cenach bardzo turystycznych. Na końcu ulicy, za cafe Lava jest warung Makanan – przyzwoite jedzenie i rajskie ceny.
  • nocleg w Cemoro Lawang
    • w Cemoro Lawang jest multum noclegów – tańszych lub droższych, generalnie mają one podobnie niski standard. Polecam Ci mój nocleg Homestay Livia, ponieważ była ciepła woda, działało WIFI, a w nocy nie było strasznie zimno – może dzięki dodatkowym kocom, jest też tuż przy granicy z Parkiem Narodowym oraz niedaleko przystanku busów do Prombolingo.
  • porady na wagę złota – czyli jak zwiedzać Bromo?
    • po pierwsze po odwiedzeniu Bromo będziesz calutki/a w pyle – nie warto zakładać nowych rzeczy
    • weź z sobą wodę
    • rano przyda ci się ciepła czapka, a w ciągu dnia coś chroniącego głowę przed słońcem
    • warto mieć jakąś apaszkę lub maseczkę aby trochę chronić się przed pyłem
    • nie zapomnij okularów przeciwsłonecznych
    • rano jest naprawdę chłodno – szczególnie gdy jedzie się na skuterze – rękawiczki mile widziane
    • weź z sobą czołówkę może się przydać po drodze na punkt widokowy
    • pamiętaj, że wulkan Bromo jest aktywnym wulkanem, w 2004 roku w wyniku nagłej erupcji zginęło dwoje turystów – wybierając się na tę wycieczkę robisz to na własną odpowiedzialność. Pamiętaj aby być na bierząco z informacjami o aktywności indonezyjskich wulkanów.
    • staraj się wybrać jak najwcześniej rano, bo gdy dzień się budzi i słońce wznosi się coraz wyżej w oka mgnieniu robi się upalnie
    • warto wybrać się na punkt widokowy na wschód słońca widoki są naprawdę piękne
    • jeśli Twój hotel znajduje się za bramkami wejścia do Parku Narodowego to możesz płacić opłatę za wstęp do parku każdego dnia
    • Nie wiem czy warto iść na piechotę na wschód słońca – teoretycznie jest to do zrobienia, zajmuje około 2 godzin marszu, jednak droga powrotna to tak naprawdę nieustannie mijające dżipy, chyba trochę szkoda czasu i zdrowia na te eskapadę
    • Na instagramie znajdziesz relację z wycieczki na Bromo i pobytu w Cemoro Lawang

I jak ? Masz ochotę wdrapać się na wulkan Bromo i zajrzeć do wnętrza ziemi? Daj znać w komentarzu 🙂 Jeśli spodobał Ci się tekst nie zapomnij go udostępnić znajomym. Zapraszam Cię też do polubienia malenowego FP na Facebooku  oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiaja się nowe zdjęcia i instastory. Nie chcesz przegapić nowych postów? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz!

Może Cię również zainteresować:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

7 komentarzy

Krystek 30 grudnia 2019 - 00:23

Rewelacja, zdjęcia cuuuuudo!

Reply
Patryk Zieliński 15 grudnia 2019 - 23:26

Widziałem kiedyś fotki tego miejsca, teraz znam już nazwę i właśnie przypinam pinezkę na mojej mapie 🙂

Reply
Magdalena Krychowska 15 grudnia 2019 - 23:32

Świetnie. Widzę, że u Ciebie podobnie powstają plany na podróze jak u mnie – od zdjęcia. Udanego wyjazdu do Indonezji i odwiedzin na wulkanie Bromo.

Reply
Marta / Podrozniczo.pl 9 grudnia 2019 - 11:22

Wow! Aż trudno uwierzyć, że w Indonezji są takie miejsca 🙂 Wygląda naprawdę kosmicznie!

Reply
Nasz Mały Świat 8 grudnia 2019 - 03:00

Po wulkanach to my też sobie na naszej Islandii spacerujemy, ale przyznajemy, że ten Bromo to marzenie! Piękna wyprawa i gratulacje! Mam nadzieję, że jeszcze tutaj wrócimy po praktyczne informacje!

Reply
antekwpodrozy.pl 6 grudnia 2019 - 08:34

Ale widoczki!!

Reply
Przekraczając granice - Renia i Mikołaj 5 grudnia 2019 - 08:54

Niesamowite i piękne miejsce – świetne zdjęcia, aż czuje się ten klimat.

Reply

Ta strona korzysta z plików cookies do prawidłowego działania bloga, aby oferować funkcje społecznościowe, analizować ruch na blogu i prowadzić działania marketingowe. Czy wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Więcej informacji w Polityce Prywatności

Polityka Prywatności
Close