El Nido jest jednym z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam. To malutka miejscowość na samym końcu filipińskiej wyspy Palawan. Można ją zaliczyć do miejsc typowo pocztówkowych. Marzenia zderzają się z rzeczywistością i ta rzeczywistość zadziera nosa i mówi: ha! jestem jeszcze fajniejsza, niż myślałyście.
Na Palawanie lądujemy na lotnisku w miejscowości Puerto Princesa. Jeśli macie zapas czasu warto zostać w samej Puerto Princesie i zwiedzić podziemną rzekę, która jest wpisana na listę UNESCO. Gdy zanurzycie się w leniwym klimacie El Nido jest duże prawdopodobieństwo, że będziecie tam woleli zostać dzień dłużej kosztem zwiedzania podziemnej rzeki 😉
Do El Nido z Puerto Princesy kursują autobusy. Bilety na autobus można wcześniej kupić na stronie pinoytravel. Niestety nie było możliwości zapłaty przez internet, więc trzeba było się udać do banku w Manili i tam zrobić przelew. Droga zajmuje ponad 6 godzin. Autobus mknie szybko, w każdym razie zdecydowanie za szybko jak na jej krętość, ale to pewien standard podróżowania azjatyckimi autobusami 😉 Plusem jest dość dobrze działające wifi.
Byłam w El Nido tuż po Wielkanocy i mimo braku rezerwacji nie było problemu ze znalezieniem fajnego noclegu. Jeśli przyjedziecie podobnie jak ja około 3 w nocy odpuśćcie sobie poszukiwanie noclegu na pobyt nocą. Wszyscy śpią i obudzeni pokazują Wam pokoje na odczepnego, albo stwierdzają, ze nie ma miejsca 😉 Wtedy najlepiej przenocować w pierwszym lepszym, tanim miejscu i poszukiwania zacząć o świcie.
Co ważne mimo dość dużej liczby turystów miejscowość nadal ma fajny, spokojny, trochę leniwy klimat. Atutów ma wiele i oferuje praktycznie wszystko co jest potrzebne do szczęścia.
Jest tam wiele małych, klimatycznych knajpek nad morzem z lokalnym jedzeniem i wspaniałymi owocami morza. Gdy oddalimy się bardziej w kierunku „centrum” z łatwością znajdziemy filipińskie adobo, a nawet świeżą świnkę.
El Nido jest doskonałym miejscem do nurkowania oraz snorkelingu. Polecam Wam też spędzenie czasu na wycieczkach island hopping. Szczególnie godne polecenia są tzn Combo Tour, które są bardziej opłacalne. Podobno jest też dobrym miejscem do wspinaczki. Czasem tylko ten raj psują wielkie meduzy. I tak możecie utknąć na rajskiej plaży z krystaliczną wodą i tyle z pływania, bo na horyzoncie pojawiły się dwie wielkie cholery. 😉
Każdego wieczoru zachodzące Słońce tworzy na niebie przecudny spektakl. Warto pojechać do pobliskiego Corong Corong i stamtąd podziwiać zachód słońca. W samym El Nido góry zasłaniają 😉 zachód, w Corong Corong jest zdecydowanie szersza perspektywa.
Jeśli zainteresował Cię temat Filipin zapraszam do innych tekstów o tym kraju.
Spodobał Ci się post? Zostaw po sobie ślad dając lajka lub komentując. Nie przegap następnego wpisu śledząc Okiem Maleny na Facebooku. Do zobaczenia.
11 komentarzy
Właśnie planuję jesienny wyjazd do Azji. Mam na razie bilety do Hong Kongu i chyba dalej przemieszczę się na Filipiny a Twoje wpisy są bardzo pomocne. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję 🙂 Cieszę się, że wpisy są użyteczne. Życzę cudownego wyjazdu 🙂 Daj znać jak się podobało.
[…] niestety tylko dzień, nazajutrz pędziliśmy już do Sagady. Bilety wykupione na samolot na Palawan narzucały bezlitosną […]
Widzę, że Filipiny stały się już miejscem wręcz kultowym dla Polaków. Coraz więcej relacji z tego przepięknego archipelagu. W zasadzie im więcej artykułów na ich temat, tym większa lista wysp, które bardzo chciałbym zobaczyć. Myślę, że El Nido świetnie się wpisują w tą listę 🙂 Jak z wilgotnością powietrza?
To prawda coraz więcej relacji pojawia się z tego kraju 🙂 Wiesz co powiem Ci szczerze, że jakoś nie pamietam, żeby mi się wilgotność powietrza „rzuciła” w oczy 🙂 Może po prostu niezbyt zwracam na nią uwagę, do tej pory zapamiętałam ją tylko z Kambodży 😉 Jesteś kolejną osobą, która pyta o wolgotność 🙂 Musze teraz w Birmie zastanowić sie co z wilgotnością, bym mogła od razu napisać ;-))
W każdym razie z nadmorskiej części Filipin zapamiętałam upał, który był cudowną odmianą po chłodniejszej i kapryśniejszej pogodowo górskiej części.
Piękne miejsce i zachody słońca robią wrażenie. Chętnie bym to uwieczniła. Zdjęcia świetne. Pozdrawiam. 🙂
Koniecznie muszę się wybrać! I skoro mówisz, że to lepsza alternatywa dla Tajlandii… będę mieć to na uwadze, bo planuję wyjazd w tamte rewiry w perspektywie max. 4 lat 🙂
Ale wspaniałe miejsce ! I ta podziemna rzeka…. Jak będę jechać w tamte strony (a nigdy jeszcze nie byłam) to muszę pamiętać o tym miejscu 🙂
Dobrze, że w Polsce robi się coraz bardziej wiosenna pogoda, dzięki temu mniej się tęskni za widokami jak z Twoich zdjęć, bo póki co raczej nie będzie mi dane wybrać się w taką okolicę. Pozdrawiam 🙂
Takie, bym powiedziała, bardzo podobne widoki do tajskich. Niestety nie udało mi się ostatnio dotrzeć do Filipin, ale na pewno kiedyś je zobaczę. Żałuję, że nie widzę „podziemnej rzeki”, będzie czy gdzieś przeoczyłam?
Rzeczywiście pływanie wśród wysepek trochę przypomina widoki z tajskiej zatoki Phang Nga ale jest dużo sympatyczniej, spokojniej, bez dzikiego tłumu i maksymalnej komercji. 🙂
Podziemnej rzeki nie zobaczysz, bo przegrała z leżeniem pod palmą 😉