Home WywiadyKobiety Drogi Kobiety drogi Hanna Sobczuk

Kobiety drogi Hanna Sobczuk

by Magdalena Krychowska
0 komentarz

Hanna Sobczuk – zawsze ufaj swojej intuicji

Dziś w cyklu Kobiety Drogi rozmawiam z Hanną Sobczuk. Podróżniczką, przewodniczką, organizatorką wyjazdów do Wietnamu i na Sri Lankę, kobietą z niesamowitą energią, autorką bloga Plecak i walizka oraz autorką ebooka, który w tym tygodniu miał swoją premierę: Lekcje życia w 10 rozdziałach. Porozmawiamy o solo podróżach, egoizmie, miłości do Azji Południowo – Wschodniej oraz o tym czy silna kobieta może paść ofiarą przemocy domowej.

Ta sytuacja nauczyła mnie, że lubię mieć jakiś punkt na horyzoncie.

MMK: Dziwnie się rozmawia o podróżach w tych czasach. Wiem, że masz podobne podejście do mojego i na razie wstrzymujesz dalsze wojaże. Jak sobie radzisz z brakiem możliwości swobodnego podróżowania i tym całym Covidowym szaleństwem? U Ciebie wirus namieszał również w życiu zawodowym.

HS: Na początku na pewno było bardzo trudno, bo mój zawód opiera się na blogu podróżniczym – głównie piszę przewodniki i układam programy wyjazdów, czyli oferuję własne produkty i usługi. Różni się to od typowego modelu zarabiania na blogu tym, że praktycznie nie mam współprac z firmami, więc zarabiam wtedy, kiedy moi czytelnicy podróżują. A że w marcu turystyka praktycznie się zatrzymała, to zatrzymał się też mój dochód. Trudno uwierzyć, że to już ponad pół roku!

To oczywiście na początku było bardzo stresujące. Myślę, że ogromny wpływ na moje samopoczucie miało to, że praktycznie nie było widać żadnego światełka w tunelu. Jako freelancer nie mam pracy na etacie i dochodu w takich awaryjnych sytuacjach (choć pandemia pokazała, że etat też nie daje zabezpieczenia), a do tego nie wiadomo, kiedy turystyka powróci i w ogóle w jakiej formie. Ta sytuacja nauczyła mnie, że lubię mieć jakiś punkt na horyzoncie. I kiedy nie mam celu, to nie mam motywacji do działania. Na szczęście po kilku miesiącach bycia w dołku, wraca do mnie moje kreatywne myślenie i ochota do pracy, więc obecnie działam z podwójnym zapałem!

Jeśli chodzi o sytuację z pandemią, to przyznam, że jestem już nią dość zmęczona. Głównie tym, że nie można za bardzo zrobić żadnych konkretnych planów. Że nawet jak coś gdzieś lata, to co chwila się te przepisy zmieniają. Nie lubię takiego stresu, więc na razie jeszcze odpuszczam podróże, dopóki świat się choć trochę nie uspokoi. Poza tym, muszę trochę ustabilizować swoją sytuację.

MMK: A wiesz już gdzie pojedziesz jak to wszystko się skończy, albo chociaż unormuje? Ja niesamowicie tęsknię za Azją Południowo – Wschodnią. Mam wrażenie, ze pojechałam tam 6 lat temu i moje życie jest osnute wokół powrotów i zwiedzania kolejnych krajów, a teraz mi ją zamknięto.

HS: Nie mam pojęcia gdzie pojadę. Tęsknię, podobnie jak Ty, za Azją Południowo-Wschodnią, a także coraz bardziej za Sri Lanką. Tu mam też pewne projekty, które chciałabym zrealizować, ale na chwilę obecną jest to po prostu niemożliwe. Ostatnio też zatęskniłam za Granadą w Andaluzji, gdzie mieszkałam 1,5 roku, bo mój pobyt tam został brutalnie przerwany właśnie przez pandemię.

MMK: Uśmiałam się słuchając Twojego podcastu o absurdach życia w Hiszpanii. A jak to było z Wietnamem? Który z tych krajów miał więcej absurdów?

HS: Każdy kraj ma tak naprawdę swoje absurdy, również Polska. Po prostu wszystko, co w pewien sposób różni się od tego, co jest dla nas „normalne” może być absurdem. Taki największy wietnamski absurd, jaki sobie przypominam to to, że skutery parkuje się w domu, w przedpokoju, który za dnia może być restauracją, a nocą garażem – a od razu za nim jest kuchnia.
My też mamy swoje absurdy, na przykład to, że trzeba zdejmować buty w korytarzu. Albo to, że jemy marynowane grzyby albo ogórki kiszone. A niektórzy na wzmocnienie odporności nawet piją wodę po ogórkach ze słoika. Dla wielu innych narodów jest to nie do pomyślenia!

już dawno przestałam myśleć, że egoizm jest czymś złym

MMK: Otwarcie mówisz, że podróżujesz solo, bo nie lubisz kompromisów, nie lubisz rezygnować ze swoich planów. Powiedz czy taka postawa nie jest odbierana jako egoizm? Ja czasem słyszę zarzuty, że jestem dzikusem, albo, że nie umiem się dostosować 😉

HS: Ja już dawno przestałam myśleć, że egoizm jest czymś złym. Chyba że mamy wyolbrzymione ego i przez nasze działania faktycznie komuś dzieje się krzywda fizyczna lub psychiczna. Ale jeśli jesteśmy normalnymi, zdrowymi ludźmi i realizujemy siebie bez krzywdzenia innych, to nie ma nic złego w takich egoizmie.

Jeśli ktoś zarzuca mi, że nie potrafię się dostosować albo jestem dzikusem (czasem jeszcze się zdarza, ale ja już nie zwracam na to uwagi, żeby w ogóle się tym przejmować), to wiem, że to jest jego problem, bo on czy ona ocenia mnie według swojej miary. Wychodzę z założenia, że każdy ma prawo żyć jak chce i jeśli ktoś woli pracę na etacie i rodzinne wyjazdy co roku w to samo miejsce, to nic mi do tego. Najwyraźniej dobrze im z tym i super! Nie zarzucam im, że marnują swoje życie, bo tyle świata by mogli zobaczyć. I tak samo nie chcę, żeby ktoś mi zarzucał, że ja nie umiem się ustatkować czy coś takiego, a jeśli to robi, to ucinam kontakt lub ograniczam do niezbędnego minimum. Nie mam z tym problemu, bo nie potrzebuję w życiu ludzi, którzy
sprawiają, że źle się czuję we własnej skórze. Każdy z nas ma inne priorytety. Żyjmy i dajmy żyć innym.

Tamta Hanka źle się czuła we własnej skórze

MMK: Chciałabym porozmawiać o Twojej drodze w życiu. Na pierwszy rzut oka jesteś osobą silną, która wie czego chce i czego nie chce. Jednak miałaś w swoim życiu wiele zwrotów. Rzuciłaś prawo po 5 latach studiowania, rozwiodłaś się, rzuciłaś stacjonarną pracę w dużym biurze podróży, wyjechałaś na kilkanaście miesięcy do Azji, a potem zamieszkałaś w Hiszpanii, aby utknąć w toksycznym związku i znowu wrócić do Polski. To wszystko wygląda jak jeden wielki, bolesny proces tworzenia/poszukiwania Hanki. Czego Cię to wszystko nauczyło? Jak daleko jest Hanka studiująca prawo, którego nienawidzi, od dzisiejszej Hanki?

HS: Właśnie o tym jest cały mój ebook. Dlatego zatytułowałam go „Lekcje życia w 10 rozdziałach.” Hankę dzisiejszą od tej studiującej prawo 10 lat temu dzielą całe lata świetlne świadomości. Tamta Hanka źle się czuła we własnej skórze, była nieasertywna i bardzo się ograniczała, co jeszcze bardziej potęgowało frustrację.

Szczerze, tak sobie myślę, że mój proces to jest właśnie przykład tego, jak powinny wyglądać nasze lata 20. To powinien być czas poszukiwania odpowiedzi na pytanie „jak chcę, żeby wyglądało moje życie?” A my siłą rozpędu idziemy po liceum na studia, potem do pracy, jeszcze w międzyczasie ślub i dzieci. I ja też tą drogą poszłam, ale w międzyczasie zrozumiałam, że to nie jest życie dla mnie. Że ja nie chcę takiego scenariusza. Oczywiście, nie chodzi mi o to, że on jest zły – to wszystko zależy dla kogo. Jednym będzie odpowiadał, innym niekoniecznie. Ważne, żeby zrozumieć swoje potrzeby, no, ale właśnie – idąc tak z rozpędu często nie mamy czasu się zastanowić i poznać, czego my chcemy od życia. I może mój proces był bardziej bolesny i mniej stabilny, ale jednocześnie pomógł mi dowiedzieć się o sobie bardzo dużo, a za to jestem ogromnie wdzięczna.

Przestańmy uczyć dziewczynki, że bycie miłą jest ważniejsze od bronienia własnego zdania.

MMK: Hanka gdy Cię poznałam to się Ciebie bałam. Byłaś wrzeszczącym wulkanem energii. Taką twardą babą, której wszędzie pełno, ma na głowie maskę konia i minę bez kija nie podchodź. Jak to jest, że tak silna kobieta wplątuje się w toksyczny związek. Wiele osób myśli, że w destrukcyjnych związkach są osoby słabe, które łatwo zdominować. Obie wiemy, że to nie prawda.

HS: Ja chyba też bym się siebie bała, gdybym się wtedy poznała. Co prawda, dalej jestem wulkanem energii, ale chyba już tak nie wrzeszczę. 😀
A jeśli chodzi o destrukcyjne związki, ostatnio przeczytałam, że osoby z zaburzeniami osobowości wyszukują właśnie takie silne jednostki jak my, bo są tak niepewni siebie, że muszą znaleźć kogoś z ogromną energią, żeby mieć z czego czerpać. Ja ich nazywam ludźmi- jemiołami, bo potrzebują uczepić się kogoś jak drzewa, żeby rosnąć. Choć to tylko pozorne, bo tak naprawdę w pewnym momencie chcą swoje „drzewo” stłamsić, żeby choć przez chwilę poczuć się lepiej. Bardzo to wszystko dziwne.
Wiem jednak, że ta relacja pozwoliła mi bardzo dobrze siebie poznać. Wreszcie wlazłam do swojej głowy i zrozumiałam poprzednie lata. I z tej perspektywy chyba była nie tylko lekcją, ale też pewnym błogosławieństwem, bo już wiem, że bardzo się ograniczałam i miałam w głowie pewne schematy, które nie były korzystne. A teraz wiem, nad czym mogę jeszcze pracować.
To wszystko chyba sprawia, że już tak nie wrzeszczę. 😀 Jestem spokojniejsza, bo doszłam do pewnej harmonii sama ze sobą.

MMK: Mówisz: Przestańmy uczyć dziewczynki, że bycie miłą jest ważniejsze od bronienia własnego zdania. Co jeszcze wkurza Cię w sposobie wychowywania dziewczynek w Polsce?

HS: Och, wiele rzeczy. Konserwatywne podejście do ról społecznych, wpajanie, że „złość piękności szkodzi.” Uczenie, że trzeba się poświęcać, nie odzywać, kiedy nikt Cię nie pyta. To, że każdy wujek może dać małej dziewczynce buziaczka, a ona nie powinna uciekać, bo co z niej za dzikuska. A potem w dorosłym życiu ta mała dziewczynka będzie przyzwyczajona, że każdy może ją dotykać.
I jeszcze ten durny stereotyp, który można sprowadzić do różowe-błękitne. Że niby dziewczynka ma być delikatna i bezbronna, i wiecznie czekać w tej wieży na księcia, który ją uratuje. A facet ma być właśnie takim księciem, który zabije dla niej smoka i się wykaże, i w ten sposób udowodni swoją męskość. Ja pierdziele, no, ja sama bym tego smoka sobie zabiła, co za problem?

Wojna ogólnie ma to do siebie, że emancypuje kobiety

MMK: Mimo wszystko Polki uważane są za dość wyemancypowane kobiety. Nasze społeczeństwo nie jest aż tak patriarchalne jak chociażby wiele narodowości mieszkających na Bałkanach. Mieszkałaś w Wietnamie oraz w Hiszpanii, dobrze znasz Sri Lankę i Jordanię. Co możesz powiedzieć o wychowaniu i sytuacji kobiet w tych krajach?

HS: Ja zawsze uważam, że trzeba równać do góry. Owszem, Polki są dość wyemancypowane, ale jednocześnie są dość konserwatywne. Można powiedzieć, że chcemy być wolne, niezależne, robić karierę, same o sobie decydować, ale kiedy pojawia się mąż, ewentualnie dzieci, to wtedy przecież też „musimy” zająć się domem, dziećmi, bo kto im upierze, ugotuje, ale ciągle przecież chcemy tę karierę i wtedy wychodzi, że robimy wszystko. Normalnie Matka Polka Bolesna, wiecznie umęczona, ale jaka heroiczna – bo wszystko na siebie bierze!
Jeśli chodzi o wychowanie kobiet w innych krajach, to czasem mam problem z takim „porównywaniem”, bo nie chcę wpaść w ton lepsze-gorsze. Trudno wyrobić sobie sprawiedliwą opinię bez szerszego kontekstu kulturowo-historyczno-gospodarczego.
Porównując kobiety w Polsce do kobiet w Wietnamie należy pamiętać, że u nas ludność przenosi się do miast, a za tym idzie edukacja. W Wietnamie ciągle społeczeństwo jest mocno agrarne, wiele kobiet rezygnuje z edukacji na rzecz pracy w domu i opieki nad rodziną. Dodatkowo społeczeństwa Dalekiego Wschodu są dużo bardziej patriarchalne niż te z Europy. Wietnamki częściej wybierają chociażby zawody stereotypowo kobiece – pielęgniarek, nauczycielek.
Podobnie jest ze Sri Lanką, gdzie karierę raczej robią tylko ci Lankijczycy, którzy znają angielski. Niestety, wiele kobiet z wyższych sfer widzi siebie bardziej w roli „piękna żona biznesmena” niż w wykonywaniu jakiegoś zawodu. Oczywiście nie można uogólniać, bo jest też wiele Lankijek, które przejmują inicjatywę. Pamiętajmy, że w 2009 roku skończyła się tam wojna domowa, która trwała przeszło 25 lat, czyli prawie całe pokolenie. Wojna ogólnie ma to do siebie, że emancypuje kobiety, bo kiedy nie ma w domu mężczyzny, to one muszą zadbać nie tylko o dzieci, ale również o to, żeby było co włożyć do garnka.

Toksyczni ludzie potrafią izolować, podkopywać pewność siebie, wprowadzać taki mętlik w głowie, że nie wiesz kim jesteś.

MMK: W tym tygodniu ukazał się Twój ebook i za dzień wyruszysz w samotną podróż wybrzeżem Bałtyku. 350 km, październik, zimny wiatr, Ty i Bałtyk. Projekt dedykujesz kobietom, które również były w toksycznych związkach. Szczerze mówiąc mam mały zgryz z tymi wszystkimi marszami dedykowanymi, nie do końca rozumiem jaki one pożytek przynoszą. Zastanawiam się co marsz Hanki może przynieść kobietom będącym ofiarami domowej przemocy. Czy planujesz jeszcze coś prócz marszu, co zwróci uwagę na problem?

HS: Tak naprawdę sam marsz nie przyniesie nic, bo nie sprawię w ten sposób, że ktoś nagle otworzy oczy i ucieknie z toksycznej relacji, jeśli w takiej była. Albo że nagle osoby, które nie rozumiały „jak można w tym tkwić?”, zrozumieją punkt widzenia ofiary takiej relacji. Bardziej w ten sposób chcę okazać solidarność z kobietami (i mężczyznami – bo panów to też często dotyka, ale o tym się nie mówi, bo w końcu ten rycerz w lśniącej zbroi…), bo wiem jak trudno jest wyrwać się z takiej relacji.

Zresztą, widziałam w tym pewną analogię. Kiedy sama chciałam się z tego wydostać, w wyszukiwarce Google wpisałam „jak wyjść z toksycznej relacji” i znalazłam takie trzy kroki: 1- podejmij decyzję, 2 -przygotuj się, 3 – nie wycofuj się, nawet jeśli będzie bardzo trudno. Skojarzyło mi się to właśnie z takim dużym przedsięwzięciem, jakimś wysiłkiem fizycznym. I dlatego pomyślałam, że taki marsz, to może być coś, czym po prostu okażę solidarność.

Poza tym, dla mnie samej będzie to ogromne wzmocnienie charakteru i po takiej relacji jest mi to po prostu potrzebne. Niestety, toksyczni ludzie potrafią izolować, podkopywać pewność siebie, wprowadzać taki mętlik w głowie, że nie wiesz kim jesteś. Wtedy najlepiej jest przypomnieć sobie, jak wyglądało Twoje życie przed taką toksyczną relacją. Moje było pełne podróży, przygód i wyzwań, i chcę do tego wrócić!

Mogę powiedzieć tylko, żeby zawsze ufać swojej intuicji. I kiedy ona mówi, że coś tu nie gra, to nie kłamie.

MMK: Tradycyjnie pytam moje rozmówczynie o porady dla kobiet, które chcą wyruszyć samotnie w świat, ale tym razem nie padnie to pytanie. Hanka powiedz co powinno zapalić kobietom wielkie czerwone lampki nad głowami i uświadomić im, że tkwią w toksycznych związkach i jak z takiego związku się wyzwolić?

HS: Bardzo trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, bo o ile jest tu jakiś schemat, który w każdym z takich związków się powtarza, tak ta czerwona lampka to jest kwestia bardzo indywidualna. Czasem jest też tak, że mimo jakiejś asertywności i pewności siebie, i tak wpadniemy w takie szambo. Czasem nie da się tak po prostu tego uniknąć, mimo czerwonych flag. W sumie, ja miałam ich tyle, że mogłam z nich zrobić sobie szaliczek, a i tak poleciałam jak ćma do ognia.
Mogę powiedzieć tylko, żeby zawsze ufać swojej intuicji. I kiedy ona mówi, że coś tu nie gra, to nie kłamie. Lepiej się ewakuować. Choć, jeśli i tak coś takiego się przytrafi, to nie można się załamywać i wyrzucać sobie, że byłam ślepa czy głupia. Wszystko w życiu dzieje się po coś, a taka relacja to jest przede wszystkim ogromna lekcja o sobie i o innych ludziach.

MMK: Dziękuję za rozmowę.

HS: Ja również bardzo dziękuję! 🙂

A co Ty uważasz o stereotypach panujących w wychowaniu dziewczynek? Ja w stu procentach zgadzam się z Hanką. Niestety jako kobiety musimy o wiele silniej walczyć o bycie sobą i życie w zgodzie z własnymi marzeniami – szczególnie jeśli nie wpisują się one w powszechnie obowiązujący schemat.

Jeśli ten temat jest Ci blisko to polecam obejrzeć dokument Woman w reżyserii Yanna Arthusa-Bertranda oraz Anastasii Mikovej. Film został rewelacyjnie nakręcony – nie ma tam efektów, rozpraszaczy – są tylko setki wypowiedzi kobiet z różnych stron świata, wszystkie stoją na tym samym czarnym tle. Różne kultury, możliwości, aspiracje, marzenia, problemy, a jednak czuje się w tym wszystkim spójną całość.

Polecam Ci również odwiedzić bloga Hani, gdzie znajdziesz jej ebooka o lekcjach życia w 10 rozdziałach.

Zapraszam Cię też do polubienia malenowego FP na Facebooku  oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiaja się nowe zdjęcia i instastory. Nie chcesz przegapić kolejnego wpisu? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz! A jeśli lubisz to co piszę to zapraszam Cię również na moje konto na Patronite – możesz zostać mecenasem malenowego pisania – na Patronów czekają niespodzianki 🙂

Jeśli uważasz, że swoimi podróżami możesz zainspirować inne kobiety i chciałabyś się znaleść w moim cyklu Kobiety Drogi napisz do mnie na maila okiemmaleny@gmail.com tytuł: Kobiety Drogi.

Może Cię również zainteresować:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona korzysta z plików cookies do prawidłowego działania bloga, aby oferować funkcje społecznościowe, analizować ruch na blogu i prowadzić działania marketingowe. Czy wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Więcej informacji w Polityce Prywatności

Polityka Prywatności
Close