Home Góry / treking Podróżnicy dla WOSP 2021 – górski kalendarz ścienny Himalaje & Alpy

Podróżnicy dla WOSP 2021 – górski kalendarz ścienny Himalaje & Alpy

by Magdalena Krychowska
1 komentarz

#PodroznicydlaWOSP

Licytacje na rzecz WOŚP to już tradycja na malenowej stronie. Już po raz trzeci organizuję własną aukcję charytatywną. Moja pierwsza aukcja to były dwa wielkie obrazy na płótnie – jeden z wyprawy do Nepalu, a drugi z włóczęgi po Alpach. Oj jaka ja byłam przejęta czy w ogóle ktoś zalicytuje, czy cena mocno wzrośnie. Gdy widziałam co się dzieje i jakie szaleństwo było pod koniec aukcji nie wierzyłam własnym oczom. Rok temu stworzyłam Indonezyjską Pakę pełną cudów.

W tym roku nawiązuję tematycznie do pierwszej aukcji i wystawiam 2 kalendarze górskie na rok 2021. Pomaganie jest fajne. Zapraszam Cię do udziału w licytacji. Wiem, że kalendarz pod koniec stycznia to dosyć dziwny pomysł, ale ja to planowałam i przygotowałam pod koniec grudnia, a potem okazało się, że finał zostaje przesunięty. Kolejny korona-chochlik 😉

Kalendarz górski Himalaje & Alpy

Kalendarz jest w formacie A3, ma duże poziome zdjęcia i cienki paseczek z datami. Jest on nastawiony na obraz niż na część kalendarzową. Kalendarz jest wydrukowany na matowym papierze o gramaturze 250. Pokrywam koszty przesyłki oraz tradycyjnie dorzucam małe podziękowanie dla Zwycięzców licytacji.

podaję linki do aukcji:

  1. Licytacja I
  2. Licytacja II

Zdjęcia pochodzą z Himalajów oraz z Alp:

  • styczeń: lodowiec La jonction
  • luty: Dhaulagiri
  • marzec: jezioro Lac Blanc w Alpach
  • kwiecień: treking do ABC w Himalajach
  • maj: kozy i owce spotkane na alpejskim szlaku
  • czerwiec: paralotniarz w okolicach Chamonix
  • lipiec: helikopter koło Annapurna Base Camp
  • sierpień: jezioro Lac Blanc w Alpach
  • wrzesień: porter na szlaku do ABC
  • październik: poranek w Alpach
  • listopad: czorten koło Annapurna Base Camp
  • grudzień: widok z Punta Helbroner

Zapraszam do licytowania i udziału w zbiórce na oddziały dziecięcej laryngologii, otolaryngologii i diagnostyki głowy.

ps. zerknij na dół tam czeka bonus 🙂

kartka z kalendarza

#styczeń

Z niepokojem obserwowałam ciemne chmury w oddali. Oby tylko nie przyszła burza, nie teraz, nie w tym momencie i nie na tej wysokości. Stałam ledwie żywa, gapiłam się z radością na tabliczkę wbitą w kamień: La jonction 2589”. Udało się, nie planowałam tego, ale doszłam pod sam lodowiec.

Za mną 1650 metrów przewyższenia, około 5 godzin marszu, przede mną miejsce magiczne. Obserwuje moich towarzyszy. Przypadkowe spotkanie. Ten niższy i starszy – Włoch z Sycylii – lat około 50 i ten młodszy – 21 letni Hiszpan. Oboje dorabiają w hotelach w Chamonix. Nie pamiętam kto kogo zagadał pierwszy.

Mieliśmy iść tylko do schroniska, żadne z nas nie śniło o lodowcu. Jednak on cały czas nas wołał, szeptał magicznie i przyciągał. Jeszcze tylko do zakrętu, jeszcze 20 minut i wracamy, o tam jest pięknie – dojdziemy tam i wracamy, i tak zbliżaliśmy się do niego coraz bardziej, aż wreszcie nie bylismy w stanie zawrócić. Było za późno, chmury w oddali groźnie wisiały nad doliną Chamonix, a my pieliśmy się po skałach, coraz wyżej i wyżej, bez odpoczynku, bez wytchnienia.

Stałam oszołomiona widokiem lodowca, zerkałam na majestatyczną Mont Blanc i myślałam – kiedyś na Ciebie wejdę, nie tym razem, ale kiedyś stanę na Twoim szczycie niczym Kordian. Po głowie chodziło mi w kółko jedno zdanie: a teraz podrapiemy lodowiec po nosku. Zmęczenie robiło swoje i niezwykle mnie to śmieszyło. Zeskoczyłam ze skały i podeszłam do niego. Położyłam dłonie na jego zimnej, chropowatej powierzchni. Cały był pokryty otoczakami, szary, brudny, kompletnie nie tak go sobie wyobrażałam. A potem nie mogłam oderwać oczu od szczelin… Szczeliny są magiczne. Mają kolor ultramaryny zmieszanej z akwamaryną. Świecą tą niebiesko zieloną barwą i hipnotyzują. To zdecydowanie jeden z najpiękniejszych widoków w moim życiu.

Trudno nam było rozstać się z lodowcem, gdyby nie ciemne chmury na horyzoncie zostalibyśmy tam dużo dłużej. 3 godziny później siedzieliśmy na murku w oczekiwaniu na ostatni autobus do Chamonix. Mieliśmy szczęście – 10 minut później czekałoby nas łapanie stopa, albo kilku kilometrowy marsz. Moje stopy by mi tego nie wybaczyły – już chciały się ze mną rozejść. To było piękne pożegnanie z Alpami. I taka jest historia styczniowego zdjęcia.

#luty

Zasypiałam tej nocy niespokojnie, wiedziałam, że jutro czeka mnie pierwsza nocna eskapada na tym trekingu. Przygotowany plecak stał jak żołnierz, zwarty i gotowy. Na pustym łóżku przygotowane ciuchy, czapka, czołówka, batonik energetyczny. Sen długo nie przychodził, leżałam na łóżku, a przed oczami niczym na filmie wyświetlały mi się kadry z poprzedniego dnia. Rododendrony, osły, różowawe wzgórza, niebieskie domki. Jak sen, jak magia. Tym razem nie miałam duszności. Trochę się tego bałam. Wczorajsza noc była ciężka, spałam przerywanym snem, czułam jak ktoś mnie dusi, siedzi na piersi niczym lesmianowski dusiołek. A to przecież dopiero 2.000 mnpm, no jak to tak? Dziś spokój, oddychałam miarowo.

Nie wiem kiedy usnęłam, budzik rozdarł się pośrodku himaljskiej nocy. Wstałam, włożyłam przygotowane ciuchy i wyruszyłam. Było mroźnie, jednak po kilku minutach stromego podejścia zaczęłam zdejmować z siebie kolejne warstwy. Po 30 minutach byłam na szczycie. Wokół mnie panowała ciemność. Za kilka chwil miał rozpocząć się spektakl.

Promienie słońca powoli muskały szczyty i zapalały je niczym żarzące się pochodnie. Obserwowałam jak zarysy górkich pasm stawały się coraz wyraźniejsze i nagle spostrzegłam ją. Dhaulagiri, Biała Góra. 8167 mnpm – do połowy XIX wieku uważana za najwyższą górę na świecie, obecnie na 7 miejscu. Nie mogłam oderwać oczu od jej stromej ściany, ta góra miała w sobie coś magicznego, hipnotyzującego. Zerknęłam pobieżnie na masyw Annapurny, a potem wgapiałam się w majestatyczną Dhaulagiri.

Ogrzewałam dłonie kubkiem herbaty z imbirem i nie mogłam od niej oderwać oczu. Obserwowałam promienie wschodzącego słońca, które rozpaliły jej krawędzie. Obserwowałam grę świateł, przemiany kolorów od różu po złoto. Co za paradoks treking do base camp przy Annapurnie został zapamiętany jako oko w oko z najpiękniejszą górą świata. Dhaulagiri. Biała góra.


Tradycyjnie zapraszam Cię do polubienia malenowego FP na Facebooku  oraz profilu na Instagramie, gdzie kilka razy w tygodniu pojawiają się nowe zdjęcia i instastory. Nie chcesz przegapić kolejnego wpisu? Koniecznie zapisz się do Newslettera -> Zapisuję się teraz! A jeśli lubisz to co piszę to zapraszam Cię również na moje konto na Patronite – możesz zostać mecenasem malenowego pisania – na Patronów czekają niespodzianki 🙂

Może Cię również zainteresować:

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 komentarz

Podróżnicy dla WOŚP | aukcje z całego świata - EWAway.pl 31 stycznia 2021 - 08:53

[…] jeszcze do Maleny po bardziej rozbudowany opis […]

Reply

Ta strona korzysta z plików cookies do prawidłowego działania bloga, aby oferować funkcje społecznościowe, analizować ruch na blogu i prowadzić działania marketingowe. Czy wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies? Akceptuję Więcej informacji w Polityce Prywatności

Polityka Prywatności
Close