Podróżowanie bez znajomości języka obcego
Czy podróżowanie bez znajomości języków obcych jest możliwe? Na pozór pytanie retoryczne, jednak z listów wielu z Was wynika, że jest to realna obawa. Zresztą nie tylko z listów – ja też jeszcze kilka lat temu drżałam z przerażenia, że sobie nie poradzę i wolałam pojechać na Bałkany, bo wiedziałam, że chorwacki otwiera mi drogę i tam mogę czuć się bezpiecznie. Jeśli, podobnie jak ja kilka lat temu, masz obawy przed ruszeniem w świat z powodów językowych ten post jest zdecydowanie dla Ciebie. Tekst powstał przy współpracy z firmą Vasco Electronics, która oferuje super rozwiązanie w postaci elektronicznego translatora – Vasco traveler oraz Vasco Translator … ale nie tylko o tym będę pisała.
Przeczytacie o tym jak się odważyć mówić, jak nie dać się zdominować perfekcjonizmowi, oraz o tłumaczu Vasco, który testowałam podczas ostatniego pobytu we Francji.
Odważ się i mów – jakkolwiek, ale mów
No dobra, to najpierw będzie trochę prywaty. 🙂 Nauka języków obcych towarzyszy mi przez większość życia z różnym efektem 😉 Zaczęło się oczywiście w szkole podstawowej – jednak w tamtych czasach ocenę celującą dostawało się za przeczytanie ponadprogramowej czytanki. Co tu dużo kryć angielski nie stał na zbyt wysokim poziomie i specjalnie się nie lubiliśmy. W liceum zapałałam miłością do języka francuskiego i angielski odwiesiłam na wieszaku. Rzeczywiście po francusku mówiłam płynnie, startowałam w olimpiadach, zdawałam maturę z francuskiego, a znajomość angielskiego podupadała.
Zaczęłam studiować slawistykę. Równolegle miałam lektorat z francuskiego. Niestety byłam tam najlepsza, więc rzuciłam się w wir poznawania meandrów chorwackiego, bo przecież francuski już umiem. No i to był mój duży błąd. Z płynnym mówieniem w języku obcym jest podobnie jak z treningami. Albo ma się w miarę ciągły kontakt z językiem, albo grozi mu zapomnienie – niesłychane jak szybki to proces. I tak też stało się z moim francuskim. Mówiłam płynnie, a teraz w Chamonix potrafiłam poradzić sobie tylko w podstawowej komunikacji. Szczęśliwie nauczyłam się na błędach i chorwacki trenuję non stop czytając w tym języku, słuchając radia i od czasu do czasu powracając do Chorwacji oraz na Bałkany. Może mój chorwacki nie jest tak biegły jak wtedy gdy prowadziłam zajęcia na uniwersytecie gdańskim, ale nadal komunikuję się w nim bez problemów.
Jakiś czas po studiach doszło do mnie, że ten nielubiany i zapomniany angielski jednak jest przydatny. Brak jakiejś pewności językowej i totalna blokada zaczynały mi naprawdę ciążyć. Nie było wyjścia i trzeba było zabrać się za powtórki. Po jakimś czasie zaczęliśmy się nawet lubić, a szlifowanie umiejętności językowych stało się przyjemnością, a nie koniecznością.
Jednak doskonale pamiętam jaki miałam stres, przed pierwszym wyjazdem solo kilka lat temu do Barcelony. Bałam się, że się nie dogadam, utknę na lotnisku, zgubię się w mieście i nie dowiem się jak wrócić itp. itd. Elektroniczne tłumacze mowy i internet non stop w telefonie nie były na wyciągnięcie ręki.
Teraz, gdy patrzę na to z perspektywy kilku lat, wiem, że większość blokad i strachów siedziało w mojej głowie.
Jak odważyć się mówić?
rozmowa to nie test językowy
Po pierwsze przed wyjazdem wszelkie blokady, wstyd przed błędem gramatycznym, zapomnieniem słówka itp. itd. schowaj w najgłębszy kąt plecaka i nie wypuszczaj do powrotu do kraju. Ludziom zależy na skomunikowaniu się, a nie wystawieniu oceny za najpoprawniej wypowiedziane zdanie. Nie ważne czy jesteś we Francji, Hiszpanii, Nepalu czy Chorwacji – wszędzie jest jeden cel. Czy go osiągniesz zależy od Ciebie.
Spotykałam na swojej drodze wielu podróżników. Część mówiła o niebo lepiej niż ja, część gorzej. Za granicą nikt nigdy nie oceniał tego jak mówię, ale co mówię. Ważny był temat i dobrnięcie do mety, a nie zaliczenie gramatycznych baz.
rozmówki w podróży
Przed wyjazdem naucz się kilku słów w języku, w jakim mówi się w kraju, do którego jedziesz. Nic tak nie zjednuje ludzi jak rozpoczęcie rozmowy od przywitania w ich języku oraz dodanie do tego kilku podstawowych zwrotów. Nawet gdyby to miało być raptem kilka wyrazów, mogą one potem otworzyć nie jedne drzwi 😉
Zawsze przed wyjazdem robię zdjęcia rozmówek – tak na wszelki wypadek. Czasem może to okazać się bardzo pomocne.
zielone zwierze w jeziorze
Bądź kreatywny. Kreatywność to najmodniejsze pojęcie ostatnich lat i szczerze mówiąc włos mi się od niego jeży. Ale … ale to prawda – czasem w rozmowie trzeba być kreatywnym – jeśli nie pamiętasz jakiegoś słowa nie zafiksuj się na usilnym przypomnieniu sobie jak to było. Brakujące słowo można opowiedzieć na około, a w najgorszym razie pokazać lub namalować.
skacz na głęboką wodę
Gdy podróżuję solo sprawa jest dość prosta, bo wiem, że muszę sobie sama poradzić, ale kiedyś gdy podróżowałam ze znajomymi to często stosowałam taktykę wycofania. Czekałam, aż ktoś inny z grupy załatwi to co trzeba. No i to jest najgłupsze co można zrobić. Zamiast krok po kroku ośmielać się to krok po kroku jeszcze bardziej się wycofywałam. Momentem zwrotnym była podróż z moim kumplem, który od razu odkrył moją taktykę i … przestał mówić 😉 Byłam karnie oddelegowywana do załatwiania wszystkich spraw, które pojawiały się po drodze. To naprawdę najlepsza metoda do poznania języka, a przede wszystkim do przełamania bariery.
nie trać kontaktu z językiem
To niestety/ stety jedna z najistotniejszych kwestii. Tak jak pisałam wcześniej nie używany język jest zapominany w jakimś totalnie niezrozumiale szybkim czasie. Staraj się szukać informacji w języku obcym, oglądaj filmy, chodź na lekcje.
Tłumacz mowy Vasco traveler – nowy wymiar podróżowania
Gdyby kilka lat temu istniał taki elektroniczny tłumacz mowy to pewno bym rozważała jego zakup. Napewno nie dlatego aby przestać się uczyć języków obcych i posługiwać się tylko tłumaczem, ale aby dodać sobie odwagi i wiedzieć, że w sytuacji awaryjnej mam wsparcie.
Elektroniczny tłumacz mowy Vasco Traveler testowałam podczas ostatniego pobytu we Francji. Gdy usłyszałam o tym produkcie, oprócz przetestowania jego możliwości „na sucho” rozmawiając z sobą po polsko – chorwacku, byłam niesłychanie ciekawa jakie będą reakcje ludzi na rozmowę przy pomocy elektronicznego tłumacza mowy. Wybrałam model Vasco Taveler Solid 4 – ponieważ jest wodoodporny i wygląda na pancerny. Idealnie wpasowuje się w mój styl podróżowania i charakter. Nie znoszę bać się o wytrzymałość rzeczy, którymi się otaczam.
Test elektronicznego tłumacza mowy Vasco Traveler we Francji
Translator Vasco Traveler testowałam głównie w Annecy oraz na górskim szlaku do La Jonction z poznanymi Włochem i Hiszpanem. Dzięki temu oprócz tłumaczenia par językowych: chorwacki / polski oraz francuski / polski angielski /polski przetestowałam również tłumaczenie hiszpański / włoski włoski /polski oraz hiszpański / polski. Jak reagowali ludzie? Generalnie bardzo przyjaźnie. Czasem wydaje mi się, że to ja byłam bardziej zestresowana podchodząc do nich i mówiąc przy pomocy tłumacza elektronicznego.
Tłumacz mowy Vasco traveler test nr 1
Pierwszy test był totalnie absurdalny. Pasek od aparatu postanowił zacząć farbować i zafarbował mi ręce na zielono. Potrzebowałam toalety by wrócić do naturalnego koloru 😉 Stwierdziłam, że to idealne okoliczności do przetestowania tłumacza mowy Vasco. I tak oto weszłam do hotelu ufarbowana na zielono, zadzwoniłam w dzwonek recepcji. (czy tylko mnie zawsze przytrafiają się takie absurdalne sytuacje?). Gdy pojawiła się Pani wydeklamowałam do tłumacza Vasco: Dzień dobry. Pasek od aparatu zafarbował mi ręce na zielono czy mogę skorzystać z toalety? Muszę się umyć.
Oczywiście jak leciało tłumaczenie to ja dodając mu autentyzmu podnosiłam zielone ręce i prezentowałam. Pani w recepcji była tak zdziwiona tym co właśnie widzi na własne oczy, że pokazała mi drogę do toalety i uciekła … i na tym skończyła się konwersacja 😉 Jednak cel został osiągnięty.
Translator elektroniczny Vasco traveler test nr 2
Po tym spektakularnym występie stwierdziłam, że jednak czas na obmyślenie czegoś wymuszającego reakcję słowną i nie powodującego u rozmówcy chęci ucieczki 😉 Pytanie o drogę do zamku w Annecy było idealnym rozwiązaniem. Podchodziłam do kilku osób i przy pomocy tłumacza Vasco pytałam, którędy dotrę do zamku, następnie pokazywałam im, żeby klikali w mikrofonik i mi odpowiadali. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy bardzo chętnie odpowiadali, nie odstraszała ich rozmowa przy pomocy elektronicznego tłumacza mowy. Skuteczność 90% . Raz, w pomieszczeniu, tłumacz zgubił zasięg i nie był w stanie tłumaczyć.
Elektroniczny tłumacz Vasco traveler – pozostałe testy
Pozostałe testy Vasco przebiegły bez problemu. Tłumacz wywoływał zaciekawienie i generalnie ludzie chętnie wchodzili z nim w interakcję. Wykonałam też wiele testów „na sucho” w kilku językach. W prostej komunikacji tłumacz w większości przypadków tłumaczy poprawnie. Czasem zdarzają mu się trochę „kanciaste tłumaczenia” – szczególnie gdy jako językową parę ustawi się języki słowiańskie – jednak przy tej liczbie deklinacji i koniugacji trudno się nie pogubić.
Translator elektroniczny Vasco – moje odczucia i opis urządzenia
Podobnie jak z mówieniem w językach obcych tak z korzystaniem z tłumacza Vasco – bariery tkwią w nas, a nie w ludziach, z którymi chcemy porozmawiać. Na początku czułam się trochę dziwnie podchodząc z elektronicznym translatorem i mówiąc przy jego pomocy, jednak reakcje ludzi były bardzo pozytywne. Wszystkie napotkane osoby albo udzieliły mi pomocy, albo odpowiedziały klikając w urządzenie.
Czasem Vasco nie rozpoznaje mowy za pierwszym razem i trzeba mówić do niego blisko i wyraźnie. Jednak nawet taka trudność nie zrażała napotkanych osób. Po prostu powtarzały raz jeszcze swoją wypowiedź.
Byłam niesłychanie ciekawa jak sprawdzi się Vasco w naturalnych, nie laboratoryjnych, warunkach i dlatego bardzo mi zależało, abym dostała go do testów jeszcze przed wyjazdem. Testy reakcji ludzi wyszły zdecydowanie na plus.
Minusy, które mogę wskazać to rzadkie problemy z łapaniem zasięgu.
Do tłumacza Vasco trzeba nauczyć się mówić. Niestety Vasco nie rozpoznaje interpunkcji z naszej intonacji głosu – ale to przecież tylko elektroniczny tłumacz. Trzeba mówić głośno i wyraźnie, aby dobrze rozpoznał nasze zdania. Gdy chcemy powiedzieć dłuższą wypowiedź dobrze podzielić ją i kolejne zdania wysyłać do tłumaczenia osobno. Gdy Vasco tłumaczy kilka zdań wypowiedzianych jednym ciągiem czasem gubi się w kontekście i wychodzą kwiatki.
W większości języków tłumacz Vasco oferuje lektora, który odczytuje tekst w wybranym języku obcym. Jest jednak kilka języków, gdzie narazie taka funkcja nie jest oferowana. W takim przypadku nasz rozmówca musi odczytać tłumaczenie z ekranu. Do takich języków należy m.in. chorwacki.
Ciekawą opcją jest zapamiętywanie przez urządzenie historii naszych rozmów. Dotyczy to zarówno funkcji „tłumacz” jak i „konwersacja”.
Dla kogo jest elektroniczny tłumacz mowy Vasco Traveler?
Moim zdaniem tłumacz mowy Vasco jest genialną opcją, dla osób, które boją się wyruszyć w świat ze względu na barierę językową. Razem z nim bez problemu można poradzić sobie w codziennych sytuacjach – zapytać o drogę, kupić bilet, dowiedzieć się paru informacji. Plusem urządzenia jest też to, że jest bardzo intuicyjne w obsłudze.
Jednak według mnie translator Vasco może być również niezwykle pomocny dla osób, którym zależy na komunikacji w języku lokalnym. Vasco oferuje tłumaczenia w ponad 40 językach – w tym oprócz popularnych języków między innymi: język tajski, wietnamski, urdu, hebrajski, hindi, indonezyjski, perski, turecki i wiele innych.
Vasco może być świetnym rozwiązaniem na poznanie niezwykłych historii zwykłych ludzi. Pamiętam pewną historię z Neapolu. Weszłam do małego warsztatu figurek do bożonarodzeniowych szopek. Włoch, który był właścicielem bardzo chciał mi opowiedzieć historię swojego życia. Pokazywał zdjęcia. Zrozumiałam, że grał na jakimś instrumencie, na zdjęciu widziałam go z papieżem Janem Pawłem II. Włoch niczym nie zrażony opowiadał kilka minut, a ja próbowałam wyłapać jak najwięcej zrozumiałych słów. W takiej sytuacji Vasco byłby genialny. Do dziś żałuje, że nie zrozumiałam w pełni historii Włocha i nie byłam w stanie z nim porozmawiać.
Vasco traveler to nie tylko elektroniczny translator
Na zakończenie kilka słów o kwestiach technicznych.
Działanie Vasco
Vasco traveler ma swoją własną, międzynarodową kartę sim oraz indywidualny numer telefonu. Kartę sim można doładować przez stronę internetową Vasco-sim.com – działa to identycznie jak doładowanie telefonu na kartę. Doładowanie jest możliwe w kwocie 10, 20, 50 lub 100 $. Vasco oferuje również możliwość zamiany naszych pieniędzy na nieco tańsze pakiety danych. Urządzenie w momencie zakupu jest wyposażone w kartę sim, która bez doładowania umożliwia przetłumaczenie ok. 5000 zdań. Jeśli korzystamy z sieci WIFI urządzenie działa bez doładowania.
Vasco Traveler – to nie tylko tłumacz
Urządzenia firmy Vasco oprócz tłumaczenia / nagrywania konwersacji oferują kilka innych przydatnych aplikacji i funkcji:
-
- telefon – z urządzenia Vasco można dzwonić płacąc mniej za połączenie niż korzystając z usług polskiego operatora. O ile w Unii Europejskiej cieszymy się już stawkami krajowymi za rozmowy telefoniczne – jednak gdy wyjeżdżamy poza jej granice ceny połączeń przy użyciu Vasco są bardzo korzystne. Sprawdziłam cenę połączenia do Polski z Nepalu – wychodzi 0,69 $/ 1 minutę – dla porównania u polskiego operatora jest to koszt ponad 8 zł / 1 minutę. Koszt połączenia z Tajlandii to 0,39$. Szczegółowe koszty znajdziecie na stronie onesimcard.
- SMS SOS – wcześniej wpisana treść sms, który wysyła się jednym kliknięciem. Do SMSa załączana jest nasza dokładna lokalizacja.
- baza przewodników z Wikitravel. Przewodniki działają w trybie offline.
- baza numerów alarmowych większości krajów na świecie oraz adresy ambasad. Wystarczy wybrać z jakiego kraju się pochodzi i jakiej ambasady się poszukuje. Niestety na liście nie ma krajów, w których brak ambasady i informacji gdzie znajduje się najbliższa (np. brak Laosu i informacji, że najbliższa ambasada znajduje się w Tajlandii – z drugiej strony takie informacje powinno sprawdzić się przed wyjazdem)
- nawigacja GPS Sygic
- aplikacji organizery takie jak: notatki, organizer leków, przelicznik jednostek (walut i miar), kalkulator
- aparat fotograficzny
- nieograniczony dostęp do aktualizacji programowania
I jak? Co sądzicie o takim pomocniku w podróżowaniu? Spodobał Wam się produkt Vasco electronics? A może już mieliście okazję go używać? Koniecznie podzielcie się swoimi spostrzeżeniami w komentarzach.
5 komentarzy
My tak jeździmy i jakoś szczególnie się nie przejmujemy 🙂 Radzimy sobie na różne sposoby 🙂
W dobie translatora Google i podobnych na szczęście chociaż trochę łatwiej. A i tak człowiek się namacha rękoma przy takim tłumaczeniu 😀
Dobre porównanie do treningu 🙂 Ważne, by mówić, jakkolwiek ale mówić – święta prawda!
Nasi goście z China, Japonii i Korei bardzo często używają takich urządzeń. Bardzo to wszystkim pomaga, bo możemy się mniej więcej dogadać. Co prawda tłumaczenie czasem bywa pokraczne i konstrukcja zdania jakaś „połamana”, ale sens można wyciągnąć i dajemy radę 😉
Vasco tłumaczy całkiem składnie. Tłumacze elektroniczne są coraz mądrzejsze 😉 … i szybko się uczą.