O podróżach, rodzinie i Żydach mówi się dobrze lub wcale
Izrael, Żydzi – polskie tabu, możemy się wypowiadać dobrze albo wcale. Chcesz powiedzieć coś mniej słodkiego dostaniesz z gruntu łatkę antysemity. Ileż to razy siadałam do tego tekstu i za każdym razem pusta strona blokowała mnie, nie umiałam pójść dalej – no bo jak to?
O podróżach dobrze albo wcale. Jeśli ci się nie podobało, to znaczy, że nie poznałaś dogłębnie kultury / kraju / czegokolwiek. Nie zrozumiałaś. Kto dał Ci prawo krytyki? Jesteś tylko przybyszem, obserwatorem.
I często jest tak, że zgadzam się z tymi słowami, jednak coraz częściej zaczynam rozumieć, że ta poprawność polityczna łapie nas za język i pióro, i nie pozwala się wypowiedzieć. Bo co? Powiem, że było nieprzyjemnie? Spadnie na mnie hejt, może lepiej zamilknąć, nie prowokować. Lepiej przemilczeć.
Do tego tekstu dojrzałam po 2,5 roku od ponownego odwiedzenia Izraela oraz po przeczytaniu tony reportaży o tym kraju. Szukałam, szukałam mylności swoich osądów, chciałam być obserwatorem, który jest powierzchowny, nie zna się. No niestety, byłam obserwatorem, który dotarł do sedna a sedno jest złożone jak węzeł gordyjski. Izrael to temat rzeka.
Paweł Smoleński: Izrael już nie frunie
A więc mówimy o konflikcie kulturowym?
Tak, gdyż – zdaniem Etgara – jest ogromny. Izrael to najbardziej niezwykłe i szalone miejsce na świecie. Środek Bliskiego Wschodu, serce pustyni, czterdzieści stopni w cieniu, a ludzie chodzą w garniturach, słuchają muzyki klasycznej, śpiewają w konkursach Eurowizji, przegrywają mecze piłkarskie w pucharze UEFA i myślą, że mieszkają w Europie, gdzieś między Francją, a Polską. Nie zauważają, że otoczenie jest kompletnie inne, inna mentalność, inne poczucie czasu.
Większość ludzi w Izraelu jako drugi język w szkole po angielskim wybiera francuski. Po co komu w Izraelu francuski? Prawie nikt nie uczy się arabskiego, choć sąsiedzi mówią po arabsku. I to wcale nie z lenistwa.
Chodzisz – opowiada Etgar – do szkoły 12 lat, znasz na pamięć Gogola i Czechowa, a przecież przez okna oglądasz wielbłądy. Znasz Dostojewskiego, a nic nie wiesz o tym miejscu.
Lotnisko Ben Guriona – jestem zagrożeniem
Od czego by tu zacząć? Może od końca. Stoję na lotnisku Ben Guriona, czekam do nadania bagażu, na pierwszych bramkach młode Izraelki. Powiedziałabym siksy, jednak to polskie słowo tak naprawdę pochodzi z żydowskiego określenia dziewczyny – nie-żydówki.
Nadchodzi moja kolej. Podaję paszport, a ona wertuje go uważnie z lewej do prawej, z prawej do lewej – i nagle eureka – jest! Pieczątka z Kataru.
– Ile razy byłam w Katarze?
– Kilka – odpowiadam zgodnie z prawdą.
– To czemu 1 pieczątka?
– bo tylko raz wyszłam do miasta.
– A po co wyszłam? A czy mi ktoś coś dał? A dlaczego leciałam do kataru? A ile razy byłam? Pytania powtarzane w kółko i z nadzieją, że zmienię zeznania. A one wciąż te same – byłam razy wiele, do miasta poszłam po zabytki, byłam raz i nikt mi nic nie dał i dodatkowo nikogo tam nie znam.
Przykleja mi wreszcie żółtą naklejkę. Ja oddycham z ulgą i idę nadać bagaż. Znowu podaję paszport. Znowu go oglądają – nie, nie nadam bagażu, musi zostać prześwietlony. Zanoszę bagaż do specjalnego boksu i zostawiam. W duchu złośliwie cieszę się z magnesów z Betlejem, pocztówek z Banksy’m oraz z majtek porozrzucanych po całym plecaku. Zawsze tak się pakuję – chcesz szperać w moich rzeczach, to nie będzie Ci miło.
Podchodzę do odprawy. Podchodzi do mnie jegomość, prosi o paszport i kiwa głową:
– nie, to nie ta kolejka, proszę iść tam, tam na koniec do mlecznych drzwi.
Przechodzę przez mleczne drzwi i znajduję się w mikro centrum dowodzenia al kaidy. Stoję sobie cicho i niepozornie na końcu, a śniadzi, brodaci i megaprzystojni mężczyźni obrzucają mnie spojrzeniem. Nie, nie ma tu seksualizacji – jest zrozumienie, jest nieme stwierdzenie:
– serio? Ty też tu?
A strażniczka szuka bomb, wywraca na entą stronę mój plecak, kieszonki, wszystko. Jednak nie mam z sobą nic wybuchowego prócz charakteru.
Oczywiście czytałam multum info: miałam pieczątkę z Egiptu i wjechałam, a ja z Iranu – zero problemu. Pytam się tylko: no i co z tego, skoro Twój los zależy od widzimisię jednego celnika. Tak, widzimisię. Coś mu się nie spodoba, coś zauważy, nie tak odpowiesz o cel przyjazdu i proszę bardzo odmowa, wracasz do domu. Znam osobę, która 3 razy nie została wpuszczona do Izraela, za każdym razem cofano ją z lotniska – nie, nie tego w Warszawie, ale tego w Izraelu.
Pamiętam, gdy w latach ’90 przypłynęliśmy do Izraela i wizy nie dostał nikt z rodzin załogi, a każdemu zależało na odwiedzeniu ziemi świętej. Tylko moja Mama i ja. Mój Tato, jako kapitan, apelował, prosił, protestował. Odpowiedź była ta sama: Nie, nie zejdą na ląd. Dlaczego? Bo nie. Widzimisię.
Pancake i strzały w porcie
Pamiętam strzały w porcie w Hajfie i strach naszego izraelskiego kierowcy przez odwiedzeniem Góry Oliwnej. Do Jerycha i Betlejem nawet się nie zapuszczaliśmy. Tam było wtedy bardzo niebezpiecznie. Pamiętam posterunki na pustyni Judzkiej, młodzieńcy z karabinami, żadnej pewności co się stanie. Pamiętam też miłe rzeczy. Oprócz prostytutek w kozakach za udo na przedmieściach Hajfy, były pancake z syropem klonowym przy drodze i falafele w bułce. Wiesz jak wtedy wyglądały? Dostawałaś bułkę i ładowałaś sobie dodatki sama – dopóki nie zjesz bułki królestwo dodatków jest Twoje – nie szukaj tego teraz na ulicach Izraela, nie znajdziesz.
Pamiętam też wzgórze Carmel. Czułam się jak bohaterka jakiejś powieści: ultranowoczesne metro, wejście automatyczne na przyłożenie biletu (przypominam: mamy rok 1992), wzgórze z hotelami broniącymi swojej prywatności wysokim murem – jednak ta miłość do murów jest tu dość mocno zakorzeniona. Przepych, bogactwo, izolacja. I smak tych deserów.
20 lat później z dawnej świetności metra zostały jeno żółte kafelki, nawet za bilet się już nie płaci. Przejażdżka również nie przypomina już lotu w kosmos, a wzgórze Carmel? No cóż, po 3 potknięciu się na wyboistym chodniku straciłam wiarę w ekskluzywność miejsca. Stoją owszem jakieś hotele, ale nie chcę wierzyć, że to te same oazy luksusu sprzed 20 lat. Jedynie widok na zatokę przyciąga. Warto się wdrapać, aby mieć Hajfę na dłoni.
Z szacunkiem przez Świat.
Kilkanaście lat po beztroskim buszowaniu po Izraelu, kiedy Mama przy każdym zabytku wyciągała z bagażnika spódnice do kostek wpisuję w gogle: Izrael ubranie. Zewsząd informacje jednorodne: Izrael, kraj na wskroś normalny (a co to właściwie znaczy?), nie wymagany specjalny ubiór.
I obserwuję potem lasencje w szortach ledwo tyłek zasłaniających co chyżo przemierzają Jerozolimę, przemierzają i na nikogo się nie oglądają, a ja patrzę i na nie, i na siebie, i na nie, i na siebie, i zastanawiałam się co poszło nie tak? Czy naprawdę na bliskim wschodzie trzeba światu prezentować swe nogi i zaczątek pośladków? Czy to ja jestem stara, czy one bez wyobraźni i szacunku. Nie rozumiem, nie zrozumiem, nie chcę zrozumieć. Tak, polityczna poprawności pod krzyżem tolerancji – ja nie chcę tego zrozumieć. Dlaczego? Bo dla mnie to buractwo w swej czystej i pierwotnej formie. Ktoś powie: hola, hola to nie moja religia – a ja odparuję: no i? Ileż to razy byłam w świątyni hinduistycznej, meczecie czy też buddyjskiej świątyni – zawsze zakutana od stóp do głów. Moja religia jest inna, jednak nic nie daje mi prawa nieuszanowania Twojej. Wasz kraj, Wasze zwyczaje. Jak pod koniec średniowiecza: Cuius regio, eius religio.
Szacunek, szacunek słowem kluczem. Tak bardzo odległy od programu Wojciecha Cejrowskiego, który naigrywa się z bóstw buddyjskich. Pamiętam to nagranie. Pan Wojciech i Świątynia przy pałacu królewskim. Tyle prześmiewczych komentarzy, tyle poczucia wyższości. To był ten moment, kiedy stał się dla mnie niczym – ja nie chcę otrzymywać wizji świata przesiąkniętej kolonializmem, brakiem szacunku i pogardą. Nie!
I znowu dygresja. Czy ja kiedyś je pokonam? Zostawmy Ameryki, Afrykę, Azję i Europę, powróćmy do kadrów z Izraela.
Mae Sherim – ty, który wchodzisz żegnaj się z nadzieją
Mae Sherim. Dzielnica ortodoksyjnych Żydów. Powiedz, co wiesz o ortodoksyjnych Żydach? Może chociaż widziałaś Unorthodox? Jeśli nie, polecam bardzo, bardzo mocno. No więc wchodzimy do Mae Sherim. Mijamy wielką tablicę, która informuje, że zdjęcia nie są mile widziane, a i grupy turystów również nie. Ale nas jest tylko 3. Jeden mężczyzna, dwie kobiety. Na głowach chusty, na nogach długie spodnie. Pełen respekt.
Idziemy i obserwujemy ludzi – nikt na nas nie patrzy, nikt się nie uśmiechnie – nawet małe dzieci w spacerówkach zachowawczo odwracają głowy. Staram się nawiązać z kimkolwiek kontakt wzrokowy – bezskutecznie. Co pamiętam z Mae Sherim? Dzieci z dystansem do obcych, kobiety zakutane jak w Islamie, zero uśmiechu, niechęć.
Ortodoksyjna Żydówka nie może pokazać obcym swoich włosów – włosy są grzeszne. Czy wiesz, że często trudno jest odnaleźć w tłumie ortodoksyjną Żydówkę? Zamiast chust, zakładają peruki. Mają piękne fryzury, ale przecież to nie ich włosy, ich są ukryte, zakryte. Jednak te mijane w Mae Sherim mają czarne chusty na głowach i czarne suknie do ziemi, nie spoglądają na nas, suną z wózkami, w których śpią dzieci. Nieme, odległe, wyobcowane. Często bez odpowiedniej edukacji. W pełni zależne od swoich mężów i ojców.
Mężów, którzy żyją na koszt Państwa. Podstawowe zajęcie mężczyzny w ortodoksyjnej społeczności to studiowanie Tory. Za studiowanie Tory płaci Państwo. Nie, nie wszyscy Żydzi ich podziwiają jako uczonych w piśmie, większość wścieka się na darmozjadów, ortodoksyjni Żydzi to co raz większy problem Izraela.
Żyd Żydowi nie równy, czyli kilka słów o izraelskim galimatiasie
Ortodoksyjny Żyd… zapytasz: to Żydzi się jakoś dzielą?
Tak, owszem, dopiero wizytując Izrael poznasz jakim jesteś ignorantem.
Pierwszy dysonans poznawczy to strój ortodoksyjnego Żyda – totalnie nie dopasowany do klimatu Izraela – nie dziw się, strój powstał dziesiątki lat wcześniej w Europie – a dokładnie w XVI wiecznej Polsce, a potem Żydzi wyemigrowali tworzyć własny kraj. Jakże by mogli odrzucić jeden z jednoczących symboli?
Przyjrzyjmy się tym jednoczącym symbolom. Zastanów się co wymienisz? Hymn, flaga, religia, destynacja, historia. Czy na pewno? Myślisz, że wiele łączy Aszkenazyjczyka z Sefardyjczykiem, że potrafią oni znaleźć nić porozumienia? Sefardyjczyk – Żyd pochodzący z północy Afryki i Bliskiego Wschodu. Aszkenazyjczyk – potomek Einsteina, Fromma, Szpilmana, Polańskiego i Schulza – Żyd pochodzący z Europy. Jakie mają punkty styczne? Nawet pozycja w ich własnym kraju ich dzieli. Aszkenazyjczycy zajmują prestiżowe stanowiska w kraju, Sefardyjczycy zbierają grosz do grosza. Potomkowie Żydów wygnanych z płw. Iberyjskiego, którzy schronili się w płn. Afryce. Ze względu na kolor skóry traktowani gorzej. Od Aszkenazyjczyków różni ich nie tylko wygląd, ale i obrządki oraz język – Ladino.
A czy wiesz, że Haredi to niekoniecznie to samo co Żyd ortodoksyjny? Haredi to ultraortodoksi. Ultrasi podzieleni między sobą i spierający się o kwestie tak fundamentalne jak to czy Izrael jako Państwo niszczy boski porządek i powinien zostać potępiony, czy też jest wyczekanym Państwem religijnym. A wiesz, że kobiety we wspólnocie Haredi nie mogą prowadzić samochodów? Tak, tak nie tylko islam potrafi dać tak absurdalne obostrzenia.
Co ciekawe młodzi Haredi są zwolnieni z obowiązkowej służby wojskowej. I pamiętaj możesz być z nimi, albo przeciwko nim. Jako Goj, zawsze będziesz jednak przeciwko.
A co, jeśli Haredi postanowi pójść nurtem mniej restrykcyjnym, jeśli zdecyduje się opuścić ortodoksyjną wspólnotę? Sprawa jest jasna: rodzice odprawią rytualną stypę – dla nich umarł, nie ma go, nigdy nie było i nie będzie. Jesteś z nami albo Cię nie ma.
Czy to jedyny podział ortodoksyjnych wyznawców Judaizmu? Cóż … i pomiędzy ortodoksami występują delikatne różnice… Ortodoksja może być sefardyjska i aszkenazyjska, a także chasydzka. Nie, nie, nie będę tu wyszczególniała różnic, znajdź je sama. Tylko nie mów mi, że Izrael to kraj, w którym Arabowie walczą z Żydami. Jest jeden klarowny podział, jeden wróg … na marginesie: słyszałaś o Druzach? Druzowie to arabska grupa etniczna. Są tak wierni Państwu Izrael, że służą w ich armii – zobowiązuje ich do tego takijja – prawo nakazujące bezwzględnego posłuszeństwa krajowi, w którym się żyje. Druzowie są jednymi z lepszych tropicieli w armii – tworzą Druzyjski Oddział Zwiadowczy.
Tu armia Izraela. Proszę opuścić to miejsce.
Myślisz, że wiesz już wszystko? A co powiesz na kibucnika lub osadnika, a może na Żyda ateistę? Dlaczego jedni mają ledwo widoczne jarmułki, inni popylają w garniturach i bobrowych czapach(sztrejchel), zakładają cacit, a jeszcze inni kołyszą się pod ścianą płaczu z torą na głowie i ręce (tałes) (wiem, wiem, że to nie na miejscu, ale te rzemienie wyglądały bardzo seksownie).
A czy słyszałaś kiedyś o Osadnikach? Nie? To koniecznie poczytaj Izrael już nie frunie Pawła Smoleńskiego – wspaniałe studium izraelskich postaw. Izrael jako kraj niejednorodny, Izrael jako kraj skonfliktowany.
Wyobraź sobie sytuację – jesteś młodym Izraelczykiem, podobnie jak Twoi koledzy trafiasz do armii. Wiesz, że musisz jej służyć, że właśnie tak pokażesz wierność religii i narodowi. Miesiąc później trafiasz tuż pod bramy osiedla osadników.
Osadnik – kto to taki? Do tej pory wiedziałeś, że to Twój wujek, który żyje w dziwnej komunie na terenach w sumie należących do Palestyny lub Strefy Gazy. Teraz stajecie naprzeciwko siebie – on i Ty. Osadnik i Prawo Izraela. Spadkobierca Noego i Zaborca. Tylko kto jest kim?
Patrzysz na barykady, patrzysz na chłopców z butelkami z benzyną i na matki z dziećmi, które nie wiedzą, w którym kierunku uciekać. Stoisz i czujesz coraz większy ciężar kałasznikowa na ramieniu. Stoisz i czujesz coraz większe oderwanie, rozerwanie, gwałt. Ty contra oni. Brat wypędza brata. Zamykasz oczy i idziesz na przód. Z głośników się unosi krzyk:
– tu armia Izraela, proszę opuścić domostwa, mają Państwo 10 minut, proszę zabrać najważniejsze rzeczy. Proszę nie stawiać oporu.
To samo usłyszeli Palestyńczycy zmuszeni do opuszczenia swoich domostw. Nic nie jest czarno – białe, nic nie jest jasne, wszystko się przenika.
Paweł Smoleński – Izrael już nie frunie
W większości relacji spisanych przez „Przełamać ciszę” osadnicy są niczym czarny lud z bajek, które mają przestraszyć. Agresywni, zaczepni rasiści i dewoci, często całkowicie bezkarni. Nie ma tygodnia by nie wszczynali awantur. Urągają żołnierzom gdyż – ich zdaniem – izraelska armia chroni Palestyńczyków, zamiast strzelać. (…) Biją arabskie dzieci, szturmują palestyńskie domy, wybijają okna, atakują dziennikarzy, wyzywają najgorszymi słowami kobiety. (…)
Liberalny Izrael nie znosi osadników, ma ich za motłoch, zdziczałych prostaków. Gdy satyrycy rysują ich w gazetach widzimy złe twarze z pejsami i zagiętymi nosami; Jehudzie przypomina to obrazki z antysemickich gazetek.
Gap a year by zapomnieć o traumie
To był trochę szok. Gdy podróżowałam po Azji Południowo – Wschodniej często spotykałam mieszkańców Izraela. Młodzi, otwarci, uśmiechnięci. Bez kompleksów, bez urazów, weseli i postępowi. Jadąc do Izraela w 2018 chciałam spotkać właśnie takie osoby, w końcu tyle ich przecięło mój szlak w Azji, z tyloma odbyliśmy wspólne przygody. Prawdę mówiąc zastanawiałam się czemu tak dużo Izraelczyków robi sobie gap a year. Potem się dowiedziałam. Młodzi Izraelici po traumie wywołanej służbą w wojsku wyjeżdżają w świat, wyjeżdżają, aby poznać siebie, aby zapomnieć, aby zrozumieć, aby odzyskać równowagę.
To był trochę szok. Gdy jechałam do Izraela w głowie miałam tych otwartych ludzi spotkanych po drodze, w głowie miałam pamięć dawnego Izraela z początku lat ‘90 oraz szacunek do niezwykłej pracy wsadzonej w wyrywanie każdego skrawka ziemi pustyni. Wracałam do kraju, który był dla mnie w pewien sposób wzorem.
Ona contra on
Samolot, którym leciałam pełen był Izraelczyków w tradycyjnych strojach – a wiesz, że najlepsze kursy Jidysz są organizowane w Polsce? To był bardzo komfortowy lot. Gdy stewardesa podawała mi tacę z jedzeniem Żyd koło mnie udawał, że mnie nie ma, jego zresztą też nie.
Ja dostałam jedzenie rejsowe, on koszerne, ja poprosiłam o butelkę wina, on o wodę. Uśmiechałam się do niego, a on odwracał głowę. Nadszedł czas na deser. Zamówiłam kawę, dostałam przydziałowe Prince Polo. Mój współpasażer odwrócił zlęknioną głowę i wyciągnął w moją stronę rękę ze swoim Prince Polo. Ku jemu przerażeniu pożarłam oba wafelki popijając kawą i kolejną małą butelką wina, coś tam zapisałam w dzienniku i najedzona, i szczęśliwa usnęłam.
Czułam się trochę jak jakaś fantasmagoria z obrzydliwego snu, taka wiesz potwora ze średniowiecznego moralitetu, co tylko żołądek ma i trzewia. Istota nieczysta, łakoma.
Kilka godzin później stałam na lotnisku Ben Guriona i czekałam w kolejce, aby złożyć reklamację z powodu zgubionego bagażu. Przede mną grupka Chasydów z mojego samolotu. Krzyczeli, wygrażali, pomstowali. Wyglądali jak z obrazka, jak z ilustracji jakiejś książki pradawnej.
Kilka godzin później dzwonię do właścicieli mieszkania w Jerozolimie. Informuję o zgubionym bagażu, problemach – są niesamowicie mili. Szwendamy się po Jerozolimie. Święte miasto trzech wielkich religii. Jak kumple z dzielnicy stoją koło siebie muzułmańskie Wzgórze Świątynne, żydowska Ściana Płaczu i chrześcijańska Bazylika Grobu Bożego. Między tymi kumplami rozłożony jest gdzieniegdzie drut kolczasty i stoją żołnierze z karabinami. Przypomina się tekst piosenki Dezertera „wszyscy walczą o pokój, aż się leje krew”.
Co dalej? Niestety dziki tłum. Wąskie ulice Jerozolimy są piękne jak budzą się do życia i powoli rozkładają się stragany. W ciągu dnia trudno w tłumie ludzi wypatrzeć co na nich jest. Trudno też w kościołach poczuć mistykę chwili, gdy tłum napiera zewsząd, a czas ściśle limitowany. Jednak, gdy ponad tym wszystkim rozlega się głos rozmodlonego popa, gdy muezini zaczynają wzywać na modły, gdy przechodząc koło synagogi usłyszy się żydowskie pieśni mistyka powraca. Pewien cień nadziei daje fakt, że klucze do Bazyliki Grobu Bożego są w posiadaniu dwóch muzułmańskich rodzin.
Na Wzgórzu Świątynnym stoi meczet Al Aksa. Wejście jest obstawione przez żołnierzy. Od żołnierzy również roi się na placu wokół meczetu. W 1969 roku australisjki turysta Denis Michael Rohan podłożył ogień pod meczetem. Święte Miasto i Święta Ziemia zapaliły w nim święty ogień gniewu. Poczuł w sobie moc biblijnych postaci.
Poszedł za głosem – oto nadszedł czas wypędzić muzułmanów ze Świętej Ziemi. Jego samozwańcza akcja doprowadziła do kilkudniowych krwawych zamieszek. Denis to sztandarowy przykład szaleństwa, które dotyka, najczęściej, mężczyzn podróżujących do Izraela. Syndrom Jerozolimski. W wyniku szoku wywołanego przebywaniem w miejscach znanych z Biblii ludzie szaleją i przemierzają Izrael jako Mojżesz, Jezus, Jan Chrzcieciel. Opuszczenie Izraela najczęściej pozwala im wrócić do normalnosci.
Herbata za murem w Betlejem
I nastaje szabas. I nastaje szabat. Obie nazwy poprawne. Cisza, spokój. Jerozolima zamarła. Puste szerokie ulice, gdzieniegdzie przemykający Żydzi w odświętnych strojach.
Dziś jedziemy do miasta, o którym głośno nie mówimy. Jedziemy do Betlejem. Im bliżej stacji autobusowej tym większy rwetes na ulicy. Wchodzimy do arabskiej dzielnicy. Wsiadamy do autobusu i ruszamy. Podjeżdżamy tuż pod mur. Dziś sobota, więc nie ma kontroli na wejściu.
Przechodzimy na drugą stronę jak Alicja na drugą stronę lustra. Mur. Wysoki. Nie do przebycia. Mur nienawiści. Mur strachu. Mur straconych szans. Idziemy wzdłuż i podziwiamy murale. Mijani taksówkarze oferują nam wycieczkę za jeden uśmiech i kilka szekli. Odmawiamy. Szwendamy się po uliczkach i zakamarkach. Jesteśmy w groźnej Palestynie, jesteśmy po drugiej stronie lustra. Tylko czemu oni się uśmiechają, czemu machają, czemu?
Betlejem – miasto nadziei. Betlejem miasto przyszłości, ale o tym, kiedy indziej. Czas wracać. Kierujemy się do wyjścia. Mur w promieniach zachodzącego słońca robi wrażenie niesamowite. Stajemy przed wyjściem. Celnicy już na posterunkach. Przed nami ojciec z dwójką dzieci. Idziemy spokojnie. Bramka nr 1, bramka nr 2, wypróżnij kieszenie, rewizja, pójdź dalej, kolejna bramka, teraz pokaż dokumenty, a teraz znowu rewizja. Czujne oko wychwytuje nas z tej gromadki i każe iść krótszą drogą, rodzina dalej próbuje wejść na teren Izraela. Upokarzające. Zasmucające.
Paweł Smoleński: Izrael już nie frunie
Na palestyńskim uniwersytecie Al. – Quds w północnej Jerozolimie mamy być za dwa kwadranse. Fajed jest profesorem geografii, jego studenci odbierają dziś dyplomy magistrów. Kilka lat temu, przed drugą Intifadą, dojechalibyśmy tam w piętnaście minut. Bo wszędzie było blisko; pustynny, skalisty Zachodni Brzeg to terytorium wielkości chustki do nosa.
Lecz dziś niektóre drogi prowadza donikąd, zamknięte przez izraelską armię. Przegrodził je mur oddzielający Izrael od terytoriów okupowanych. Fajed potrzebuje prawie godzinę, żeby z Tajby, chrześcijańskiej miejscowości słynącej z produkcji piwa, dojechać do teściowej, gdzie podrzuca dzieciaki. Choć, jeśli dobrze wpatrzyć, z jego domu można dostrzec kształt betonowej balustrady z jasnego betonu w domu babci.
No i te cholerne patrole.
Zmęczenie
Czas mija. Zwiedzamy w tłumie. Miejsca o znaczeniu fundamentalnym wywołują tylko zmęczenie i znużenie. Godzinna kolejka, morze ludzkich ciał przed nami i za nami. Chwila na zobaczenie, dotknięcie miejsca narodzin i śmierci, początku i końca. Nie ma nic prócz znużenia i pragnienia zaczerpnięcia pełną piersią powietrza.
Jak się poczujesz wiedząc, że bomba, którą widziałaś zabiła?
Dwa dni później jedziemy nad Morze Martwe. Abstrahując od karczemnej awantury w autobusie, bo z niewiedzy usiedliśmy na czyimś miejscu, jedziemy i się nie poddajemy, zatrzymujemy się w Masadzie, słuchamy o bohaterskiej obronie wzgórza. Zwiedzamy, patrzymy, jedziemy dalej. Pluszczemy się beztrosko w leczniczym błocie, a nad głową mkną nam samoloty wojskowe. Jakieś ćwiczenia najpewniej. Ale, ale czemu one mają bomby pod skrzydłami? Ćwiczenia w pełnym uzbrojeniu?
TVN 24
Izraelska armia poinformowała, że z terytorium Strefy Gazy wystrzelonych zostało 200 rakiet, z których 60 zostało przechwyconych przez system obrony powietrznej Żelazna Kopuła. Trafiony został autobus. Wskutek tego ataku rannych zostało siedem osób, w tym jedna poważnie. 19-letni mężczyzna przebywa w szpitalu w stanie krytycznym.
Według Izraela za atakiem stoi radykalna palestyńska organizacja Hamas.
W odpowiedzi, kilka godzin później Izraelczycy przeprowadzili naloty na palestyńską enklawę. Według światowych agencji była to najpoważniejsza wymiana ognia między dwoma skonfliktowanymi stronami od 2014 roku.
Wszyscy dostajemy sms’y od rodziny: gdzie jesteśmy i czy u nas wszystko w porządku. Szukamy informacji, spoglądamy z niepokojem w niebo. Gdy uświadamiamy sobie, że te samoloty zbombardowały strefę gazy, że te bomby, które widzieliśmy kogoś zabiły przechodzą nas dreszcze. Nie jesteśmy przerażeni, jesteśmy zdegustowani.
TVN 24
Palestyński atak rakietowy, według Hamasu, był odpowiedzią na niedzielną operację wojskową Izraela, w której żołnierze izraelskich sił specjalnych wdarli się w głąb palestyńskiej enklawy i w pobliżu miejscowości Chan Junis zabili jednego z dowódców zbrojnego skrzydła Hamasu. Doszło tam też do wymiany ognia między nimi a Palestyńczykami. Podczas ataków izraelskiego lotnictwa, które osłaniało odwrót żołnierzy sił specjalnych, zginęło kolejnych sześciu Palestyńczyków, a wielu zostało rannych. Izraelska armia przyznała, że podczas operacji zginął także jeden oficer sił specjalnych, a drugi został lekko ranny.
W podwórkowym slangu – wiemy kto zaczął, przynajmniej tym razem. Na ulicach więcej wojskowych. Mijamy ich spacerując, siedzą koło nas w pociągu. Czuć stan gotowości.
Odwiedzamy arabskie targi, zwiedzamy meczety. Wszędzie przyjęcie jakiego mógłby sobie życzyć turysta na Bliskim Wschodzie. Izrael dokonuje rzeczy niemożliwej. Izrael dokonuje rzeczy, której nigdy by nie chciał. Najsympatyczniej wspominam arabskiego sprzedawcę herbaty w Palestynie, właściciela falafelowni w Akce na muzułmańskim targu, przewodnika po meczecie. Uśmiechy pełne przyjaźni i mieszkańcy chcący spotkać przybysza z innej kultury. Nic nie jest jednolite. Nie ma czarnego i białego.
Docieramy do noclegu w Jafie. Nie ten adres, nie to miejsce. Syf, malaria i drzwi ze szkła. Właściciel przychodzi i krzyczy, że na nas traci, że możemy się wynosić. Kilka godzin później lądujemy u Żydowskiej rodziny w apartamencie tuż przy plaży. Apartament na koszt niemiłego Pana z arabskiej Jaffy. Rodzina do rany przyłóż, wita nas jak swoich. Jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy bezpieczni.
Tel Aviv to rzeczywiście inny Izrael. Młody, wyzwolony, tętniący życiem. Spacerując przy porcie widzę pusty budynek. 02.06.2001 świat obiegła informacja o samobójczym ataku w nadmorskiej dyskotece. 18 osób zabitych, 100 osób rannych.
20 lutego 1969 Rashida Abhedo detonuje dwie bomby w supermarkecie w Jerozolimie. 2 zabite osoby, 20 rannych. Rashida jest wściekła – jak to możliwe, że jest tak mało ofiar? Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny nie rozróżnia cywili i żołnierzy, dla nich każdy mieszkaniec Izraela to żołnierz, członek syjonistycznej bandy.
Oriana Fallaci – wywiad z władzą (Rashida Abhedo)
– Nawet jeśli jest dzieckiem Rashido? Noworodkiem? (…)
– Myślałam o tym, kiedy szkoliłam się w stosowaniu materiałów wybuchowych. Nie jestem przestępcą, pamiętam pewien epizod, który miał miejsce w supermarkecie w dniu kiedy udałam się tam na zwiad. Była tam dwójka dzieci, malutkich, ślicznych. Żydów. Instynktownie schyliłam się i przytuliłam je. Kiedy je przytulałam przypomniałam sobie o naszych dzieciach zabitych w wioskach, zastrzelonych na ulicach, spalonych napalmem, o których oni mówią lepiej żeby zginęło bo wtedy nigdy nie zostanie fedainem. Odepchnęłam więc dzieci i wyprostowałam się. Przykazałam sobie: nigdy więcej tego nie rób Rashido. Oni zabijają nasze dzieci, więc Ty będziesz zabijać ich dzieci. Zresztą, jeśli tych dwoje dzieci zginie, nie ja je zabiję, ale syjoniści, którzy zmuszają mnie do podkładania bomb. Walczę o pokój, a pokój wart jest życia kilkorga dzieci. Kiedy nastanie nasza prawdziwa rewolucja, bo dzisiaj mamy dopiero jej początek zginie dużo dzieci. Im więcej dzieci zginie tym więcej syjonistów zrozumie, że nadeszła chwila odwrotu.
Izrael nieoswojony, Izrael męczący
A potem powrót i lotnisko. Z tekstu pisanego najlepiej pamięta się wstęp i zakończenie – a jak jest z podróżą? Czy złe doznania na końcu zostaną kiedyś starte? Czy aby odczarować Izrael muszę tam polecieć 3 raz? Do trzech razy sztuka.
Czym jest ten tekst? Jest moim rozliczeniem się, jest moim wylaniem żalu. Żalu, który czułam przemierzając ulice Jerozolimy, na której widziałam drut kolczasty, żalu spowodowanego samolotami z pełnym uzbrojeniem, żalu jaki czują mieszkańcy Palestyny brani codziennie za terrorystów. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z kulturą tak zamkniętą na przybysza. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z kulturą tak uzbrojoną po zęby. Kulturą pełną sprzeczności, niejednolitą wewnętrznie niespójną. Nigdy.
Czy to jest krytyka Izraela i Izraelitów? Nie. To jest próba opowiedzenia Ci jak bardzo jest to podzielony naród, próba zwrócenia Twojej uwagi, że nic nie jest czarne, a nic białe.
Ps I. A ja nawet jeszcze nie wspomniałam o Beduinach ….
Ps II. A teraz mogę Ci opisać co zobaczyć w Jerozolimie, co zobaczyć w Betlejem, bez tego obciążenia, bez tych bomb podpiętych pod skrzydłami samolotów
Co przeczytać przed wyjazdem? Albo po powrocie, aby zabić chaos w głowie?
- Paweł Smoleński – Izrael już nie frunie.
- Paweł Smoleński – wieje Szarkija – o Beduinach z pustyni Negew.
- Ela Sidi – Izrael Oswojony
- Pascal Gold – Ziemia Święta i Jordania.
- Oriana Fallaci – wywiad z Rashidą Obedo w Wywiady z władzą
I jak wrażenie? Zgadzasz się z moim tekstem, czy też masz kompletnie odmienne przemyślenia i odczucia? Jeśli będziesz planować wyjazd do Izraela, to pamiętaj, żeby zerknąć do moich tekstów. No i oczywiście, jeśli spodobał ci się artykuł udostępnij go znajomym.
A tym czasem zapraszam Cię do polubienia malenowego FP na Facebooku oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiaja się nowe zdjęcia i instastory. Nie chcesz przegapić kolejnego wpisu? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz! A jeśli lubisz to co piszę to zapraszam Cię również na moje konto na Patronite – możesz zostać mecenasem malenowego pisania – na Patronów czekają niespodzianki 🙂
12 komentarzy
Bylem. Na chwile. Niestety (stety) mam inne odczucia. Co nie zmienia faktu ze tekst jest fajny.
Bardzo dziękuję za miłe słowa.
Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem. Świetnie napisany tekst. Byłem kilka razy w Izraelu. Inaczej poznałem to państwo, w inny sposób zwiedzałem, przez jakiś czas tam pracowałem. Sądzę, że każdy Izrael odbierze inaczej, bo jest to organizm bardzo skomplikowany i niezwykle różnorodny (nie tylko Żydzi różnią się bardzo między sobą, Arabowie, w zależności od pochodzenia też). Bałem się tylko raz, gdy arabskie dzieci zaczęły rzucać we mnie kamieniami – nie to, że miały coś osobiście do mnie, rzucały w każdego, kto przechodził. Znacznie częściej spotykałem się z życzliwością – zarówno od Żydów, jak i Arabów. Nawet jak pogubiłem się w Mea Shearim, to ortodoksi życzliwie pokazali mi drogę, jeden mnie odprowadził do miejsca, gdzie chciałem się dostać (sądzę, że po prostu chciał z kimś pogadać). Wiem, jestem facetem, w takich miejscach jest mi łatwiej.
Samoloty z bombami mnie nie przerażały, dopiero później się dowiedziałem, że wszyscy żołnierze (i żołnierki), których spotykasz na ulicach i w autobusach, mają załadowaną ostrą amunicję, inaczej im nie wolno
Dziękuję za obszerny komentarz. Cieszy mnie, że mimo, że spędziłeś w Izraelu dużo więcej czasu i poznałeś go o wiele lepiej uważasz mój artykuł za wartościowy.
Gratuluje niebanalnego wpisu, bardzo brakuje takich w różnych relacjach z Izraela.
Mam tylko jedną uwagę – w zdaniu o kluczach do bazyliki wspominasz o cieniu nadziei, ale przecież powód takiego rozwiązania był zgoła inny (ciągle niesnaski różnych odłamów chrześcijaństwa między sobą, które wyciszyło dopiero słynne Status Quo). Drabina na gzymsie najlepszym przykładem…
Tak, wiem jaki był powód – może nawet nie tyle zwaśnione odłamy, a niechęć do wyróżnienia jakiegokolwiek odłamu – jednak sam przyznaj – to, że wybrano akurat taki sposób i że czasem jednak Islam i Chrześcijaństwo potrafią się dogadać daj mikro cień nadziei w tym podzielonym świecie.
Dzięki za pozytywny odbiór. 🙂
Byłam tam przejazdem. Jakoś mnie ten kraj nie oczarował. Jedynie co pamiętam, to że było tam drogo. :))
A to prawda – było tam pioruńsko drogo.
Nigdy nie byłem w Ziemi Świętej. Ale to jedno z moich must see places (miałem lecieć w maju 2020 ale plany pokrzyżowała pandemia). To moje wielkie marzenie ze względu na religię. Być w miejscach, w których był On. To musi być niezwykłe. Nawet jeśli nie wszystko jest tak, jak byśmy chcieli. Co do tekstu, gratuluję, że piszesz jak jest. Przelewanie na papier swoich doświadczeń – takich, jakie są – wcale nie musi oznaczać, że jest się antysemitą, albo innym fobem. Poprawność nas kiedyś zabije. Barwny i treściwy artykuł. Skorzystam raz jeszcze, kiedy się wybiorę do Izraela.
Z samej kontroli mam bardzo negatywne odczucia, ale mimo wizyty w Libanie i Iranie wpuścili mnie. Niemniej uszkodzili mi aparat podczas kontroli.
Świetny tekst o wyjątkowym miejscu. Mam nadzieję że kiedyś tam wrócimy…
Magda naprawdę kawał dobrego tekstu z ciekawym spojrzeniem i głębokim researchem. Szanuję 🙂